niedziela, 26 maja 2019

Od Keitha CD Add

Pokiwałem ponownie głową na jej słowa, przyznając jej rację. Rozsądniejszą decyzją było przenocowanie tutaj, niż dalsza podróż w taką ulewę. Nie spodziewałem się takiego opóźnienia, ale nic na to nie mogłem poradzić. Byłem pewny, że dowództwo to zrozumie.
Kiedy nie zarejestrowałem odpowiedzi ze strony mojej towarzyszki, odwróciłem wzrok od okna. Add wydawała się spięta, swoje spojrzenie wbiła w ziemię. Zazwyczaj wchodziłem w interakcje z osobami gadatliwymi, dzięki czemu moja małomówność nie przeszkadzała tak bardzo. Tutaj sytuacja była odwrotna – oboje nie byliśmy zbytnio towarzyscy. To było dla mnie nie tylko nowe, ale i na swój sposób krępujące doświadczenie, jeżeli chodzi o integracje międzyludzkie.
– To dobry pomysł – powiedziałem, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę. – Chodźmy wynająć pokoje i coś zamówić. 
Białowłosa zgodziła się ze mną i ruszyliśmy w stronę lady. Z mojego punktu widzenia nadal wydawała się niepewna i skrępowana, chociaż nie do końca wiedziałem, czym. Wydawało mi się, że wcześniej zaczęła się już czuć przy mnie komfortowo, więc skąd wzięła się ta nagła zmiana nastroju? 
O tej porze w zajeździe był całkiem spory ruch, więc minęło kilka chwil, zanim udało się załatwić sukcesywnie nasze sprawy. Kiedy Add płaciła również za mój posiłek, byłem przekonany, że karczmarka rzuciła mi krzywe spojrzenie, czego postanowiłem nie komentować. Niech sobie myśli, co chce.
Jedyne pokoje, jakie były dostępne, to pokoje dwuosobowe, ale po szybkim spojrzeniu rzuconym w stronę białowłosej zrozumiałem, że jej to nie przeszkadza, podobnie jak mnie. Zdecydowaliśmy się na wspólny pokój. Świadomość, że wkrótce zaznam upragnionego snu na czymś o wiele wygodniejszym, niż ziemia, działała na mnie usypiająco.
Po tym zajęliśmy jeden z wolnych stolików. Pies, którego zdecydowałem się zabrać ze sobą zamiast zostawiać w stajni, położył się koło moich nóg i z uwagą obserwował otoczenie. Siedziałem tyłem do wejścia, co wprawiało mnie w lekki dyskomfort; po prostu wolałem wiedzieć, kto wchodzi. 
– Zmęczona? – rzuciłem zauważając, jak dziewczyna ziewa. Chciałem rozpocząć jakąś konwersację, by umilić ten czas oczekiwania na posiłek. Siedzenie w ciszy wydawało mi się niezręczne.
– Troszeczkę – przyznała, z delikatną chrypką w głosie. – Mam wrażenie, że minęły wieki, kiedy ostatni raz się wyspałam.
– Rozumiem cię aż za dobrze – odparłem z lekkim uśmiechem. Spanie w podróży nigdy do najprzyjemniejszych nie należało. Chociaż ona mi nie wyglądała na osobę podróżującą; nie miała żadnych bagaży, środka transportu. Miała za to ostrą broń i morderczego adoratora. Nie chciałem roztrząsać tamtego zdarzenia, to, co się stało, nie było moją sprawą. 
Z początku było trochę drętwo, ale z czasem nasza rozmowa zaczęła brzmieć coraz bardziej normalnie. Wewnętrznie cieszyłem się, że wreszcie jako tako zaczęliśmy się dogadywać. Nieodłączna presja zaczynała mnie lekko męczyć.
Słyszałem co jakiś czas otwierające się drzwi i szalejącą na zewnątrz burzę. Za każdym tym razem dziewczyna zwracała swoje ametystowe oczy w stronę wejścia. W pewnym momencie Add wyłączyła się; jej mięśnie napięły się i wzrok błądził ponad moim ramieniem. 
– Coś się stało? – spytałem, zauważając jej nagłą zmianę nastroju.

<Add?>

Liczba słów: 472

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz