Ta dziewucha cholernie mnie wkurzała, gdybym mógł, zmieszałbym, ją z błotem jak to bywało w przypadku moich sług. Niestety tym razem nie mogłem, tego zrobić grzecznie znosząc, ją aż do końca tego durnego balu a jak się okazało nawet dłużej.
Cholerny dziad musiał, wymyślić coś takiego może wracać do siebie i tam spać nie ma, przecież aż tak daleko więc czemu musi zostać tutaj na noc?
Odruchowo odwróciłem, odwróciłem głowę w stronę ojca, wzrokiem prosząc, go by pomógł, mi z tą natrętną babą ten jednak spojrzał, na mnie z pilotowaniem dając mi do zrobienia, głowę w stronę ojca wzrokiem prosząc, go by pomógł mi z tą natrętną babą, ten jednak spojrzał na mnie z pilotowaniem, dając mi do zrobienia, że nie może mi pomóc.
Cholera to on tu jest, przyszłym królem koronacja za miesiąc a wciąż nic nie zrobi z dziadkiem, czyżby to wszystko był plan? Tylko dlaczego mam w nim uczestniczyć nie chce, to w całe mi się nie podoba.
- Mam tego dość - Warcząc, pod nosem zaciskałem, ręce w pięciu nie mogąc znieść z tej durnej baby.
- Czego masz dość mój drogi panie? - Jej głos wkurzał mnie, jeszcze lepiej by było, gdyby się zamknęła i dała, mi się spokoju żyć naprawdę jako człowiek mi nie wadzi, ale jako moja narzeczona już tak nie chce jej, nie chce tego ślubu, nie kocham tej kobiety.
- Mam dość ciebie - Wyszeptałem, cicho wpatrując, się w ziemię wiedząc, że i tak mnie, nie usłyszała.
- E to słucham, co mówiłeś, nie usłyszałam - Zaczęła trochę zawiedziona brakiem mojego zainteresowania, a i patrzenia na nią, gdy do mnie mówiła.
- Nie usuwaj, głupiej ile można dziewczyno Ty mnie nie kręcisz, nie chce z tobą być, nie pokocham cię nigdy, więcej przestań to robić, nie zdobędziesz mnie, a ja będę tak długo się bronił, dopóki nie dasz mi spokoju - W tej chwili nie wytrzymałem.
Wiem, że to, co zrobiłem, było bardzo niegrzeczne, ale nie mogłem inaczej żyłka, którą naciągałem, przyczepiając do niej wszystkie problemy, w końcu pękła, a wszystko, co w niej było, po prostu wyszło, z moich ust niech się cieszy, że powiedziałem tylko to gdybym nie ugryzł, się w języku wyzwałbym ją od najgorszych.
- Victor - Mój dziadek, który słyszał moje słowa trochę... Mało powiedziane się zdenerwował moimi słowami, mój ojciec natomiast stal spokojnie nawet nieprzejęty tym, co do tej głupiej dziewczyny powiedziałem. - Masz, natychmiast przeprosić pannę Elizę nie wolno ci się tak do niej zwracać - O proszę, więc tak się nazywa, jako nie specjalnie zapamiętałem jej imię, choć powtarzano mi go w kółko no cóż, nie moja wina, że nie interesuje, się tą kobietą nie będę się do niczego zmuszał.
- Nie mam zamiaru - Burknąłem, nie mając, za co przepraszać powiedziałem, jej tylko prawdę nie czuje, się winny a przepraszać za niewinność nie będę.
Nie powinienem, tego mówić nie przy nim powinienem się, uciszyć a teraz nawet nie wiem, kiedy dostałem w twarz.
Zabolało, nawet trochę jednak szok był zbyt duży, by o tym teraz myśleć.
- To ty robisz - Słyszałem, głos ojca staje się, mojej obronie a ja cieszę się w duchu, że nie widział tego nikt prócz naszej rodziny tej głupiej dziewczyny i mojego sługi wszyscy już poszli, więc upokorzenia aż tak dużego nie ma.
- Zasłużył - Warknął mój dziadek. - Jest tak samo szczenięcy, jak Ty, obu powinienem wydziedziczyć - No i zaczęło, się przeze mnie, pokłócili się, a mi serce bije coraz szybciej „jaki wstyd".
- Przestańcie - Wydusiłem, czując mrożący krew w żyłach gniew, unosząc, głowę rozumiejąc, że i tak nikt mnie nie posłucha. - Zamknijcie się! - Krzyknąłem, czując zimny chłód na rękach rozprowadzający się po zamku.
Zaskoczony rozejrzałem się, nie wierząc, w to widzę "co ja zrobiłem". Dopiero teraz doszło, do mnie co się stało, pół salonu było, obłożona lodem to ja? Jak ja to..
- Co Ty robisz? - Wszyscy stali, jak wryci nie widząc, co stało się właśnie z połową salonu.
- Ja... Nie wiem - Wydusiłem, pierwszy raz czując, strach uciekając z salonu do swojego pokoju, nie mogąc znieść ich spojrzenia.
Zamknięty w komnacie usiadłem, na ziemi nie rozumiejąc, co się dzieje, co gorsza moje ręce wciąż zamrażały wszystko, co dotknęły.
Nic nie rozumiałem, to wszystko było takie trudne, przecież jestem człowiekiem skąd ta moc? Co tu się do działa dzieje. CO SIĘ DZIEJĘ...
< Yuri ale czary xD >
Cholerny dziad musiał, wymyślić coś takiego może wracać do siebie i tam spać nie ma, przecież aż tak daleko więc czemu musi zostać tutaj na noc?
Odruchowo odwróciłem, odwróciłem głowę w stronę ojca, wzrokiem prosząc, go by pomógł, mi z tą natrętną babą ten jednak spojrzał, na mnie z pilotowaniem dając mi do zrobienia, głowę w stronę ojca wzrokiem prosząc, go by pomógł mi z tą natrętną babą, ten jednak spojrzał na mnie z pilotowaniem, dając mi do zrobienia, że nie może mi pomóc.
Cholera to on tu jest, przyszłym królem koronacja za miesiąc a wciąż nic nie zrobi z dziadkiem, czyżby to wszystko był plan? Tylko dlaczego mam w nim uczestniczyć nie chce, to w całe mi się nie podoba.
- Mam tego dość - Warcząc, pod nosem zaciskałem, ręce w pięciu nie mogąc znieść z tej durnej baby.
- Czego masz dość mój drogi panie? - Jej głos wkurzał mnie, jeszcze lepiej by było, gdyby się zamknęła i dała, mi się spokoju żyć naprawdę jako człowiek mi nie wadzi, ale jako moja narzeczona już tak nie chce jej, nie chce tego ślubu, nie kocham tej kobiety.
- Mam dość ciebie - Wyszeptałem, cicho wpatrując, się w ziemię wiedząc, że i tak mnie, nie usłyszała.
- E to słucham, co mówiłeś, nie usłyszałam - Zaczęła trochę zawiedziona brakiem mojego zainteresowania, a i patrzenia na nią, gdy do mnie mówiła.
- Nie usuwaj, głupiej ile można dziewczyno Ty mnie nie kręcisz, nie chce z tobą być, nie pokocham cię nigdy, więcej przestań to robić, nie zdobędziesz mnie, a ja będę tak długo się bronił, dopóki nie dasz mi spokoju - W tej chwili nie wytrzymałem.
Wiem, że to, co zrobiłem, było bardzo niegrzeczne, ale nie mogłem inaczej żyłka, którą naciągałem, przyczepiając do niej wszystkie problemy, w końcu pękła, a wszystko, co w niej było, po prostu wyszło, z moich ust niech się cieszy, że powiedziałem tylko to gdybym nie ugryzł, się w języku wyzwałbym ją od najgorszych.
- Victor - Mój dziadek, który słyszał moje słowa trochę... Mało powiedziane się zdenerwował moimi słowami, mój ojciec natomiast stal spokojnie nawet nieprzejęty tym, co do tej głupiej dziewczyny powiedziałem. - Masz, natychmiast przeprosić pannę Elizę nie wolno ci się tak do niej zwracać - O proszę, więc tak się nazywa, jako nie specjalnie zapamiętałem jej imię, choć powtarzano mi go w kółko no cóż, nie moja wina, że nie interesuje, się tą kobietą nie będę się do niczego zmuszał.
- Nie mam zamiaru - Burknąłem, nie mając, za co przepraszać powiedziałem, jej tylko prawdę nie czuje, się winny a przepraszać za niewinność nie będę.
Nie powinienem, tego mówić nie przy nim powinienem się, uciszyć a teraz nawet nie wiem, kiedy dostałem w twarz.
Zabolało, nawet trochę jednak szok był zbyt duży, by o tym teraz myśleć.
- To ty robisz - Słyszałem, głos ojca staje się, mojej obronie a ja cieszę się w duchu, że nie widział tego nikt prócz naszej rodziny tej głupiej dziewczyny i mojego sługi wszyscy już poszli, więc upokorzenia aż tak dużego nie ma.
- Zasłużył - Warknął mój dziadek. - Jest tak samo szczenięcy, jak Ty, obu powinienem wydziedziczyć - No i zaczęło, się przeze mnie, pokłócili się, a mi serce bije coraz szybciej „jaki wstyd".
- Przestańcie - Wydusiłem, czując mrożący krew w żyłach gniew, unosząc, głowę rozumiejąc, że i tak nikt mnie nie posłucha. - Zamknijcie się! - Krzyknąłem, czując zimny chłód na rękach rozprowadzający się po zamku.
Zaskoczony rozejrzałem się, nie wierząc, w to widzę "co ja zrobiłem". Dopiero teraz doszło, do mnie co się stało, pół salonu było, obłożona lodem to ja? Jak ja to..
- Co Ty robisz? - Wszyscy stali, jak wryci nie widząc, co stało się właśnie z połową salonu.
- Ja... Nie wiem - Wydusiłem, pierwszy raz czując, strach uciekając z salonu do swojego pokoju, nie mogąc znieść ich spojrzenia.
Zamknięty w komnacie usiadłem, na ziemi nie rozumiejąc, co się dzieje, co gorsza moje ręce wciąż zamrażały wszystko, co dotknęły.
Nic nie rozumiałem, to wszystko było takie trudne, przecież jestem człowiekiem skąd ta moc? Co tu się do działa dzieje. CO SIĘ DZIEJĘ...
< Yuri ale czary xD >
Liczba słów: 694
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz