niedziela, 26 maja 2019

Od Tetsu CD Kise

Byłem, zaskoczony nawet bardzo zaskoczony nie spodziewałem się takich słów z jego ust, mimo to bałem się ruszyć, mocno ściskając swoją zabandażowaną rękę. Tak naprawdę w głowie po cichu zastanawiałem się, czy on nie chce mnie oszukać, mówi tak tylko dlatego, że chce mi pomóc, ale ja nie potrzebuje pomocy, jestem silny dam sobie sam radę.
Tss kogo ja oszukuję, powoli tracę chęci do życia, a mój stan psychiczny wciąż się pogarsza mam dość udawania, mam dość zakładania maski, która ukrywa moją prawdziwą twarz. Twarz zrujnowanego człowieka, twarz istoty pragnącej śmierci, gdyby mnie ni znalazł, już zakończyłbym swoje życie, zostawiając swoją siostrę na pastwę świata. Dopiero teraz zaczynam, sobie to uświadamiać, a jednak wciąż czuje do niego żal za uratowanie mojego beznadziejnego życia.
Nie zostanę, tu ucieknę. Wyprowadzę się, ten dom nie jest już miejscem dla nas, matka ma nas gdzieś, a ojciec cóż mogę mieć podejrzenia, że nie jestem jego synem, już kiedyś dawał mi to do zrozumienia, więc nie zaskoczyłaby mnie ta informacja.
- Więc chcesz zostać - Wyszeptałem, poruszając delikatnie głową w stronę blondyna, gdzieś tam w środku strasznie bojąc się tego odrzucenia, wciąż nie wiem, czy znudzony mną nie postanowi odejść, nie mam siły znosić już kolejnego ostrza w sercu.
Od kont tylko pamiętam, mama była zajętą pracą, jednak przed narodzinami Toshi miała czas dla mnie, dopiero później zaczęło jej go brakować. Rozumiałem oczywiście, że przy niemowlaku jest dużo pracy, jednak z czasem te obowiązki zaczęły spadać na mnie, a mama jak by zaczęła oddalać się od rodziny. To wtedy ojciec zaczął pić i bić nas bez przyczyny do dziś nie rozumiem, czym na to wszystko sobie zasłużyłem, chyba los naprawdę chciał mnie ukarać za błędy moich rodziców lub – co gorsza – za błędy, które sam kiedyś w poprzednim życiu popełniłem, a tego oczywiście nie pamiętam. Czasem chciałbym umrzeć, by zacząć swoje życie na nowo może wtedy wszystko buło by znacznie prostsze a ja nie popełniłbym tych samych błędów po raz drugi.
- Chce, chce zostać z wami, bez względu na to, co teraz sobie myślisz, uwierz mi. Ja naprawdę nie robię tego z zamiarem zmycia swego długu z siebie - Odparł, chwytając delikatnie a równocześnie niepewnie moją dłoń, nie wiedząc, czy może posunąć się o tego czynu.
- Cóż uratowałeś mi życie i muszę być ci wdzięczny, mimo to na przyszłość wolałbym, byś mnie po prostu zostawił w spokoju - Po tych słowach zauważyłem, zmianę na jego twarz nie wiem, czy się zdenerwował moimi słowami, czy poczuł niesmak spowodowane tą beznadziejną płytkością mojego myślenia. Nie byłem w stanie jednak się tego dowiedzieć, gdyż krzyk mojej małej siostry dochodzący z dołu wymusił na mnie reakcję natychmiastową, musiałem wstać i choć zakręciło mi się w głowie, przez co upadłem na kolana, byłem w stanie wstać, nie przejmując się rozwalonym kolanem, by jak najszybciej biec na dół, gdzie coś mogło dziać się mojej małej gwiazdeczce.
Nie myliłem się, mój ojciec zaprosił pijusów do domu, a jeden z nich w obrzydliwy sposób próbował dotykać Toshi, za co dostał pięścią prosto w mordę, czym sobie zasłużył. Nikt nie będzie dotykał mojej siostry, niech sobie uważa. Wycofałem się ostrożnie z siostrą, zauważając ojca, który podszedł do nas. Śmierdział alkoholem, do tego machał tą butelką z wódką, to było okropne, jak może pozwolić na to, by jego córka to widziała.
- Co tu się dzieje? - Spytał, albo raczej wybełkotał. Ledwo kontaktując ze światem, pieprzony pijak taki powinien zostać pozbawiony praw lub zamknięty w jakimś ośrodku.
- Twój durny syn uderzył mnie w twarz - Warknął, nieznany mi gość, na co ojciec spiorunował mnie wzrokiem, podnosząc na mnie rękę, cudownie teraz oberwie mi się za to, że stoję w obronie jego dziecka, trudno nic na to nie poradzę, chyba moje ciało już przywykło do tego bicia.
Zamknąłem oczy, by przypadkiem nie popłynęła mi łza, gdy uderzy mnie w twarz, nie chce, by ktoś zobaczył, że taki cios mnie poruszy.
Zaciskając wargi czekałem na cios, który nie nadchodził, zaskoczony otworzyłem oczy. Patrząc, na którego ojca rękę mocno ściskał Kise, kiedy on się tu zjawił? Strach chyba trochę mnie sparaliżował, co spowodowało, że zabrakło mi języka w gardle.
- Kim ty jesteś?- Mój ojciec się wkurzył, nie mógł mnie dotknąć w tej chwili, bo na drodze stał mu wyższy mężczyzna nawet od niego.
- To nie istotne proszę nie robić krzywdy swojemu dziecku, jest pan pijany, niech się pan uspokoi i pomyśli nad swoim zachowaniem - Kise mówił do niego spokojnie, co chyba jedynie bardziej wkurzało mojego ojca.
- To nie mój syn moja żona puściła się z jakimś gościem - Warknął, cóż to mnie nie zaskoczyło, już kiedyś mi to powiedział, więc znoszę jego słowa w ciszy. - Wypieprzać mi do pokoju nie chce was widzieć dziś na oczy - A ty - Ty lepiej nie wtrącaj się w nie swoje sprawy - Wyrwał rękę z uścisku blondyna, idąc do salonu.
To była szansa, by uciec, uciec do pokoju gdzie zamknąłem, nas na wszystkie spusty wiedząc, że tylko tu będziemy bezpieczni, przed ojcem i jego kolegami.
- Nie płacz, słońce nikt cię nie skrzywdzi - Szepnąłem, do mojej małej rozpłakanej siostry biorąc, ją w ramiona siadając z dzieckiem na łóżku, patrząc spokojnie na Kise, teraz mógł zobaczyć, jak wygląda moja rodzina, nie jest to przyjemny widok, dlatego tak bardzo starałem się uniknąć tej konfrontacji, tego upokorzenia i wstydu za rodziców.
Głaszcząc delikatnie siostrę po głowie, starałem się być silny, nie chciałem, by widziała, że i ja w tej chwili bardzo cierpię, pragnąłem. By jedynie zasnęła, wtedy na pewno zazna spokoju. A wtedy i ja odetchnę z ulgą, czego mi bardzo trzeba.

***

- Przepraszam - Wyszeptałem do blondyna, gdy dziewczyna spała, już spokojnie w moich ramionach głowę opierając na mojej klatce. Ręką przez sen ściskając ucho psa, który cały czas grzecznie przy nas siedział, pilnując, aby nic nam się nie stało.
- Za co przepraszasz? - Kise spojrzał na mnie zaskoczony, nie wiedząc, dlaczego takie słowa wypłynęły z moich ust w jego stronę.
No nie, niech sobie nawet nie żartuje. Przecież to, co zobaczył, było straszne, powinienem zapaść się pod ziemię z upokorzenia, dlaczego musiał to widzieć teraz na pewno myśli, że mieszkam w jakieś patologicznej rodzinie, ale nie do końca tak jest. Moi rodzice po prostu mają problemy, a odbija się to na nas szczególne na mnie, ale jakoś sobie z tym radzę.
- Za tą sytuację na dole - Wyjaśniłem, skoro nie rozumiał, to musiałem mu to wytłumaczyć, by nie było nieporozumień w tej oto sprawie.
Mężczyzna uśmiechnął się łagodnie, delikatnie kładąc mi rękę na głowie, czochrając moje włosy, pozostawiając je w totalnym nieładzie.
- To nie twoja wina za to przepraszać nie musisz - Wyjaśnił, uśmiechając się tak radośnie, nagle cały stres i niepewność wyparowała, a ja poczułem, się znacznie lepiej wiedząc, że mamy go przy sobie dzięki niemu wszystko może się zmienić na lepsze.
Położyłem powoli siostrę na łóżko, całując ją w czoło, po cichu, by nie obudzić dziecka podchodząc do szafki zamkniętej na kluczyk, do której tylko ja miałem dostęp.
Szukałem w niej papierów dotyczących testamentu mojej babci, jeśli go znajdę, nasze życie się zmieni, zrobię wszystko, by tak właśnie było, nawet jeśli będę musiał rzucić szkołę.
- Czego szukasz, jeśli mogę wiedzieć? - Głos blondyna szybko sprowadził mnie na ziemię, a głowa sama odwróciła się w jego stronę.
- Szukam testamentu. W wieku piętnastu lat straciłem babcie, jedyną osobę, która mnie rozumiała. Wiedziała, co czuje. Po śmierci przepisała mi małą chatkę, wystarczy dla nas. Nie pozwolę, aby Toshi tu została, muszę ją zabrać, a ta chatka jest naszym jedyny rozwiązaniem, muszę znaleźć testament, by przypomnieć sobie, gdy jest, a wtedy zobaczymy - Wyjaśniłem, szukając papierów gdzieś tam zaginionych wśród wszystkich notatek do szkoły.
- A co zrobisz później? - To pytanie spowodowało nagłe zatrzymanie moich dłoni. Cóż trafił w słaby punkt, jeszcze nie wiedziałem. Co zrobię, dalej byłem zagubiony i tak naprawdę chciałem tylko uciec, jeśli tego nie zrobię, zabije się, bo nie wytrzymam już dłużej tego, co się tu dzieje.
Wiem, że impulsywne działanie dobre nie jest jednak to jedyny sposób, by uratować siostrę, pozbyć się brzemiennego kamienia na sercu i co najważniejsze stać się wreszcie zwyczajnym chłopakiem, który nie żyje cały czas w stresie, bojąc się o każdy następny dzień przez cholernego ojca i zeszmaciałą matkę nierozumiejącą co znaczy „rodzina".
-N-Nie wiem, nie myślę jeszcze o tym, jeśli będę musiał, zrezygnuję ze szkoły dla bezpieczeństwa Toshi i pójdę do pracy - Stwierdziłem, szukając papierów. Wiem, że to wszystko wydaje się skomplikowane, ale myślę, że tylko s taki sposób będę w stanie uwolnić się z tego piekła. Dom babci jest nieco oddalony od domu rodziców, ale to i lepiej przynajmniej nie będą nas nachodzić. Co ja mówię, mają nas w dupie i najlepsze mieliby się nami zainteresować? Wątpię, oni się już nie zmienią, a ja nie będę już walczył o dom, w którym nikt nie chce nie widzieć.
- Przemyśl to - Kise starał się mnie przekonać. Ja jednak nie chciałem słychać, nie mam już siły, potrzebuje spokoju, potrzebuje czasu, by wszystko sobie poukładać, to miejsce nie jest dobre dla nikogo z nas.
- Kise, nie mam już o czym myśleć to jedyne wyjście, choć z nami razem na pewno sobie poradzimy, dopóki nic się nie zmieni - Odparłem, wyciągając testament pisany na starych kartkach.
 - Co ja mówię. Oni nie zmądrzeją, a ja wykończę się tu z nimi, nie chce już tego, nie mam już siły - Szepnąłem, trzymając w dłoniach kartkę, czując w oczach łzy. Byłem zmęczony tym życiem, a chronienie siostry sprawiło mi jeszcze więcej trudności, dlatego tak bardzo chcę coś zmienić w swoim życiu.

<Kise? xD>
1549

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz