poniedziałek, 27 maja 2019

Od Cerise do Keyi

Nie widziała jednorożca, więc nie miałam po co tam stać, gdyż wyczulam zapach tegoż też okazu. Ruszyłam pędem do lasu, swoją naturalną szybkością. Drogę do osobnika znalazłam w szybkim tempie. Jednakże ten osobnik był ranny, uciekł przed złem. Róg był złamany, a on nie pozwalał się zbliżyć. To jednak za mało, by mnie zatrzymać.
- Spokojnie, pozwól sobie pomóc. - rzekłam do magicznego stworzenia. Niechętnie, ale przyjęło mą pomóc. Najpierw zabrałam trochę krwi, by schować ją do koszyczka, a następnie ułożyłam trochę błota i leczniczych ziół. Gdy wiedziałam, że kopytne stworzenie chce już się uwolnić, uciec to znalazłam się tuż przed nim. Spotkanie wzrokowe było właśnie tym. Koiło ból oraz w tym czasie mogłam zebrać trochę pyłu z rogu, który po zabiegu na nowo po paru chwilach odrośl.
- Gotowe. Powiedz, gdzie są ci, co cię skrzywdzili. Czas, by las pokazał swoją móc. - rzekłam, a on ruszył wraz ze mną. Za pomoc dostałam odpowiednie informacje oraz przepiękny wianek. Ukłoniłam się, a tuż po chwili ukryłam się zza drzewem i zaczęłam, rozmawiać z przyrodą. Każdy z nich miał swój indywidualny język co dla niepojętych oraz niektórych z nich brzmiały tak dobrze, ale też tak skomplikowany. Jednakże piękny na swój sposób oraz stary. Nieliczni mogli rozumieć mowę zwierząt bądź przyrody. Jestem wśród tych nielicznych, gdyż reszta je niszczy bądź też wycina. Są jednak miejsca, do których można się dostać i nikt tam nie wejdzie.
Przyroda pomogła oraz wezwałam zwierzęta na pomoc, by przegonić myśliwych. Może nawet wystraszyć ich. Zdecydowałam się, ruszyć ku nim. Szłam jednym ze szlaków, aż napotkałam ich na swej drodze.
- Panienka, chyba się zgubiła. - rzekł jeden z mężczyzn. Starszy, z kapeluszem oraz królikami na ramieniu, obrzydlistwo, nawet jako wilk, zjadłam jedynie to, co daje natura, ale też, gdy chce zapolować, to próbuje być ostrożna. Jednak podczas pełni jest trudno.
- Rodzice uczyli mnie, iż nie powinnam rozmawiać z obcymi. - powiedziałam łagodnie i ominęłam ich, to jednak nie zadziałało. Starszy mężczyzna złapał mą rękę, a młodszy zareagował.
- Widzisz ten Kaptur, to ona. To ją zwą Czerwony Kapturek. - szepnął młodszy do starszego. Ona słyszała wszystko i spojrzała na rękę starszego, po czym na nich. Zabrał swą dłoń, a wówczas mogłam wyprostować zgnieciony materiał płaszcza/pelerynki. Staliśmy tak przez dobre kilka długich ciągnących się minut, zanim ktokolwiek się ruszył. Mój oddech był równy, tylko ich nagle przyspieszył. Zauważyłam krople potu na czole starszego, a młodszy był wyraźnie zadowolony i szczęśliwy.
- Jestem twoim wielkim fanem, twoje dokonania się rozpowszechniania, inni też chcą tacy być. - powiedział, zachwycony i zaraz jeszcze prawie skakał z radości. Uśmiechnęłam się i wyjęłam z koszyczka świeże jabłko, po czym podałam młodemu je.
- Twoje słowa są bardzo miłe, cieszę, że kogoś inspiruje do działania. Jedynie nie podoba mi się to, jak ranicie tutejszą faunę i florę. Te dary, są cenne dla zwierząt, a nawet dla tych, którzy tu zamieszkują. - powiedziałam zgodnie z prawdą. Stary już chciał się wtrącić, jednak młodszy się zgodził i trzepnął w głowę starszego. Trochę mnie to zdziwiło, ale nie dałam tego po sobie poznać.
- Proszę wybaczyć mojemu dziadkowi, jednak bez polowań i wycinki lasów, nie mielibyśmy co jeść, ani gdzie mieszkać. - na nowo się młodszy odezwał. Był odmiany jak myśliwy, jednak z jego postury i mowy, oraz tego, jak chciał ukrywać herb rodziny, można było stwierdzić, iż należy do rodziny, bądź rodu szlachciców. Chciałam się odezwać, ale podeszła moja babcia. Poznała starca, a ten było widoczne, że jest zaskoczony, albo i zszokowany tym niespodziewanym spotkaniem.
- Kapturku wracaj do domu. Coś długo ci zeszło, moja córcia czeka z obiadem. Spiesz się, kochana. - rzekła. Jej kojący głos, był jak dar z niebios. Nawet jak go podnosiła, to aż strach. Jednak gdy wspomniała o mojej mamie, mina starszego mężczyzny wyrażała zamyślenie.
Cmoknęłam babcie w policzek i ułożyłam wianek na jej siwych włosach, jej uśmiech jak zawsze łapał za serce. Ukłoniłam się dwom mężczyznom, po czym ruszyłam do domu. Choć słyszałam rozmowę, to gdy zniknęłam im z pola widzenia, pobiegłam szybko do domu.
Mama mnie przywitała, dałam jej koszyk i ruszyłam do drewnianego stolika. Jedzenie już czekało, pachniało, a mój brzuch jak na zawołanie zakomunikował, że jest pusty i potrzeba go zapełnić. Uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść, nie widziałam nigdzie, reszty rodziny, ani swojego wilka. Pewnie gdzieś się z tatą włóczy.
Zjedzenie zeszło mi długo, gdyż kilka razy brałam sobie dokładki, a potem jeszcze siedziałam z mamą przy cieście i herbacie na werandzie.
Chciałam ją spytać o coś, ale wydawała się zamyślona, więc nie chciałam jej przeszkadzać i zamiast tego, zaczęłam jeść ciasto i pić herbatki.
- O co chcesz spytać Cerise? - spytała i spojrzała na mnie.
- Po drodze spotkałam rannego jednorożca, bo mi uciekł. Potem znalazłam myśliwych. Młodszy był z jakiegoś rodu bądź szlachty, a starszy jego dziadkiem. Gdy zjawiła się babcia, starszy był zszokowany. Znają się? - odpowiedziałam wszystko i na końcu spytałam. Mama nie była zaskoczona. Westchnęła tylko i spojrzała, na chmury.
- Zbiera się na deszcz. Co do babci, to powinnaś sama jej spytać. Jednak gdybym miała zgadywać, można powiedzieć, że kiedyś mieli ślub, gdy byli młodzi. Potem babcia zachorowała i powiedzieli mu, że nie żyje, ale przeżyła i była w ciąży. Więc można powiedzieć, że to był mój ojciec. Jednak on nie wiedział, bo jego rodzina nie lubiła babci i się jej pozbyła. - wyjaśniła mama. Spojrzałam w kierunku, w którym i ona patrzyła. Babcia właśnie wracała, była troszkę mokra, przez deszcz. Wstałam z krzesła, by zrobić jej miejsce. Uśmiechnęłam się i weszłam do domu, by zostawić je same. Ruszyłam do swojego pokoju, by zająć się swoimi sprawami. Przysłoniłam trochę zasłony, po czym odwiedziłam płaszczyk na wieszak. Usiadłam na łóżku i zajęłam się porządkami w pokoju.
Gdy było w miarę czysto, poszłam wziąć prysznic oraz przebrać się w piżamkę. Gdy wycierałam włosy i patrzyłam na okno, ulewa się wzmocniła. W powietrzu zapach deszczu i świeżości był miły dla nozdrzy, tak samo, jak słuchałam jak, wiatr buja gałęziami oraz liśćmi drzew. Tak przyjemnie i delikatnie, aż usypiająco. Odwiesiłam ręcznik i, ułożyłam głowę na poduszce, wtem na łóżko wskoczył Carmine. Uśmiechnęłam się, pogłaskałam wilczka po pyszczku i przymknęłam oczy.

~Następnego dnia~

Obudziły mnie promienie słońca, które przebijały się przez zasłony i padały na mą twarz. Zwlokłam się z łóżka, bo przecież taki dzień nie może się marnować. Przebrałam się, rozczesałam włosy i założyłam płaszczyk, oraz Kaptur przykrywając wilcze uszy. Pogłaskałam wilka i wyszłam z pokoju. Na stole leżała lista składników. Miałam udać się do miasta oraz do źródła niedaleko miasta. Trzeba przecież kupić jakieś składniki na obiad. Włożyłam listę do koszyczka i wyszłam z domu. Tak wcześnie, pewnie wszyscy śpią. Przed domem, siedziała mama z babcią, ku mojemu zdziwieniu. Przywitałam się z nimi i dostałam także monety, ma zakupy.
Biegiem ruszyłam do lasu, a gdy byłam już przy mieście, zwolniłam i powoli ruszyłam. Wyjęłam listę, by po kolei kupować i wykreślać kupione produkty.
Gdy miałam cześć ich, ruszyłam do źródełka, które było oddalone trochę od miasta. Zobaczyłam, że ktoś tam siedzi, rozpoznałam, zapach wiedziałam, że to ona.
- Znów się spotykamy. – zza drzew wyłoniłam się, dziewczyna się wystraszyła i wyjęła broń. Szybka się okazała.
- Czego tym razem chcesz? – warknęła, wypuszczając powietrze. Przechyliłam głowę i wskazałam palcem na to, co trzyma z tyłu.
- Co tam masz? Pokaz. - powiedziałam, ona jednak nie chciała. Więc w mgnieniu oka zabrałam jej księgę i trzymałam ją w dłoni tuż przed nią. - Ciekawa książka, już ją czytałam. Lubisz takie coś? - spytałam zaciekawiona i przekręciłam na ciekawą stronę, która opowiadała historie, o tym, co było przed nami i co będzie po nas. - Polecam Ci to, przeczytaj, jest naprawdę ciekawe i, możesz spojrzeć inaczej na świat. - dodałam.

Keya?

Liczba słów: 1243

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz