Przez chwile stałem, jak słup soli rejestrując jego słowa, o czym o w ogóle mówi/? Przecież w niczym mu nie pomogłem jedynej istocie, jakiej wczoraj pomogłem, to był smok biedny gad.. Jednak przecież chwileczkę to niemożliwe.
- To niemożliwe - Wydusiłem, na co moja słodka sistra chwyciła, mnie za rękę delikatnie szarpiąc, tak bym zwrócił swoją uwagę na jej osobie.
- Co się stało braciszku? - Od razu zareagowałem, odwracając twarz w jej stron z najpiękniejszym uśmiechem, jaki tylko potrafiłem wrzucić na swoją twarz.
- Ależ nic takiego idź, proszę poszukaj Nigou, ja zaraz przyjdę - Poprosiłem, na co mała Toshi kiwnęła, główką biegnąc, w stronę parku gdzie zapewne znajdował, się mój pies biegający wokół drzew goniąc może znów biedne wiewiórki, które niczym mu nie zawiniły. Jednak nie to teraz mnie interesowało, bardziej ciekawił mnie fakt tego kolesia, który właśnie przyszedł, podziękować nie bał się, że go zdemaskuje? Nie to byłoby, głupie w końcu sam bym zdemaskował, siebie pomoc takim jak on jest zakazana, ale nie bardzo mi ona przeszkadzała, nie myślałem o tym, czy łamie prawo, czy nie chciałem, tylko pomóc nic ponadto szczerze nie oczekiwałem podziękowań za to.
- Nie boisz się, tu przychodzi? Co, jeśli ktoś cię rozpozna - To pierwsze pytanie, które cisnęło mi się na usta, gdy tylko zostaliśmy sami.
***
- Wejdź proszę - Odparłem gdy wpuściłem do środka mojego psa i siostrę. - Tutaj będziemy mogli porozmawiać - Dodałem, wchodząc do kuchni, wysyłając psa i siostrę do pokoju, nie chcą by ta mała istota coś usłyszała i – co gorsza – rodzicom powiedziała.
- Nie boisz się wpuszczać obcego człowieka tym bardziej mnie do domu? - Zapytał, gdy tylko zjawił się, w kuchni stając na jej środku.
Spojrzenie moich oczu od razu skierowały się na jego twarz czy on sobie ze mnie kpił? Czemu miałbym się bać? Chce, okraść ten dom niech to zrobi, nie bardzo mnie to obchodzi, nienawidzę tego miejsca, ale to mój dom więc..
- Niespecjalnie, niech biorą, co chcą rodzice i tak nic nie zauważą, wrócą pewnie za kilka dni, po kłótni zawsze tak robią - Bąknąłem, bardziej do siebie niż do niego stawiając dwa kubki z herbatą na stole, do którego gestem ręki go zaprosiłem.
By w milczeniu siedzieć naprzeciw siebie, pijąc spokojnie napój, który przygotowałem.
- Pewnie wciąż bardzo boli cię to skrzydło - Zacząłem, podnosząc wzrok w jego stronę, przyglądając się mu uważnie, straszy mężczyzna, dobrze zbudowany, bardzo przystojny zapewne żonaty i dzieciaty z drugiej strony wygląda, na podrywacza więc mogę, się bardzo mylić oceniając książkę po złej okładce.
- Wiesz, trochę boli jednak ból nie jest już tak silny, jak dnia poprzedniego, gdyby nie ty pewnie dłużej bym się męczył - Miło było to usłyszeć, pierwszy raz w życiu ktoś mnie pochwalił to dziwne uczucie, którego nie do końca rozumiem.
- Nie znasz, mnie nie wiesz, jaki jestem - Szepnąłem, spuszczając wzrok to jasne, że go nie wydam, jednak nie wiem, skąd jest taki pewny tego, że no nie wydam, przecież mógłbym to zrobić, gdybym był inny...No właśnie, gdybym był inny.
Przez chwile trwała cisza, którą sam przerwałem, podnosząc głowę do góry.
- Jesteś, bardzo naiwny skoro nie wiedząc, kim jestem myśli, że nic nie powiem z resztą może i tak nie masz, się o co martwi tak jak ty o mnie, tak ja o tobie nic nie wiem, więc możesz, być spokojny mimo to nie ufałbym na twoim miejscu ludziom każdy z nich myśli tylko o sobie - Szepnąłem, zaciskając kubek w ręce, a w moim głosie słychać było żal mieszany ze smutkiem.
<Kise? xD>
861
- To niemożliwe - Wydusiłem, na co moja słodka sistra chwyciła, mnie za rękę delikatnie szarpiąc, tak bym zwrócił swoją uwagę na jej osobie.
- Co się stało braciszku? - Od razu zareagowałem, odwracając twarz w jej stron z najpiękniejszym uśmiechem, jaki tylko potrafiłem wrzucić na swoją twarz.
- Ależ nic takiego idź, proszę poszukaj Nigou, ja zaraz przyjdę - Poprosiłem, na co mała Toshi kiwnęła, główką biegnąc, w stronę parku gdzie zapewne znajdował, się mój pies biegający wokół drzew goniąc może znów biedne wiewiórki, które niczym mu nie zawiniły. Jednak nie to teraz mnie interesowało, bardziej ciekawił mnie fakt tego kolesia, który właśnie przyszedł, podziękować nie bał się, że go zdemaskuje? Nie to byłoby, głupie w końcu sam bym zdemaskował, siebie pomoc takim jak on jest zakazana, ale nie bardzo mi ona przeszkadzała, nie myślałem o tym, czy łamie prawo, czy nie chciałem, tylko pomóc nic ponadto szczerze nie oczekiwałem podziękowań za to.
- Nie boisz się, tu przychodzi? Co, jeśli ktoś cię rozpozna - To pierwsze pytanie, które cisnęło mi się na usta, gdy tylko zostaliśmy sami.
Blondyn nie odpowiedział, uśmiechając się do mnie jak głupi do sera, nie bardzo rozumiem o co mu chodzi, ale twarz przyznać muszę, ma bardzo ładną, jednak nie to jest teraz problemem, jeśli go rozpoznają, ja zostanę w to wciągnięty, a nie chce mieć większej ilości kłopotów niż już i tak mam.
- To może nie odpowiedzialne, ale choć za mną - Poprosiłem, idąc w stronę swojego domu, byłem ciekawy jego osoby w końcu to smok, ale pytać nie będę na ulicy to by mogło nam zaszkodzić, w domu nie ma, nikogo będziemy tylko my moja siostra i pies wole już ich obecność niż ludzi goniących nas z widłami.***
- Wejdź proszę - Odparłem gdy wpuściłem do środka mojego psa i siostrę. - Tutaj będziemy mogli porozmawiać - Dodałem, wchodząc do kuchni, wysyłając psa i siostrę do pokoju, nie chcą by ta mała istota coś usłyszała i – co gorsza – rodzicom powiedziała.
- Nie boisz się wpuszczać obcego człowieka tym bardziej mnie do domu? - Zapytał, gdy tylko zjawił się, w kuchni stając na jej środku.
Spojrzenie moich oczu od razu skierowały się na jego twarz czy on sobie ze mnie kpił? Czemu miałbym się bać? Chce, okraść ten dom niech to zrobi, nie bardzo mnie to obchodzi, nienawidzę tego miejsca, ale to mój dom więc..
- Niespecjalnie, niech biorą, co chcą rodzice i tak nic nie zauważą, wrócą pewnie za kilka dni, po kłótni zawsze tak robią - Bąknąłem, bardziej do siebie niż do niego stawiając dwa kubki z herbatą na stole, do którego gestem ręki go zaprosiłem.
By w milczeniu siedzieć naprzeciw siebie, pijąc spokojnie napój, który przygotowałem.
- Pewnie wciąż bardzo boli cię to skrzydło - Zacząłem, podnosząc wzrok w jego stronę, przyglądając się mu uważnie, straszy mężczyzna, dobrze zbudowany, bardzo przystojny zapewne żonaty i dzieciaty z drugiej strony wygląda, na podrywacza więc mogę, się bardzo mylić oceniając książkę po złej okładce.
- Wiesz, trochę boli jednak ból nie jest już tak silny, jak dnia poprzedniego, gdyby nie ty pewnie dłużej bym się męczył - Miło było to usłyszeć, pierwszy raz w życiu ktoś mnie pochwalił to dziwne uczucie, którego nie do końca rozumiem.
Kiwnąłem głową, gdy zakończył, swoją wypowiedź przestając mu się przyglądać, by nie wyjść na jakiegoś głupka, zawsze sytuacje krępujące potrafią, mnie załatwić dla tego wolałbym, sobie je odpuścić, by nie robić z siebie durnia wystarczy, że on już go z siebie zrobił, ja nie muszę, dzięki bogu jeszcze czasem myślę.
- To dobrze musisz jednak bardziej na siebie uważać i nie wiem, czy chodzenie tutaj przy ludziach jest, dobrym pomysłem ciesze się, że ci pomogłem i wspaniale się czuje z tym faktem, że wszystko jest, już w porządku jednak musisz pamiętać, że też jestem człowiekiem co jeśli cię wydam? Nie myślałeś o tym? Nie boisz się, że od razu po twoim wyjściu wezwę pomoc powiem, im jak wyglądasz i cię zdradzę, a wtedy na pewno cię już zabiją - Tylko zapytałem, chcąc wiedzieć, czy bierze życie na poważnie, czy może niepotrzebnie się o niego martwiłem, narażając siebie na niebezpieczeństwo.
- Nie muszę się, o to bać wiem, że tego nie zrobisz - Stwierdził, uśmiechając się do mnie, tak słodko aż serce na chwile mi stanęło, jest naprawdę uroczy..To znaczy co em nie, nic z tych rzeczy nie mogę patrzeć na niego pod pryzmat ładnej buźki.- Nie znasz, mnie nie wiesz, jaki jestem - Szepnąłem, spuszczając wzrok to jasne, że go nie wydam, jednak nie wiem, skąd jest taki pewny tego, że no nie wydam, przecież mógłbym to zrobić, gdybym był inny...No właśnie, gdybym był inny.
Przez chwile trwała cisza, którą sam przerwałem, podnosząc głowę do góry.
- Jesteś, bardzo naiwny skoro nie wiedząc, kim jestem myśli, że nic nie powiem z resztą może i tak nie masz, się o co martwi tak jak ty o mnie, tak ja o tobie nic nie wiem, więc możesz, być spokojny mimo to nie ufałbym na twoim miejscu ludziom każdy z nich myśli tylko o sobie - Szepnąłem, zaciskając kubek w ręce, a w moim głosie słychać było żal mieszany ze smutkiem.
<Kise? xD>
861
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz