Zaskoczony wpatrywałem się w plecy Księcia powtarzając w głowie to, co właśnie do mnie powiedział. Teraz przynajmniej wszystko układało się w całość i wyjaśniało to, że Victor posiada magiczne moce. Jednak czemu uważa to za coś złego? To, że jest tym "mieszańcem" jak sam siebie nazwał, nie jest niczym złym. Fakt wychowywał się jakby nie patrzeć pod surowym okiem dziadka, który gardzi odmieńcami, dlatego nie zdziwiłbym się, że mężczyzna również nie przepada za takimi jak ja i on sam... Nie chcę, żeby był w takim stanie, obiecałem sobie, że będę go bronił, a jak na razie patrzę jak cierpi i nic z tym nie robię.
- Victor... - odetchnąłem cicho i podszedłem do niego spokojnie, po chwili siadając na jego łożu. Nie wiedziałem, od czego mam zacząć, ale wiedziałem, że nie mogę go zostawić samego sobie, nie mogę pozwolić na to, by myślał, że jest w tym sam i nikt go nie rozumie.
- Wiem, co możesz sobie myśleć, ale uwierz mi magia nie jest niczym złym - szepnąłem łagodnie, głaszcząc mężczyznę delikatnie po plecach, jak za dawnych lat, kiedy nie mógł zasnąć lub czegoś się przestraszył.
- Co ty możesz wiedzieć? Gdyby magia nie była zła to mój dziadek nie tępiłby jej - mruknął i owinął się jeszcze szczelniej pierzyną, byleby odizolować się ode mnie. Uśmiechnąłem się smutno i mimo wszystko nie miałem zamiar tak łatwo mu odpuścić.
Przez kilka minut stałem w miejscu zamurowany, ale w końcu odłożyłem na bok wiaderko z wodą, które przez cały czas trzymałem, a przyniosłem je tu z nadzieją, że młody mężczyzna będzie chciał się wykąpać.
- Magia nie jest zła, zależy, kto jej używa i w jakich celach mu służy. Nie wszystkie istoty używające magii są złe. Król nie potrafi tego pojąć i dlatego jest taki, a nie inny. Trzyma się mocno starych obyczajów i nawet nie chce spojrzeć na to z innego punktu widzenia - wytłumaczyłem spokojnie, choć wiedziałem, że moje słowa nie podziałają od razu i będzie trzeba czasu, by pokazać mężczyźnie, że to, kim jest nie czyni go kimś gorszym.
- To nie zmienia faktu, że jestem potworem i tego, że pewnie ten dziad już planuje jak wysłać mnie na stos - burknął, patrząc na mnie podłamanym wzrokiem przez ramię.
- Nie jesteś potworem, jesteś młodym, przystojnym Księciem, za którym ogląda się każda kobieta - pokręciłem głową, wstając nagle z łóżka. - Tego, co zrobi twój dziadek nie możesz być do końca pewny, a teraz koniec dołowania się, nie będziesz cały dzień leżał w łóżku - obszedłem mebel dookoła, po czym zerwałem gwałtownie kołdrę ze skulonego ciała mężczyzny.
- Dlaczego to robisz? - spiorunował mnie wzrokiem, a ja przez chwilę nie wiedziałem, o co mu chodzi.
- Robię, co? - uniosłem jedną brew, w międzyczasie składając pościel na równą kosteczkę, by następnie odłożyć to na brzeg łóżka.
- To, co robisz - wywrócił oczami zirytowany, choć dalej nie pojmowałem, dlaczego ma taki nastrój podczas rozmowy ze mną. - Dlaczego uważasz, że magia jest dobra, skoro wszyscy tutaj uważają, że tak nie jest?! - wybuchnął i dopiero teraz zrozumiałem, co miał na myśli. Niestety nie mogę mu odpowiedzieć teraz na to pytanie, bo wtedy musiałbym zdradzić to, kim jestem, a nie wiem, czy chcę to, aby na pewno zrobić, muszę to sobie jeszcze przemyśleć.
- Przygotuję ci kąpiel, wasza wysokość - odpowiedziałem wymijająco i wróciłem po wiaderko, podchodząc do dużej wanienki znajdującej się tuż za parawanem. Wlałem wodę do środka i czekałem już tylko aż Victor raczy wstać i się umyć. Jednak ten wyjątkowo się gramolił z wyjściem z łóżka, a jego ruchy były tak wolne, że chyba żółw drepcze sobie na tych swoich krótkich łapkach.
Mimo wszystko po jakimś czasie zauważyłem jak Książę z owiniętym wokół pasa ręcznikiem, podchodzi do wanienki i zanurza dłoń w przejrzystej wodzie.
- Cholera, Yuri! Ta woda jest lodowata - spojrzał na mnie z wyrzutem i jak obrażone dziecko ukrył się znowu za parawanem. No cóż, zapomniałem, że po takim czasie woda może się zdecydowanie za bardzo schłodzić. Przyznaję, nie przemyślałem tego, zakładałem, że szybciej mi się uda go zmusić do kąpieli.
- Zaraz to naprawię, panie - wymamrotałem pod nosem i oczywiście nie miałem zamiaru nawet wracać się do kuchni po ciepłą wodę. Zamiast tego wyciągnąłem rękę przed siebie, kierując ją bardziej w stronę wody, która dzięki mojej mocy zaczęła się nagrzewać do takiego stopnia, że po chwili już wrzała.
- Gotowe - oznajmiłem i uśmiechnąłem się pod nosem, obserwując ponownie wyłaniającego się zza zasłony Victor'a. Podszedł niepewnie do swojej drewnianej wanny, rzucając mi podejrzliwe spojrzenie. Chyba nie spodziewał się, że tak szybko mi to pójdzie. Niespodzianka.
Tym razem postanowił włożyć do wody stopę, lecz i tym razem coś nie wyszło, bo odskoczył na bok z krzykiem, przepełnionym bólem. Niefortunnie przy tej czynności ręcznik uwiązany wokół jego talii zsunął się prosto na podłogę. Całe to zajście obserwowałem z dość widocznym uśmiechem i rozbawieniem.
- Kurwa! To jest wrzątek! - dotknął swojej pewnie lekko poparzonej stopy i syknąłem pod nosem, oceniając chyba szkody. Na jego szczęście żadnych nie było, gdybym chciał mu zrobić krzywdę, to już dawno bym to zrobił.
- Yuri... - spojrzał nagle na mnie spod byka, ogarniając, że to wszystko tylko i wyłącznie moja sprawka.
- Właśnie sobie przypomniałem, że miałem w czymś pomóc Josephowi - uśmiechnąłem się do niego niewinnie i zacząłem się powoli wycofywać w stronę drzwi. Przed ucieczką z komnaty, wskazałem dyskretnie palcem w stronę krocza mężczyzny, na co ten podążył za wskazanym przeze mnie kierunkiem wzrokiem. Nagle zauważył brak swojego zakrycia i pospiesznie szarpnął je z ziemi, zakrywając swoje dolne partie ciała.
- Yuri! - krzyknął, a mnie już nie było, bo z cisnącym mi się na usta śmiechem szybko szedłem korytarzem, byleby nie być ofiarą gniewu Księcia.
~~*~~
Po południu dostałem informację od Josepha, że Król postanowił zatuszować całą sprawę z Victor'em i udać, że nic się nie stało. To oznaczało, że mężczyzna będzie musiał udawać zwykłego młodego człowieka, jakim był dotychczas. Trochę to niesprawiedliwe, ale kłócić się władcą nie mogę, więc pozostało mi sprawdzenie jak radzi sobie jasnowłosy.
Gdy wszedłem do komnaty Księcia zastałem go siedzącego na łóżku, z głową lekko spuszczoną ku podłodze. Nie wiedząc, w jakim aktualnie stanie psychicznym się znajduje, mimo wszystko podszedłem do niego, ciekawe czy w ogóle zauważy, że wszedłem tutaj bez pukania.
- A już myślałem, że skończysz z tym dołowaniem się. Powinieneś się cieszyć, że Król postanowił przymknąć na to oko - westchnąłem cicho i patrzyłem, jak Victor bawi się nerwowo palcami, nie nawiązując ze mną kontaktu wzrokowego.
- Wolałbym już umrzeć, niż być tym czymś - mruknął pod nosem, mając wzrok utkwiony w zupełnie odległym i nieznanym mi punkcie. No tak, bo lepiej użalać się nad swoim losem, niż zawalczyć o to, co się już ma. Wiem, jak musi się czuć, bo sam kiedyś miałem moment, że czułem istną nienawiść do siebie, gdyż przez to, kim jestem, spotykały mnie same złe rzeczy, ale potem zrozumiałem, że trzeba jakoś iść dalej... Może i z ranami i zniszczoną psychiką, ale iść dalej. Dzięki temu dotarłem tutaj i mogłem poznać pewnego małego gówniaka, który w tym momencie zapewne ma w głowie tysiąc myśli na sekundę.
- Nie myśl za dużo, bo zrobisz sobie krzywdę - prychnąłem pół śmiechem i od razu zakryłem sobie dłońmi usta, gdy tylko mężczyzna podniósł na mnie wzrok. - Wybacz nie chciałem tego powiedzieć na głos - uśmiechnąłem się niewinnie, a Victor trochę poirytowany pokręcił nosem. No super...
- Yuri, wyjdź stąd lepiej, nie pomagasz wcale, więc po prostu zostaw mnie w spokoju - odparł beznamiętnie, a mnie trochę ukuły jego słowa, ponieważ naprawdę staram się jakoś go wesprzeć, ale nie mam pojęcia jak...
Wziąłem głęboki wdech, nie ruszając się z miejsca nawet na krok. Nie miałem w planach, by się go w tej chwili posłuchać i po prostu usiadłem obok niego, na co spojrzał na mnie niezrozumiałym wzrokiem, marszcząc jeszcze przy tym brwi.
- Słuchaj Victor, wiem, że marnie mi teraz wyszło pocieszenie ciebie, ale... Uwierz mi, że nie jesteś z tym sam - spojrzałem mu w oczy, przez chwilę próbując odgadnąć, jakie emocje kryją się za tymi niebieskimi oczami. - Wiem, co czujesz i z czym się musisz zmagać, ale uwierz mi, że bycie trochę innym od reszty nie jest takie złe. Mogą cię wyzywać do najgorszych, ale ty musisz wiedzieć, że to nie jest prawda i że nie jesteś sam. Jest pełno takich jak ty, nawet tutaj w zamku...
- Skąd możesz wiedzieć, jak ja się czuję? Jesteś wolny, nie jesteś jakimś mieszańcem... - pokręcił głową, nie chcąc jakby dopuścić do siebie moich słów.- Fakt nie jestem mieszańcem i mam trochę większą swobodę niż ty, ale... - zatrzymałem się nagle, czując, jak słowa ugrzęzły mi w gardle.
- Ale...? - spojrzał na mnie wyczekująco, chyba licząc na to, że skończę swoją poprzednią wypowiedź, która tak naprawdę może zmienić wszystko. Czy na pewno chcę ryzykować? Czy jestem gotowy aż tak się poświęcić?
Spojrzałem jeszcze raz na tego czasem aroganckiego gówniarza i stwierdziłem, że warto tego się podjąć. Jeśli ma mu to pomóc zmierzyć się z tym wszystkim, to zrobię to. Dlatego wziąłem głęboki wdech i oznajmiłem:
- Ale jestem taki sam jak ty.
<Victor? :3>
Liczba słów: 1463
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz