poniedziałek, 20 maja 2019

Od Keyi CD Cerise

Kroki z każdą sekundą stawały się głośniejsze. Ich rytm zrównał się z moim zaniepokojonym oddechem, a dłoń coraz mocniej ściskała sztylet. Kiedy kroki były niemal zaraz za mną, zatrzymałam się i wyciągnęłam ostrze. Zrobiłam to na tyle zręcznie, aby stanąć przed nieznajomą postacią i zachować bezpieczną odległość. 
Moim oczom ukazała się drobna i jakże ludzka dziewczyna. Księżycowe światło dokładnie ją oświetlało, podkreślając długie białe włosy. Jej głowę okrywał czerwony kaptur, który idealnie wpasowywał się w odcień oczu. 
Nie wyglądała na groźną, wręcz przeciwnie. Mogłoby się zdawać, że to słodka i niewinna istota. Wyraz twarzy nie zdradzał mi jakie ma zamiary. Dlatego też pozostawałam w gotowości do ataku. 
- Kim jesteś? – warknęłam, mrużąc niecierpliwie oczy.
Posłała mi lekki uśmiech, który nie potrafiłam rozszyfrować. W jej rękach spoczywał wiklinowy koszyczek. Z jego brzegów wystawały jakieś zioła i coś jeszcze, czego nie dałam rady rozpoznać.
- Tylko czegoś szukam. – wzruszyła ramionami. – Nie widziałaś może takiego białego konia? 
Jej głos był spokojny i nie zdradzał złych zamiarów. Rozluźniłam nieznacznie mięśnie i ostrożnie opuściłam rękę z bronią. 
- Konia? – uniosłam brwi.
Pokręciłam przecząco głową. Pytanie wydawało mi się dziwaczne i niezrozumiałe. Dziko żyjące konie raczej nie pojawiają się w tej okolicy, a nawet gdyby nie łatwo je oswoić. Dopiero po chwili przyszło mi na myśl coś całkiem oczywistego. Być może chodzi jej o Jednorożce? 
- Szkoda. – westchnęła i przeszyła mnie dokładnie wzrokiem. 
Poczułam, że coś jest nie tak, ale nie potrafiłam określić co dokładnie. Zaczęłam czuć się coraz bardziej niepewnie w jej towarzystwie. Jedyne osoby, które znałam i interesowały się podobnymi zwierzętami byli łowcy magicznych stworzeń i zabójcy. Czyżby była jednym z nich? Na pewno nie widziałam jej wśród zabójców, więc mało prawdopodobne. 
- Zaczekaj. – warknęłam, widząc, że dziewczyna zamierza odejść.
Nie doczekałam się odpowiedzi, a jej wyraz twarzy okazywał zirytowanie. Mruknęła coś pod nosem i ruszyła biegiem w środek lasu. 
Moje zdziwienie na pewno malowało się teraz na twarzy. Była w niej dziwna szybkość. Schowałam ostrze na swoje miejsce i poprawiłam włosy. 
Nie chcąc bardziej zaprzątać sobie głowy i niepotrzebnie się narażać, powróciłam do wcześniejszego celu jakim był dom. 
Kiedy dotarłam na miejsce, poczułam się bezpiecznie. Mogłam wreszcie odsapnąć i przestać nasłuchiwać, czy ktoś za mną podąża. 
Białowłosa długo jednak siedziała mi w głowie. Nie umiałam bowiem przestać analizować kim jest i co tak właściwie robiła w środku lasu. Szybko jednak zapomniałam o jej istnieniu i moje myśli skupiły się na czymś przyjemniejszym. 
Otworzyłam butelkę z winem i nalałam do pięknie ozdobionego kielicha. Trunek pozwolił mi bardziej się wyluzować i już za chwilę leżałam naga pod kołdrzyną. Powieki same opadały i niemal od razu zasnęłam.

Noc minęła szybko, a ja wstałam obolała i w marnym humorze. Słońce wskazywało na późny ranek i ponaglało mnie do wstania z łoża. Zrobiłam to bardzo niechętnie i powoli. Dzisiejszy dzień był wolny od wszelkich zajęć, a ja miałam w zwyczaju korzystać z niego w należyty dla mnie sposób – upijając się w spelunkach. 
Po szybkim prysznicu i chwili zamysłu, zdecydowałam, że pozostanę trzeźwa i nie będę bardziej się poniżać. Miejsca te nie cieszyły się popularnością, a tym bardziej dobrą opinią. Spotkałam się nawet z człowiekiem, który uważał, że chodzą tam marginesy społeczne. 
Westchnęłam zrezygnowana, kiedy skończyłam się ubierać. Ostatecznie zdecydowałam, że udam się do mojego mentora. Dawno mnie tam nie było, a przecież dni biegną nieubłagalnie. Na pewno się ucieszy.
Jak postanowiłam, tak zrobiłam i po dłuższym czasie siedziałam w wygodnym fotelu. 
- Powinnaś odwiedzić jakieś nowe miejsce. – zaśmiał się, jego zdolność oceny mojego humoru zawsze mnie zadziwiały. – Może w końcu poznałabyś odpowiedniego mężczyznę. 
Wzruszyłam ramionami, gryząc świeżo przyniesione jabłka. 
- Wiesz, że mam inne zajęcia. – rzuciłam wymijająco.
- Inne zajęcia? – prychnął wręcz drwiąco. – Twoje życie opiera się jedynie na myśleniu o zemście. Wiesz, że to Cię w końcu wykończy.
Trafił w punkt, powodując moje niezadowolenie. Za każdym razem słyszałam od niego to samo. 
- Przecież tego mnie uczyłeś. – wypomniałam mu oschłym tonem. 
Zdenerwowana wstałam i podeszłam do okna. Krajobraz był z tego miejsca piękny i ukazywał tajemniczość miasta.
- Jesteś młoda. Całe życie przed tobą. – westchnął, a jego ton głosu przybrał żałości. – Musisz zrobić krok na przód.
Odwróciłam głowę w jego stronę i jedyne na co się wysiliłam to nieszczery uśmiech. 
- Oczywiście Lorenie. – ruszyłam w jego stronę. – Idę jeszcze po książkę. Odwiedzę Cię za niedługo.
Pokłoniłam się przed nim i spojrzałam w ciemne oczy. Z każdą wizytą wyraźnie się starzał. Przybywało mu zmarszczek i ubywało włosów. Jedyne blizna ciągnąca się wzdłuż twarzy pozostawała wciąż taka sama. Jakby miała przypominać o niepowodzeniach. 
Udałam się do podziemi jego domu, gdzie trzymał pokaźny zbiór książek. Znajdowało się tutaj wiele pism, które zawierały pradawne historie i tajemnice. Co prawda nie było to dozwolone, ale dopóki nikt się nie dowie, są tutaj bezpieczne. 
Zabrałam to co chciałam i ruszyłam ku zacisznemu miejscu. Było to nieco oddalone od miasta źródło. Nikt tam nie chodził i mogłam w spokoju zająć się swoimi sprawami. Często tam uciekałam, chcąc odciąć się do reszty świata.
Na miejscu zajęłam wygodne miejsce i otworzyłam księgę. Jej zawartość miała opowiedzieć o dziejach magii i pradawnych wydarzeniach z nią związanych. Od niedawna szczególnie zainteresowały mnie sztuki magiczne. Chciałam się o nich dowiedzieć więcej i przede wszystkim jak można z tym walczyć. 
- Znów się spotykamy. – zza drzew wyłoniła się znajoma mi już białowłosa postać. 
W pierwszej chwili się wystraszyłam i skoczyłam na równe nogi, trzymając w ręku sztylet. Zacisnęłam zęby.
- Czego tym razem chcesz? – warknęłam, wypuszczając powietrze.
Starałam się szybko schować księgę za plecami. Król surowo by mnie ukarał za posiadanie takich przedmiotów, a przecież nie wiem kim jest ta dziewczyna. W najgorszym wypadku to ją będę musiała ją zlikwidować, aby ratować własny tyłek.

Cerise?

Liczba słów: 921

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz