poniedziałek, 27 maja 2019

Od Victor'a CD Yuri'ego

Nie byłem, przekonany co do jego słów miałem złe przeczucia i wiedziałem, że przez jego plan mogę mieć kłopoty, bo to będzie winien, jeśli coś stanie się księżniczce? Ja, bo przecież jestem istotą w pół nadnaturalną i to ja tu jestem obserwowany.
Może i Yuri chce mi pomóc, jednak jeśli nie przemyślał, dokładnie całej sprawy wina spadnie na mnie, a wtedy się z nim policzę pierwszy i ostatni raz wpadnie na jakiś plan.
Odetchnąłem, nie komentując nawet jego słów, nie mówiąc już o jego radości, chciałem tylko jak najszybciej zjeść wspólny posiłek i wyjść z jadalni to moje jedyne marzenie.
Mam nadzieję, że szybko to upłynie, poudaje, że ich sprawy mnie interesują, a potem zmyje się do pokoju jak to mam w zwyczaju z dala od tej przeklętej kobiety.
Grzecznie zasiadłem przy stole, patrząc w jeden pusty punkt, starając się nie zwracać uwagi ani na kobietę, ani na jej ojca nie mówiąc już o moim ojcu lub dziadku.
- A więc moja urocza młodzieży ślub odbędzie się za dwa tygodnie - Gdy usłyszałem to z ust mojego dziadka, prawie zadławiłem się napojem, którego właśnie sączyłem, przez chwile myśląc, że to jakiś śmieszny żart mogliby przynajmniej poczekać z dwa może trzy lata. Nie jestem gotowy na ślub. Nie chce do niego dopuścić tak szybko.
- Dlaczego tak wcześnie? - Nie wytrzymałem, księżniczka była zadowolona, a ja wściekły nie chce tego ślubu ponadto boje się, że Yuri mimo wszystko ma racje, a ta kobieta używa magi co jeśli to wszystko jest prawdą a ja wpadnę w tarapaty tylko dlatego, że na ślubnym kobiercu powiem tak. Coś okropnego, ślub z przymusu.
 - Nie odpowiada ci ta data? - W tej chwili głos zabrał mój ojciec, on zawsze mnie rozumiał, mimo że nie pokazywał, tego publicznie jednak dobrze wiem, że nawet on zrobić nic nie może jestem skazany na łaskę dziadka, to jest okropne rzygam takim prawem. Kiedy zostanę królem, to prawo przestanie istnieć z resztą nie tylko to.
- Ja - Chciałem coś powiedzieć, jednak nagle wszystkie oczy skierowały się na księżniczkę, która wpatrywała się z przerażeniem w lusterko.
Nie wiedziałem, co jej jest i czemu tak wszyscy na nią patrzą, dopiero gdy się jej przyjrzałem, oniemiałem. Cholera Yuri miał racje, ona wygląda jak brzydka starsza kobieta ohyda. I – co gorsza – już czuje spojrzenie dziadka na sobie, no super jestem winny, teraz na pewno wina spadnie na mnie, mimo to wydaje mi się, że było warto, ona nie ma prawa oszukiwać. Z drugiej strony, jeśli każdy pomyśli, że to moja wina wtedy księżniczka zostanie oczyszczona z zarzutów cudownie.
- Coś Ty narobił?! - To pytanie zmieszane z gniewem dało mi do myślenia, nie myliłem się on naprawdę myśli, że to ja. Cóż naprawdę musiałem mu zajść za skórę, by tak bez podstaw obwiniać swojego wnuka. Bo co jestem inny to już wszystkiemu winny? Brednie, nie zgadzam się na takie traktowanie, tym razem sobie nie zasłużyłem.
- To nie ja - Przyznałem, chociaż dobrze wiedziałem, że przy tym stole nikt mi nie wierzy, nawet księżniczka wyglądała na taką, która w tej chwili zaczyna mnie nienawidzić. To akurat mi odpowiadało, może da mi wreszcie spokój, nie chce się z nią użerać. Jest dla mnie tylko i wyłącznie chodzącym problemem.
- Nie Ty? Nie kłam, przyznaj się albo zajdź mi z oczu okropny kłamco - Przesadził, nie dam się tak traktować, temu staruchowi nawet mój ojciec tak do mnie nie mówi, więc on tym bardziej prawa na to nie ma. Nie zgadzam się na takie traktowanie.
- A żebyś wiedział, że wyjdę. Nie chce z wami tu być, pocałujcie mnie, wiecie gdzie - Wy warczałem, wstając z krzesła, z gniewem widocznym w oczach a słyszalnym w głosie wyszedłem z jadalni, nawet nie jedząc tego zakichanego śniadania. Jakoś straciłem apetyt. Co za beznadziejna sytuacja no naprawdę.
- Victor co się tam stało? - Yuri podbiegł do mnie, chcąc porozmawiać. Ja jednak nie miałem na to ochoty, byłem wściekły i nie w stanie dobrać porządnych słów do całej tej sytuacji. Cholerny przypadek chciał dobrze, nieświadomie winę zrzucając na mnie.
- Daj mi spokój przez to twoje durne zachowanie oni myślą, że to ja tu zawiniłem, posądzili mnie o wlanie jej czegoś do napoju, mówiłem ci, nie kombinuj, przez ciebie tera będę miał kłopoty - Spojrzałem na niego, z obojętnością w oczach odwracając się w stronę schodów. - Nie chce widzieć cię do popołudnia to rozkaz nie prośba - Ostrzegłem, idąc do komnaty, chcąc na spokojnie wszystko sobie przemyśleć.

***

Siedziałem w pokoju, rozmyślając nad całą tą sytuacją, to wszystko było wkurzające, do tego to poczucie winy wyżyłem się na Yurim tylko dlatego, że chciał mi coś uświadomić, jestem okropnym człowiekiem. Mogłem się na nim nie wyżywać, nie chciał dla mnie źle, zawsze o mnie dbał, był jak starszy brat, a ja teraz odpłacam mu się w taki sposób. Głupio mi teraz z tego powodu. Chyba powinienem z nim porozmawiać.
Położyłem głowę na poduszkę, w tym samym momencie słysząc pukanie do drzwi, uniosłem głowę. Zastanawiając się, kto tu przylazł mi przeszkadzać.
- Wejść - Mruknąłem, od niechcenia w progu widząc Yuri'ego, który wszedł do środka, a za nim stał mój ojciec wraz z jakimś sługą.
- Witaj synu, od jutra wolą twojego dziadka jest by ten oto mężczyzna, był twoim drugim opiekunem, ma cię pilnować i kontrolować byś nie zrobił więcej tak niestosownych żartów - Mój ojciec był poważny, on wierzył w to wszystko? Chyba zaczynam przestawać w niego wierzyć. Nie tylko zresztą w niego.
- Ojcze ty naprawdę wierzysz w moją winę? - Zapytałem, nic nie tracąc. Rozmawiam z ojcem, nie dziadkiem on jest w miarę normalny.
- A nie zrobiłeś tego? Wiesz Victor, że na twoim koncie jest wiele niestosownych żartów, nikt nie uwierzy w to, iż to nie twoja sprawka - Wyjaśnił, patrząc w moje oczy, dając mi tym samym do zrozumienia, że nie będzie mnie tłumaczył przed swoim ojcem.
- Ale kiedy to naprawdę nie ja to był.. - Tu zamknąłem usta, nie mogę powiedzieć, kto to był, mi nic nie zrobią Yuri'emu już tak a na to nie mogę pozwolić.
- Więc wiesz, kto to był? - Mój ojciec naciskał, a ja zacząłem czuć palący niepokój w gardle. Cholera, po co zaczynałem temat.
- Nie wiem, ale to nie ja - Mruknąłem ojciec, wzdychając cicho, pokręcił głową, wychodząc wraz ze sługą swym, z mojej komnaty zostawiając mnie sam na sam z czarnowłosym.  Na którego spojrzałem nieco surowo.
- No muszę ci przyznać, ładnie mnie wrobiłeś za ten czyn jeszcze się zemszczę - Stwierdziłem, pocierając dłonie o siebie. - Ale przyznać ci też muszę, ta kobieta jest naprawdę stara, musimy coś wymyślić, by stąd wyleciała - Dodałem, w głębi duszy ciesząc się, że jego słowa były prawdą a nie kolejnym wyśnionym żartem.

<Yuri? xD>

Liczba słów: 1078

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz