Machnąłem ręką, słysząc imię mojego ojca, chęci nie mam, by dziś spędzić z nim choćby minute swojego cennego czasu, którego tak sobie cenię.
Niestety czy mi się podoba, czy nie. Muszę, spotkać się z ojcem, by dowiedzieć się, co planuje względem państwa i mojego syna. Tak, czy mi się to podoba, czy nie to mój ojciec decyduje, o większości sprawach nawet tych dotyczących małżeństwa mojego syna to budzi, w mojej osobie gniew jednakże zrobić nic nie mogę, to on jeszcze jest tu królem. Czasem nie mogę, się doczekać jego śmierci chyba bym nie rozpaczał, myślę z resztą, że mój syn również specjalnie by się tym nie przejął.
Odetchnąłem, przybierając poważną minę, odwracając głowę w stronę mojej służącej z zamiarem odpowiedzenia jej na informację, którą zdążyła mnie obdarować, już na sam początek dnia trochę psując mi przy tym nastrój. Cudowna służba zawsze wie co zrobić, by podnieść mi nieznacznie ciśnienie. Oczywiście wiem, że robią to nieświadomie, mimo to właśnie robią, a to trochę irytujące.
- Przypomnij, mi proszę o spotkaniu z ojcem tuż przed jej nadejściem - Poprosiłem wiedząc, że i tak nie zapamiętam, no cóż, mam dużo rzeczy na głowie na przykład muszę, iść do syna, by z nim zamienić kilka słów, byle by tym razem jakoś się zachował, ostatnio za dużo sobie pozwala, w stosunku do mnie a przecież jestem jego ojcem nie kolegą.
Dziewczyna wyprostowała się, by następnie kiwnąć posłusznie głową dobrze, że przynajmniej ona słucha, co do niej mówię, mógłbym mieć taką córkę, a nie takiego syna. No cóż, mimo wszystko to mój syn więc jest dla mnie najważniejszy mimo to, czasem za bardzo mnie denerwuje, a przecież oboje wiemy, że jest to niepotrzebne. Ponadto nie ma już pięciu lat, by robić na złość własnemu ojcu.
W spokoju nie zawracając nikomu już głowy, jeśli to w ogóle możliwe wyszedłem, z komnaty, by wraz z moją służącą, idącą za mną skierować się do komnaty mego syna powinienem z nim porozmawiać teraz niż odkładać to na później.
- Victor? - Zawołałem, wchodząc do komnaty syna, jednak nie widząc chłopaka, zagryzłem wargi zły na jego kolejny nieodpowiedzialny zapewne wybryk, znając go. Znów zwiał z zamku, by łazić wśród ludzi co za dziecko...
- Sarethe mam ja jednak dla ciebie zadanie mój syn od jakiegoś czasu wymyka się z zamku, dobrze o tym wiem i to mnie niepokoi przyjrzyj się mu, ale tak by cię nie zauważył i opowiedz mi, wszystko, co robi, gdzie jest i co najważniejsze sprawdź, czy jego sługa jest z nim, chciałbym wiedzieć, co tym razem ma zamiar, nawywijać mój syn - Odparłem, ściskając ręce w pięści. - Tylko ostrzegam, nie może cię zobaczyć. - Dodałem, odwracając głowę w jej stronę, chcąc by wzięła sobie do serca moje słowa, bo naprawdę nie żartuje i zdenerwować się mogę.
<Sarethe?>
Niestety czy mi się podoba, czy nie. Muszę, spotkać się z ojcem, by dowiedzieć się, co planuje względem państwa i mojego syna. Tak, czy mi się to podoba, czy nie to mój ojciec decyduje, o większości sprawach nawet tych dotyczących małżeństwa mojego syna to budzi, w mojej osobie gniew jednakże zrobić nic nie mogę, to on jeszcze jest tu królem. Czasem nie mogę, się doczekać jego śmierci chyba bym nie rozpaczał, myślę z resztą, że mój syn również specjalnie by się tym nie przejął.
Odetchnąłem, przybierając poważną minę, odwracając głowę w stronę mojej służącej z zamiarem odpowiedzenia jej na informację, którą zdążyła mnie obdarować, już na sam początek dnia trochę psując mi przy tym nastrój. Cudowna służba zawsze wie co zrobić, by podnieść mi nieznacznie ciśnienie. Oczywiście wiem, że robią to nieświadomie, mimo to właśnie robią, a to trochę irytujące.
- Przypomnij, mi proszę o spotkaniu z ojcem tuż przed jej nadejściem - Poprosiłem wiedząc, że i tak nie zapamiętam, no cóż, mam dużo rzeczy na głowie na przykład muszę, iść do syna, by z nim zamienić kilka słów, byle by tym razem jakoś się zachował, ostatnio za dużo sobie pozwala, w stosunku do mnie a przecież jestem jego ojcem nie kolegą.
Dziewczyna wyprostowała się, by następnie kiwnąć posłusznie głową dobrze, że przynajmniej ona słucha, co do niej mówię, mógłbym mieć taką córkę, a nie takiego syna. No cóż, mimo wszystko to mój syn więc jest dla mnie najważniejszy mimo to, czasem za bardzo mnie denerwuje, a przecież oboje wiemy, że jest to niepotrzebne. Ponadto nie ma już pięciu lat, by robić na złość własnemu ojcu.
W spokoju nie zawracając nikomu już głowy, jeśli to w ogóle możliwe wyszedłem, z komnaty, by wraz z moją służącą, idącą za mną skierować się do komnaty mego syna powinienem z nim porozmawiać teraz niż odkładać to na później.
- Victor? - Zawołałem, wchodząc do komnaty syna, jednak nie widząc chłopaka, zagryzłem wargi zły na jego kolejny nieodpowiedzialny zapewne wybryk, znając go. Znów zwiał z zamku, by łazić wśród ludzi co za dziecko...
- Sarethe mam ja jednak dla ciebie zadanie mój syn od jakiegoś czasu wymyka się z zamku, dobrze o tym wiem i to mnie niepokoi przyjrzyj się mu, ale tak by cię nie zauważył i opowiedz mi, wszystko, co robi, gdzie jest i co najważniejsze sprawdź, czy jego sługa jest z nim, chciałbym wiedzieć, co tym razem ma zamiar, nawywijać mój syn - Odparłem, ściskając ręce w pięści. - Tylko ostrzegam, nie może cię zobaczyć. - Dodałem, odwracając głowę w jej stronę, chcąc by wzięła sobie do serca moje słowa, bo naprawdę nie żartuje i zdenerwować się mogę.
<Sarethe?>
Liczba słów: 452
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz