Czasami nie mogłem się połapać w tych jego dziwnych...humorkach? Czy tak to mogę nazwać? Jednak to nie było nic nowego, to co przed chwilą się tu wydarzyło. Przyzwyczaiłem się do tego, jednak byłem zaskoczony, że akurat moja propozycja doprowadziła do jego wybuchu, no cóż zdarza się, mogłem siedzieć cicho i nic nie mówić, ale to już jest nieważne. Nie mam mu tego za złe, a skoro jednak chce ze mną zrobić małą ucieczkę, to przecież mu nie odmówię.
- Jasne, zrozumiałem - odpowiedziałem z delikatnym uśmieszkiem. Fakt nawet nie przewidywałem żadnego spóźnienia, w końcu na pewno mi by się oberwało, dlatego będę musiał pilnować uważnie czasu. Tymczasem podszedłem do szafy Księcia, z której wygrzebałem pelerynkę z kapturem. Często mu go dawałem, gdy chciał się gdzieś wymknąć, więc i teraz się przyda. Lepiej nie rzucać się w oczy strażnikom, bo jeszcze będą zadawać niepotrzebne pytania.
- Dobra trzymaj i idź za mną, nie chcemy w końcu na kogoś wpaść - uśmiechnąłem się do mężczyzny i kiedy ten założył płaszcz, podszedłem do drzwi. Sam nie potrzebowałem nakrycia głowy, w końcu jestem tylko sługą i moja osoba jest mało rozpoznawalny choćby na korytarzach zamku.
Dałem skinieniem głowy znak Victor'owi, że możemy iść, po czym wyszedłem z komnaty, pilnując czy jasnowłosy podąża za mną. Poprowadziłem go dłuższą i bardziej pogmatwana drogą, tak aby nie natknąć się na nikogo podczas ucieczki. W pewnym momencie usłyszałem kroki dochodzące zza rogu. Szarpnąłem Księcia za ramię i przyciągnąłem go do ściany, czekając aż ten ktosiek w spokoju sobie przejdzie dalej. Po tym już mieliśmy naprawdę krótką drogę do przejścia, którą pokonaliśmy praktycznie biegiem.
- Dłuższej drogi nie znalazłeś? - zapytał Victor, kiedy znaleźliśmy się już za murami zamku. Spojrzałem na niego jedynie katem oka i wzruszyłem ramionami, już o wile spokojniej ruszając do miasteczka, leżącego u podnóża zamku.
- Miałem, ale wolałem oszczędzić twoje biedne nóżki i wziąć tą krótszą - odparłem, uśmiechając się przy tym pod nosem. Usłyszałem za swoimi plecami prychnięcie, ale postanowiłem je zignorować, dobrze wiedząc, że tłumaczenie mężczyźnie tego i tamtego mogłoby zabrać cenny czas, który chcemy w końcu wykorzystać, a by trochę wyluzować.
- Dobra nie rób mi tu tylko fochów, bo nie po to się wymknęliśmy z zamku, abym miał słuchać twoich mało ważnych żalów, dlatego wyluzuj i ciesz się chwilą - spojrzałem na Victor'a przez ramię i uśmiechnąłem się do niego szeroko, skręcając po chwili w jedną z uliczek.
- Dobra, dobra, ale gdzie idziemy?
Westchnąłem cicho na te pytanie. Jak zwykle chciał wszystko wiedzieć. A co jeśli chcę mu zrobić niespodziankę i nie mogę mu powiedzieć? Oczywiście nie mam nic takiego zanadrzu i po prostu to był taki przykład.
- Pomyślałem sobie, że fajnie byłoby się przejść na targ - odpowiedziałem, widząc już przed swoimi oczami pierwsze stragany i ludzi zbierających się, aby sobie coś kupić. - Słyszałem od jednej z kucharek, że ma dziś się odbywać występ jakiejś trupy teatralnej.
- I uważasz, że to będzie ciekawe? - Książę zrównał ze mną krok, a ja prawie potknąłem się o kawałek materiału od jego peleryny.
- Lepsze to niż siedzenie i zakuwanie całymi dniami - odetchnąłem, odsuwając się od niego trochę, aby nie powtórzyła się ta sytuacja sprzed chwili. Jakoś nie specjalnie chcę się wywalić, choć oczywiście to nie wina mężczyzny. Białowłosy mruknął coś pod nosem, a ja uznałem to za moje małe zwycięstwo nad nim. Oczywiście nie przyznam tego na głos, bo jeszcze by mi tu dramat odstawił na środku ulicy, a przecież nie chcę by potem ludzie na niego krzywo patrzyli. Niestety taka prawda, wystarczy raz źle wypaść przed ludem, a on to zapamięta i będzie uważnie śledził każdy twój kolejny krok, czekając na kolejne potknięcie. Dlatego też dobrze będzie, jeśli nikt teraz nie rozpozna Victor'a, gdyż Książę nie powinien tak sobie beztrosko spacerować ze swoim sługą po stolicy.
Na ten moment zapanowała między nami cisza. Gdy tylko znaleźliśmy się na targu, tak jak mówiła kobieta, naszym oczom ukazał się wyodrębniony placyk specjalnie przygotowany dla aktorów, którzy zapewne zechcą nam coś ciekawego pokazać, no chyba że są to naprawdę kiepscy amatorzy.
- Zajmijmy lepiej jakieś miejsce z dala od ludzi, ale żeby było coś widać - zwróciłem się do mężczyzny, na co ten skinął lekko głową. Uznałem to za zgodę i już po chwili pociągnąłem pod troszkę oddalone drzewko, koło którego nikt nie stał i tak naprawdę było poza zasięgiem wzroku nieproszonych gapiów, ale za to było widać chociaż trochę tę "scenę".
- Poczekaj tu chwilę - spojrzałem na Księcia i zostawiłem go pod tym drzewem, mając nadzieję, że nigdzie mi nie ucieknie, choć wtedy to byłby już jego problem, choć pewnie wina w razie czego spadłaby na moje barki.
Pokręciłem głową i podszedłem do jednego z straganów i kupiłem dwa jabłka w karmelu na patyku. Zapłaciłem za to swoimi resztkami pieniędzy, ale jakoś nie przeszkadzało mi to. Wróciłem zadowolony do Victor'a, który na szczęście pozostał na swoim miejscu.
- Trzymaj - podałem mężczyźnie jeden patyczek z wbitym w niego jabłkiem.
- Co to? - zmarszczył swój nos, patrząc dziwnym wzrokiem na tą przekąskę, którą właśnie mu kupiłem. Kiedy był młodszy kupiłem mu to, ale pewnie już tego nie pamięta, poza tym dostałem wtedy niezły ochrzan za to, że mu to podarowałem.
- Jabłko w karmelu, kiedyś ci smakowało, tylko uważaj by sobie nie połamać zębów - odpowiedziałem, wbijając od razu zęby w jabłko, pozwalając słodkiemu smakowi rozpuścić się na moim języku. Przełknąłem kawałek jabłka i zerknąłem w stronę Victor'a i z rozbawianiem patrzyłem jak próbuje sobie poradzić ze zwykłym jabłkiem.
W pewnym momencie ściągnąłem z jego głowy kaptur, odsłaniając jego jasne włosy i twarz. Tutaj nikt nie powinien nas zauważyć, więc nie było potrzeby, aby ukrywał się za kapturem. Spojrzałem jeszcze ostatni raz na jego twarz, aby w końcu przenieść wzrok na "scenę" i pojawiających się artystów. Przypomniało mi się poranne rozdrażnienie Księcia i jego wybuch przed opuszczeniem zamku.
- Słuchaj Victor, wiem że jestem tylko zwyczajnym sługą, a ty Księciem i może to nie wypada, ale możesz mi powiedzieć wszystko co ci leży na sercu i chyba dobrze wiesz, że możesz na mnie polegać. Nie przejmuj się mną i pamiętaj, że nie jestem tu by cię osądzać czy krytykować, bo od tego są inni i na to też przyjdzie czas. Jestem tu po to, aby cię wspierać i ci pomóc, jeśli zajdzie taka potrzeba.
<Victor? XD>
Liczba słów: 1025
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz