Jej słowa wcale mi się nie podobały, jak ona mogła mówić do mnie coś takiego. Dałem jej prawo do tego? Nie, więc niech nawet mnie nie wkurza z drugiej strony co, jeśli ma rację? Cholera cały czas chciałem, aby mój syn był moim następcą, ale teraz gdy tak sobie o tym myślę, wydaje mi się, że robię z nim, to samo co mój ojciec zrobił z mojej osoby.
Zamieniam, go w marionetkę nie słuchając słów, nie reagując na jego krzyk buntu, który chyba od początku do mnie kieruje.
Westchnąłem, lekko poirytowany nie wiedząc, co ze sobą zrobić muszę, to wszystko sobie przemyśleć by, niepotrzebnie nie krzywdzić syna, a jednocześnie pilnować by ten mały gnojek nie Szwendał się poza granicami zamku muszę bardziej go przypilnować koniec z wymykaniem się z zamku bez słowa albo się nauczy, że tak nie może albo będzie siedział jedynie w zamku pod opieką innego sługi, bo ten najwidoczniej nie rozumie, swojej pracy pozwalając mojemu synowi na tak nieodpowiedzialne wypady.
- Panie - Głos mojej służącej zwrócił, na chwilę moją uwagę wybijając mnie z rytmu.
Uniosłem, wzrok na jej osobę patrząc, na nią z wyczekiwaniem chcąc, wreszcie wiedzieć co chce, mi powiedzieć w końcu właśnie przerwała mi wkurzanie się na mojego syna.
- Czy wasza wysokość pamięta o audiencji z jego Wysokością, Królem Elzebiuszem II? - Po tym pytaniu poczułem, jeszcze większy gniew cholera jeszcze muszę spotkać się z ojcem jakie to irytujące, że akurat dziś muszę się z nim spotkać.
Cóż mieszkamy, w jednym zamku to fakt jednak mimo tego zauważalnego faktu prawie w ogóle się nie widujemy z powodu pracy, którą mamy każdy z nas ma własne zajęcia i może to dobrze nie wytrzymałbym, widząc codziennie ojca, nie mówiąc już nawet o rozmowie z nim.
- Tak, pamiętam, właśnie się do niego wybieram - Krótka odpowiedz i koniec rozmowy cóż teraz muszę iść na spotkanie z ojcem, ale później, później rozliczę się, z moim synem nie będzie, robił, sobie co mu się żywnie podoba, nie zgadzam się na to niech sobie nie myśli, kocham go, bo jest moim jedynym dzieckiem i wspomnieniem kobiety, którą tak kochałem, ale nie pozwolę mu mimo to zachowywać się tak nieodpowiedzialnie.
- Na tę chwilę masz, wolne nie będę cię potrzebował na audiencji - Dodałem, po chwili cóż nie chce, by słyszała moją rozmowę z ojcem, to nigdy nie kończy się dobrze, a kolejnego sługi z powodu ojca i może, trochę też mnie stracić nie chcę do tego tak zdolnego sługi.
<Sarethe?>
Liczba słów: 403
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz