niedziela, 26 maja 2019

Od Johena CD Sarethe

Nie do końca byłem pewien czy to, co do mnie mówi, może być możliwe, nie żebym twierdził, że jest słaba, bo jest ranna lub gorzej jest kobitą. Po prostu wydaje mi się, że nie do końca przyda mi się w tym stanie, może powinna jakiś czas odpocząć a dopiero potem wrócić. Nie musi się przecież przejmować pracą, ona będzie na nią czekać. Oczywiście na czas jej odpoczynku wezmę sobie kogoś innego do pomocy, nie mogę nie mieć przy sobie nikogo, od tego jest służba by była przy mnie tak długo aż sam nie odprawie do własnych komnat. Czując brak chęci co spędzania czasu ze służbą.
 - Nie sądzę, by twój stan był odpowiedni do pracy dla mnie, może czas na jakiś czas wziąć sobie wolne? Przez ten czas twoje miejsce zajmie ktoś inny, dopóki nie poczujesz się lepiej - Powiedziałem na głos, to co myślałem, by nie było żadnego kombinowania, za jej plecami nie mogę w końcu wiedzieć, o czym pomyśli sobie w tej głowie.
Mimika twarzy dziewczyny po moich słowach od razu się zmieniła. Na twarz wpłynął gniew, a może strach jednak czego by się tak bała? Utraty pracy? Przecież powiedziałem, że zastępstwo byłoby na czas jej regeneracji, nie chciałbym na stałe mieć zastępstwa, nie potrzebuje go. Dziewczyna mi wystarczy, jest naprawdę dobrym sługą, więc nie musi bać się o posadę. Nie planuje jej na tę chwilę zmieniać.
- Wasza wysokość naprawdę nie potrzeba - Widać było po niej, że nie chce pod żadnym pozorem, pozwolić by ktoś zajął jej miejsce, szkoda, tylko że nie rozumiem, dlaczego przecież nigdy nie dałem jej powodu, by aż tak martwiła się o swoją pracę.
Westchnąłem, głośno siadając na krześle, po jednej stronie biurka dłonią wskazując jego drugą stronę, dając jej do zrozumienia, że tak jak wczoraj, tak i dziś ma spokojnie usiąść i mnie wysłuchać. By zrozumieć, dlaczego tak chce postąpić.
Młoda kobieta niepewnie podeszła do krzesła, odsuwając go delikatnie, aby usiąść na nim, czekając na moją wypowiedź, która chyba i tak już jej bardziej nie zdołuje lub też nie zaskoczy. Cóż musi być świadoma, że w tym stanie nie jest mi potrzebna.
- Twój nie najlepszy stan może mi utrudniać prace, oboje dobrze wiemy, że nie potrzebuję strażnika rannego, on jest dla mnie utrapieniem, już kiedyś musiałem wyrzucić sługę za jego brak możliwości pracy należycie wykonanej. Ciebie nie zwalniam, chcę tylko. Abyś odpoczęła, a potem sama zadecydujesz co dalej - Wyjaśniłem, przyglądając się jej uważnie. Nie wiedząc, co jej siedzi w głowie.
- Ale - Ale ja naprawdę sobie poradzę - Starała się mnie przekonać, wciąż nie rozumiem, czemu aż tak się upiera. Nie, jestem jakimś tam dobrym księciem, nie będę też nigdy dobrym królem. Nie rozumiem kobiet, są dziwne i do tego zachowują się tak nienaturalnie odtrącająco. Nie, żebym twierdził, że ona taka jest po prostu chyba za bardzo i za często wrzucam wszystkich do jednego kotła.
- Nie planujesz odpuścić co? - Rozmawiałem z nią w tej chwili jak z dzieckiem prawie jak z moim synem, który nigdy nie potrafi zaakceptować słów „Nie” lub co gorsza „Nie idź tam". Dzieci to jednak dzieci i nieważne ile mają lat, nie potrafią poddać się woli starszych. Ciekawe czy też taki byłem jako dzieciak.
 Jasnowłosa pokiwała przecząco głową, mocno zaciskając swoje ręce na kolanach.
- Dobrze więc zostajesz, jednak ostrzegam. Nie będę dawał ci forów, tylko dlatego, że jesteś ranna - Ostrzegłem, wstając z krzesła, rozprostowując kości. - A teraz idziemy do miasta, zobaczę co mojemu synowi, się aż tak bardzo tam podoba - Mruknąłem, chcąc zrozumieć, dlaczego ciągle tam zmierza, nie mówiąc ani słowa nikomu.

<Sarethe? No wiem słabo xd>

Liczba słów: 519

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz