wtorek, 28 maja 2019

Od Keitha CD Kousuke

Spojrzałem na niego spode łba, co nie wyglądało zbyt efektownie, kiedy leżałem na podłodze. Nie podobało mi się żadne z tych słów, ale doskonale zdawałem sobie sprawę, że jeżeli chciałem przeżyć, musiałem się go słuchać. Będę tańczył tak, jak mi zagra, ale kiedy tylko nadarzy mi się okazja do wyrwania się stąd, zamierzam z niej skorzystać.
Wstałem z ziemi. Jak już łaskawie pozwolił mi rozejrzeć się po tym miejscu, wykorzystam to, może uda mi się przeprowadzić w miarę porządny zwiad. Zdecydowałem się zacząć od góry, byle by być jak najdalej od tego psychopaty. Wchodząc po schodach, czułem na sobie jego badawcze spojrzenie. To było niepokojące, miałem nieodparte wrażenie, że swoim wzrokiem przewierca moją duszę na wylot. 
Pierwszy pokój, który napotkałem, był otwarty. Natychmiast do niego wszedłem, by wreszcie Kousuke przestał się na mnie gapić. Nawet pomimo tego, że byłem w innym pomieszczeniu, wrażenie nadal nie ustępowało, ale przynajmniej było troszkę słabsze. Na razie ta ułuda prywatności mi wystarczała, bym mógł na spokojnie przeanalizować swoją nieciekawą sytuację.
Powiedział, że chce mnie tu trzymać tylko przez kilka dni. Kilka dni. To nie powinno być takie trudne. Przeżyłem slumsy, przeżyję i to. Równie dobrze mógł kłamać z tymi kilkoma dniami i mogą to być tygodnie. Demon nie sprawia wrażenia prawdomównego. Pozostaje także kwestia mojego lojalnego towarzysza – miałem szczerą nadzieję, że Pidge się zajmie moim psem. Właśnie, Pidge… pewnie teraz przeszukuje całe miasto, żeby mnie znaleźć i opierniczyć. I jeszcze nie wie, że jej się to nie uda.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu, w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby mi jakikolwiek sposób pomóc; niestety, bezskutecznie. Cóż, był to pokój gościnny, pewnie jeden z wielu, więc nie powinienem się spodziewać niczego wielkiego. Ale w sypialni samego gospodarza… może tam będą ciekawe rzeczy.
Ruszyłem w kierunku okna, mając nadzieję, że przynajmniej będę miał jako takie pojęcie, gdzie jestem i czy będzie warto fatygować się ucieczką. Widząc las za szybą, nie byłem pocieszony ani trochę; ucieczka była bezcelowa. 
Rozejrzałem się po reszcie pomieszczeń mieszczących się na górze i tylko jeden był zamknięty; gdybym tylko miał wytrychy możliwe, że byłbym w stanie się tam włamać, zamek był stary. Wielka szkoda, że ich nie miałem. Na dole także nie znalazłem innego interesującego. Przynajmniej jedynym plusem było to, że chłopaka już tam nie było, chociaż byłem przekonany, że nadal był w środku. Tylko na co mu taka wielka posiadłość.
Na swój pokój wybrałem ten pierwszy, najbliżej drzwi. Nie, że jakoś specjalnie mi się podobał, każdy z „dostępnych” pokoi był mi obojętny. Położyłem się na łóżku, które uznałem za niezwykle wygodne, a na pewno o wiele wygodniejsze niż to moje. W obecnej sytuacji wolałbym jednak to swoje. Poczułem, jak nieprzyjemnie burczy mi w brzuchu. Nie dziwiłem się, było po południu, a ja dzisiaj jeszcze nic nie jadłem.
– Widzę, że już się zaaklimatyzowałeś – usłyszałem, na co westchnąłem cicho. Miałem nadzieję na nieco więcej odpoczynku od niego. – Znalazłeś coś ciekawego? – poczułem, jak moje policzki czerwienieją z gniewu. Znów sobie ze mnie drwi. I pewnie będzie tak robił za każdym razem, kiedy tylko zrobię coś jego zdaniem głupiego.
Podniosłem się do siadu i z niechęcią spojrzałem na opartego o framugę drzwi chłopaka. Gdyby tak nad tym pomyśleć troszkę dłużej, Kousuke wyglądał całkiem dobrze. Szkoda tylko, że miał taki paskudny charakter.
– Czego chcesz? – spytałem z wyraźną niechęcią do jego osoby.
– Grzeczniej pudelku, nie zapominaj, do kogo się zwracasz – odpowiedział niezadowolony, a jego postawa uległa nieznacznej zmianie. Czyli chciał całkowitego posłuszeństwa z mojej strony. Nie ma mowy, bym był aż tak uległy. 
Naburmuszyłem się, słysząc kolejne przezwisko z jego ust. Nie odpowiedziałem na jego zaczepkę. Jak na moje, zwróciłem się bardzo kulturalnie, więc nie rozumiem, czego on ode mnie oczekiwał. Miałem go jakoś specjalnie tytułować, czy co?
Z jego ust wydobyło się westchnięcie pełne irytacji. Jak się odzywam, źle. Nie odzywam się, też źle. Czy on kiedykolwiek jest z czegoś zadowolony?
– Teraz powinieneś mnie przeprosić – w jego głosie słychać było wyraźny nacisk na ostatnie słowo.
– Za co? – prychnąłem. – Nie uważam, żebym przegiął.

<Kou? XD>

Liczba słów: 654

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz