poniedziałek, 22 września 2025

Od Daisuke CD Haru

 Kompletnie go nie rozumiałem. Ignis był tylko i wyłącznie zwierzakiem, trochę inaczej postrzegał świat. A on, zamiast po prostu spróbować trochę spasować, uważał swoje. Takie dwa uparte osły, które uwielbiam i uwielbiać będę. Chciałbym, żeby się dogadali, zwłaszcza, że miał w końcu Haru miał znacznie prościej. Gdyby tylko nie był taki dumny... no nic, najważniejsze, by Haru nie został przez niego zaatakowany, to też mi wystarczy. 
- I chcesz się kłócić ze zwierzakiem? - zapytałem, unosząc jedną brew. 
- Dokładnie tak – powiedział hardo, a ja tylko pokręciłem z niedowierzaniem głową, rozbawiony jego postawą. Cóż, to jego sprawa, czy chce prowadzić wojnę z moim wierzchowcem, czy też nie. Moim zdaniem sam sobie robi pod górkę, ale to jego sprawa. 
- Twoja sprawa. Tylko... jeszcze nie wiem, czy to dobry pomysł, z tą przejażdżką. Powinniśmy znaleźć dla ciebie coś, co ci pomoże. Czuję się lepiej, więc może... - zacząłem, ale Haru od razu mi przerwał. 
- Dzisiaj jest twój dzień. Wypoczywasz, dochodzisz do siebie i dostajesz to, na co masz ochotę – odpowiedział, co sprawiło, że poczułem delikatne ukłucie w środku. Byłem teraz dla niego tylko jak taka kula u nogi. Nigdy nie tak to wyglądało, aż do tego tej pory. Skoro teraz, na tak wczesnym etapie nie potrafiłem sobie dać rady, a co to będzie później? Miałem być dla niego wsparciem, nie problemem, a jak na razie wszystko wskazuje na to, że będę, coraz to większym. 
- Pełnia zawsze była twoim dniem – powiedziałem cicho, dłubiąc widelcem w jedzeniu. Mimo, że pachniało pięknie, wyglądało cudownie, smakowało też wspaniale, tak jakoś... nie miałem ochoty. Nie byłem głodny. Znaczy, byłem głodny, ale nie chciałem jeść tego. Nie wiem, czego chciałem. 
- Teraz priorytety się zmieniają, i jesteś najważniejszy – wyznał, chwytając moją dłoń i składając na jej wierzchu delikatny pocałunek. - Nie smakuje ci? - zapytał, zauważając jak niewiele zjadłem. 
- Smakuje, po prostu... nie jestem głodny – wyjaśniłem, odsuwając od siebie niemalże pełny talerz. Zmartwiło to Haru. Czułem i widziałem to po nim. Jednak czułem, że jeżeli zjem tylko trochę więcej, może się wydarzyć sytuacja z rana, a tego wolałbym uniknąć. Nie było to w końcu nic przyjemnego. 
- Zatem deser – powiedział łagodnie, chociaż widziałem, że nie był zadowolony. Może nie zadowolony, ale zaniepokojony. Zmartwiony. Nie chciałem się jednak zmuszać. Wiedziałem też jednocześnie, że długo tak nie pociągnę. Ostatnio jadłem naprawdę mało, raptem dwa kęsy i już miałem dosyć. Tak to nie powinno wyglądać. Musi być coś, co jestem w stanie zjeść, na co moje ciało ma ochotę, nim padnę z wycieńczenia, bo z każdym dniem coraz bliżej do tego. Może dlatego jestem taki słaby ostatnio? A nie dlatego, że jestem w ciąży? Sam już nie wiem. - Zaraz go przyniosę. Na pewno nie chcesz jeszcze czegoś zjeść? Nie masz na nic ochoty? - dopytał, a ja pokręciłem głową. Faktycznie, zjadłbym coś, ale poza deserem, na nic nie miałem ochoty. 
Wróciłem do łóżka, czekając cierpliwie na jego powrót. A kiedy tylko dostałem pucharek z brownie w swoje ręce, niemalże się na niego rzuciłem. Znaczy, najpierw grzecznie spróbowałem, a kiedy poczułem słodycz  na języku, po prostu się nie mogłem powstrzymać. Jak strasznie mi tego brakowało... bardzo szybko opróżniłem pucharek. Aż było mi szkoda, że ten pucharek był taki mały. Albo że tak szybko go zjadłem. Gdybym jadł go wolniej, miałbym go na dłużej...
- Przepyszny deser – odpowiedziałem, uśmiechając się do niego ładnie. 

<Piesku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz