Co chciałbym zobaczyć najpierw? Trudno było mi odpowiedzieć na to pytanie, bo w końcu nigdy wcześniej tu nie byłem. Labirynty mają w sobie coś zdradliwego, potrafią zwodzić, kusić i gubić nieostrożnych wędrowców. Wiedziałem jednak jedno: woda. Woda nigdy nie kłamie, a jeśli potrafi się jej słuchać, pokaże, gdzie iść, a czego lepiej unikać.
- Najpierw podejdę do wody - Odezwałem się, nie spuszczając wzroku z ciemnej tafli. - Musimy sprawdzić, czy zna ścieżkę, która przeprowadzi nas bezpiecznie przez to miejsce. - Ruszyłem powoli, krok za krokiem, jak ktoś, kto doskonale zdaje sobie sprawę, że każdy ruch może uruchomić ukrytą pułapkę. W duchu czułem podekscytowanie, coś jak radość dziecka stojącego u progu wielkiej przygody. Ale równocześnie pamiętałem, kim jestem: dorosłym, matką, kimś odpowiedzialnym nie tylko za siebie, lecz także za innych. Ekscytacja była więc tylko tłem, a na pierwszy plan wysuwała się rozwaga.
Mój mąż, bez zadawania pytań, ruszył tuż za mną. Jak zawsze rozumiał, że w takich chwilach potrzebuję przestrzeni, by wsłuchać się w swoje instynkty. Zatrzymał się obok, ale nie ingerował, po prostu czuwał, obserwując uważnie każdy mój gest.
Kiedy zanurzyłem dłonie w wodzie, przeszył mnie znajomy dreszcz. Szmer płynącej cieczy nie był już zwykłym dźwiękiem, układał się w szept, w melodię, która niosła w sobie mapę i ostrzeżenie zarazem. Woda opowiadała mi o skrzyżowaniach korytarzy, o miejscach, gdzie trzeba zwolnić, oraz o ślepych zaułkach, w które nie wolno wchodzić. Słuchałem uważnie, aż wreszcie odsunąłem dłonie, czując, że wiem już wszystko, czego potrzebuję.
- Już wszystko wiem - Oznajmiłem spokojnie, odwracając się do męża.
- I? - Zapytał, pochylając lekko głowę. Jego spojrzenie było czujne, ale pełne zaufania.
- Musimy trzymać się wodnego szlaku - Odparłem pewnym tonem.
Na jego twarzy pojawił się cień niezrozumienia. Dla niego tafla była jedynie wodą, odbiciem, wilgocią, niczym więcej. Nie mógł zobaczyć tego, co ja. Nie miał w sobie tej nici, która splatała mnie z żywiołem. Ale nie musiał rozumieć, wystarczyło, że mi uwierzy.
Zamknąłem oczy na krótką chwilę, jeszcze raz odtwarzając w myślach układ ścieżek, które podpowiedziała mi woda. Zapisałem wszystko w pamięci, jak starannie ułożoną mapę. Przygoda mogła się rozpocząć.
- Nie rozumiem do końca, co masz na myśli… - Przyznał cicho, ale w jego głosie nie było wyrzutu, jedynie troska i ufność. - Ale ufam ci. Proszę tylko, mów mi wcześniej, jeśli coś miałoby się wydarzyć albo zmienić. - Chwycił mocno moją dłoń, jakby tym gestem chciał potwierdzić swoje słowa.
Pod wpływem tego dotyku w mojej pamięci odżyła mapa, którą przed chwilą podyktowała mi woda. Krok po kroku ruszyliśmy przed siebie, odtwarzając w myślach ścieżkę, którą wskazał nam żywioł.
Ściany labiryntu stawały się coraz bardziej niezwykłe. Pokryte tajemniczymi obrazami, pełnymi symboli i ukrytych znaczeń, przyciągały mój wzrok. Czułem, jak wzbudzają we mnie ciekawość i zachęcają do uważnego przyglądania się, jakby same chciały, żebym je odczytał, jak zagadki.
W tej chwili poczułem, że właśnie tego mi brakowało. Nie tylko przygody, nie tylko dreszczu nieznanego, ale tej bliskości. Chwili spędzonej z mężem tak, jak kiedyś, kiedy byliśmy jeszcze tylko przyjaciółmi, a świat był pełen ruin, tajemnic i zakazanych ścieżek do odkrycia. Teraz, choć labirynt był groźniejszy niż niejedna ruina, w jego cieniu znów czułem tę samą magię.
Przygoda nie była już tylko próbą przejścia przez zdradliwe korytarze, stała się także powrotem do wspólnego odkrywania świata.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz