Pokręciłem z niedowierzaniem głową, jeszcze przez chwilę się mu przyglądając. Dla niego to była tylko zabawa, a ja widziałem tu mnóstwo potencjalnych niebezpieczeństw. Dobrze, że chociaż ja tu myślę i staram się mu zapewnić bezpieczeństwo, beze mnie nie wiem, jakby sobie poradził. Jak on sobie wtedy z dzieciakami poradził? Bo jeżeli był tak podekscytowany jak teraz, to jestem szczerze zaskoczony, że im się nic nie stało.
- Nie postarasz się, a będziesz grzeczny – poprawiłem go, jeszcze raz zerkając na jaskinię. Wszystko wyglądało w porządku, psiaki miały wodę, zostały nakarmione, do wieczora powinny sobie poradzić.
- Będę, będę. Już, możemy? - podpytał podekscytowany, już nie mogąc się doczekać.
- Możemy. Chodźmy – stwierdziłem, chwytając za pochodnię. Dobrze byłoby widzieć, gdzie idziemy i czy na nic nie nadepniemy.
Miki nie mógł usiedzieć w miejscu, i pewnie gdybym go nie trzymał, zaraz by go tu przy mnie nie było. Jakby kompletnie instynkt samozachowawczy w nim zniknął, a w głowie miał tylko jedno. Aż tak mu brakowało takich wycieczek? Może powinienem go więcej razy zabierać na takie wyprawy...? O ile bym miał taką możliwość. Dzieciaki niedługo wrócą do szkoły, a więc i my za bardzo nie będziemy mogli nigdzie wyruszać. Dzieci potrzebują mamy, ja muszę ich przypilnować, by nikt i nic im nie zagroziło. W teorii niby mamy spokój od demonów, ale nigdy nic nie wiadomo. No i jeszcze są heliony, o których też nie możemy zapomnieć. Co prawda, od nas, demonów, trzymają się raczej z dala, ale nigdy nie wiadomo, może moje Serafiny ich skuszą? Muszę być zawsze przygotowany i w gotowości, by móc ich obronić. Odkąd Miki został osłabiony, to ja muszę odpowiadać za bezpieczeństwo, ale to nic. Do tego zostałem stworzony, do bronienia, i to będę czynił.
Zapaliłem pochodnię jednym płynnym ruchem, a następnie uniosłem ją wysoko, byśmy obaj dobrze widzieli, jak schodzimy po schodach. Ku mojemu zaskoczeniu, było tutaj dosyć... wilgotno. Pewnie na dole musi być jakieś ujście wody? Może są to ruiny świątyni poświęconej jakiemuś wodnemu bóstwu? Może dlatego Miki wybrał to miejsce? W sumie, to lepiej dla niego. Nie dość, że dobrze się będzie czuć, to jeszcze może się czegoś o sobie nauczyć. O ile to jest to miejsce, o którym myślę.
W końcu zeszliśmy na dół, i to wyglądało bardziej imponująco, niż na powierzchni. Na powietrzu było kilka zniszczonych ścian, ale tutaj, na dole... całkiem nieźle się to zachowało. I wyglądało to naprawdę nieźle, nawet stabilnie. Jedyne co, to przeszkadzała mi wilgoć, a mój Miki... cóż, czuje się tu jak ryba w wodzie.
- Wygląda to trochę jak labirynt – powiedziałem lekko zaniepokojony rozglądając dookoła. - Obyśmy się nie zgubili... od czego chciałbyś zacząć? - zapytałem, zwracając się do mojego męża.
<Owieczko? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz