Na te słowa uśmiechnąłem się szeroko. W takich momentach, jak ten, nie wierzyłem w swoje szczęście. Który człowiek może się pochwalić taką relacją? Ich jest pewnie niewielu. A który demon? Żaden. Dla nich coś takiego może i było słabością, ale to wszystko, co widzą w miłości. Dla mnie to też siła. I sens życia. Faktycznie, to moja też największa słabość, bo wystarczy, że ktoś coś mu zrobi, zagrozi, a ja tracę głowę. To samo tyczyło się każdego innego członka mojej rodziny. Może to dobrze, że starsze dzieciaki znajdują swoją drogę w życiu, i oddalają się ode mnie. Wolałbym, by miały kontakt z mamą, ale to u nas... cóż, tak mało możliwe. Gdyby Miki nie tracił skrzydeł, pewnie by to jeszcze inaczej wyglądało. Byłby bardziej mobilny, mógłby odwiedzać i Misaki, i Merlina, i Yuki'ego... ciekawe, gdzie bliźniaki będą chciały się ustatkować. Nie zdziwiłbym się, gdyby chciały przenieść się do stolicy. Tam mają wielu znajomych, więc ich tam ciągnie. Gdyby nie ten paskudny były chłopak Hany, byłbym nawet zadowolony. Chociaż, jest tam Lailah, dopóki kolejny pasterz się nie pojawi.
Ale nie mam na razie co o tym myśleć. To przyszłość. Na razie bliźniaki mieszkają z nami, i nie za bardzo potrafią ogarniać swój pokój, a co dopiero życie. Jednak, jeżeli chcą, mogą z nami być tak długo, jak potrzebują. Skoro mamy możliwość zaoferować im wikt i opiekunek, będziemy to robić.
- Ja ciebie też kocham. Utopiłbym dla ciebie cały świat we krwi – powiedziałem, delikatnie odgarniając jego włosy z czoła.
- Aż tyle od ciebie nie wymagam – powiedział łagodnie, po czym złączył nasze usta w subtelnym pocałunku.
- A ja tak. Marnym bym był demonem, gdybym nie był w stanie tego dla ciebie zrobić – powiedziałem, podgryzając jego dolną wargę.
- Mi wystarczy tylko, żebyś był obok. Nic więcej nie potrzebuję – powiedział cichutko, tuląc się do mnie.
- Samą obecnością nic ci nie zapewnię. Muszę działać, by zapewnić ci wszystko, na co moja najpiękniejsza Owieczka zasługuje – powiedziałem łagodnie, słodziutko, co kompletnie mnie nie przypomina, zwłaszcza w sypialni. Cóż, jestem demonem prostym. Miki jest grzeczny, ja jestem grzeczny. - Chyba możemy ruszać. Co nie, Psotka? Łapki wypoczęły? - zwróciłem się do psinki, która leżała obok nas. Może powinienem lecieć wolniej? Albo trochę bardziej krążyć, by biedna nie musiała tak za nami Banshee sobie daje świetnie radę, no ale jej zwykłe psie łapki też miały swoje ograniczenia.
- Całkiem długą drogę przebyliśmy... może trochę się przejdźmy? Dla Psotki. I dla nas. Lubię te nasze takie spokojne momenty, w których liczymy się tylko my – odpowiedział, na co się łagodnie uśmiechnąłem. Ale to milutkie z jego strony było. Swoją drogą, cieszę się, że dalej czuje się przy mnie dobrze, pomimo tego, że na pewno jakoś się zmieniłem.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem – powiedziałem do niego cicho, a następnie podniosłem się na równe nogi, również pomagając mu z tej ziemi wstać. Taki spokój, i cisza, to naprawdę przyjemna odmiana po piekle. Trochę nawet dziwna. I muszę przyznać, brakowało mi może tak odrobinę adrenaliny, niebezpieczeństwa,
<Owieczko? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz