Westchnąłem ciężko, czując, jak jej spojrzenie wbija się we mnie z mieszaniną lęku i troski. Ten strach nie miał sensu, a jednak sprawiał, że serce ściskało mi się boleśnie. Byłem dorosły. Świadomy tego, kim jestem i jaką cenę niesie ze sobą pełnia. Brałem odpowiedzialność za każde swoje działanie, nawet za te, które mogły nadejść w jej świetle.
- Nie martw się aż tak - Odezwałem się spokojnie, choć w środku czułem, jak napięcie pulsuje we krwi. - Dam sobie radę. Nie panikuj. Wiesz przecież, że nie jestem już dzieckiem. - Podniosłem się, by być bliżej niej, i ująłem jej drżące dłonie w swoje. Były chłodne, miękkie i takie kruche. - Nie rób sobie krzywdy przez moje sprawy - Szepnąłem, muskając kciukiem zarys jej palców. - Masz tak piękne dłonie… szkoda, że pozwalasz, by lęk odbierał im spokój. - Uniosłem jedną do ust i pocałowałem wierzch, a gdy spłynęła po niej cienka smuga krwi, od razu ją zlizałem, czując jej metaliczny smak.
- Ale… - Jej głos zadrżał, a oczy zaszkliły się od napływających łez.
Nie mogłem pozwolić, by tonęła w tej panice. Przysunąłem się bliżej, niemal obejmując ją ramionami, i spojrzałem prosto w jej twarz.
- Nie ma żadnego „ale” - Odpowiedziałem stanowczo, lecz miękko, jakby każde słowo było obietnicą. -Zaufaj mi. Obiecuję ci, że będę pilnował siebie. Nie pozwolę, by ktokolwiek ucierpiał. Jeśli poczuję, że coś jest nie tak, wyjdę. Nie będę ryzykował. - Moje palce powoli przesunęły się po jej policzku, otarły wilgoć z kącika oka. - Wiem, jak nad sobą panować. Przetrwałem już niejedną pełnię, a ta nie będzie inna. - Nachyliłem się i musnąłem jej czoło ustami, zostawiając na nim ciepły pocałunek, jak pieczęć składanej przysięgi. - Nie bój się o mnie - Wyszeptałem tuż przy jej skórze. - Twój strach boli mnie bardziej niż jakakolwiek pełnia. - Objęła mnie nagle, kurczowo, jakby bała się, że zniknę wraz z następnym oddechem. A ja pozwoliłem, by wtuliła się we mnie, czując, jak jej drżenie przenika przez warstwy mojego opanowania. Trwałem tak, z jej głową ukrytą przy mojej piersi, wsłuchując się w jej przyspieszony oddech i wiedząc, że muszę być silny, nie tylko dla siebie, ale i dla niej.
- Obyś miał rację, nie chciałabym, żeby ktoś cię skrzywdził albo dowiedział się, kim naprawdę jesteś. Mogliby cię zabić, a bez ciebie sobie nie poradzę - Wyszeptała, chowając się w moich ramionach.
- Wszystko będzie dobrze - Odpowiedziałem uspokajająco, głaszcząc ją powoli po plecach. - Już się nie martw. Chodźmy spać, jesteś zmęczona, musisz odpocząć. - Miałem ochotę zasnąć od razu, ale w tej chwili ważniejsze było jej bezpieczeństwo i spokój.
- Ufam ci - Szepnęła do ucha, układając się obok mnie na łóżku.
Przyciągnąłem ją bliżej, wcisnąłem twarz w jej włosy i ciężko westchnąłem, jakby wraz z oddechem oddawała mi też część swojego lęku.
- Śpij dobrze - Powiedziałem cicho, przytulając ją mocniej do siebie. - Jestem tutaj.
Leżeliśmy tak jeszcze przez chwilę, zanurzeni w cichej ciszy, która miała w sobie więcej ulgi niż wszystkie słowa. Jej oddech stopniowo się wyrównał, czułem, jak odpręża się w moich ramionach. Obiecałem sobie, że ta noc będzie spokojna, nie tylko dla mnie, ale przede wszystkim dla niej.
<Panienko? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz