Westchnąłem ciężko, kiedy wypowiedziała te słowa. Wciąż nie mieliśmy pewności, że naprawdę nosi w sobie nowe życie. Owszem, jej zachowanie bardzo przypominało kobietę w ciąży, te poranne mdłości, nagłe zmęczenie, ciche skargi na bóle, o których od czasu do czasu wspominała. Wszystko to układało się w znajomy obraz, a jednak medyk wyraźnie przestrzegał, byśmy nie nastawiali się zbyt szybko. Dopóki nie usłyszymy jednoznacznego potwierdzenia, wszelkie nadzieje mogłyby stać się tylko źródłem rozczarowania.
Nie powinienem więc patrzeć na nią przez pryzmat przyszłego macierzyństwa, tak jak sama mi to sugerowała. Musiałem spojrzeć inaczej, jak na osobę, której zdrowie mogło być zagrożone. Martwić się o nią i bacznie ją obserwować, aby mieć pewność, że nic złego się z nią nie dzieje.
- Medyk nie potwierdził twojej ciąży - Powiedziałem łagodnie, starając się, by w moim głosie zabrzmiała przede wszystkim troska, a nie rozczarowanie. - Oczywiście, twoje zachowanie wskazuje, że mogłoby to być prawdą… Ale nie chcę się jeszcze nastawiać. Jeśli okaże się inaczej, nie chciałbym, by nasze nadzieje przerodziły się w zawód. - Delikatnie pogłaskałem ją po ramieniu, a potem złożyłem na jej czole ciepły, uspokajający pocałunek. W sercu czułem, że niczego nie pragnąłbym bardziej, niż by moje przypuszczenia okazały się słuszne. Jednak dopóki nie mam pewności, staram się nie unosić z radością, bo jeszcze bardziej bolałoby wtedy niespodziewane rozczarowanie.
Moja panienka milczała, doskonale wiedząc, że choćbym bardzo się starał, nie będę w stanie patrzeć na nią inaczej. Wystarczyła sama myśl, że mogłoby dziać się z nią coś złego, by moje zmysły zaczynały wariować. A co, jeśli zachorowała? Co, jeśli jej ciało wysyłało sygnały, których nie potrafiłem właściwie odczytać? Na Boga, coraz bardziej się o nią martwiłem.
Czułem, że choć dzisiejszej nocy będę musiał zmierzyć się ze swoją pełnią samotnie, to nie ja miałem prawo narzekać, to ona potrzebowała odpoczynku. Moim zadaniem było zadbać, by go otrzymała. Najpierw jednak chciałem, by coś zjadła. Zaraz służba przyniesie jej lekki posiłek, który powinien ukoić głód. Choć nie powiedziała mi wprost, że jest głodna, to przeczuwałem, że jedzenie dobrze jej zrobi.
- Nie martw się o mnie aż tak bardzo - Odezwała się nagle, przerywając moje myśli. - Zamiast się tak martwić, może przygotowałbyś nam deser.
Zmarszczyłem brwi, zaskoczony. Deser? Skąd nagle taki pomysł?
- Deser? - Powtórzyłem, nieco zdumiony. - Jaki deser masz na myśli? - Dopytałem.
- Czekoladowy - Odpowiedziała bez wahania, a w jej oczach pojawił się błysk. - Taki, jak zrobiłeś nam na miesiącu miodowym. Mam na niego straszną ochotę. - Patrzyłem na nią, a jej zachowanie znów niepokojąco przypominało objawy ciąży. Nie rozumiałem tego do końca, lecz wiedziałem jedno, jeśli czegoś pragnęła, nie miałem zamiaru jej tego odmawiać.
- W porządku - Skinąłem głową, pozwalając, by w moim głosie zabrzmiała czułość. - Skoro bardzo chcesz, a do obiadu mamy jeszcze trochę czasu, pójdę ci go zrobić. - Złożyłem szybki pocałunek na jej czole i podniosłem się z łóżka. Chciałem jak najszybciej przygotować dla niej coś słodkiego, zostawiając ją choć na chwilę w spokoju, by mogła odpocząć, podczas gdy ja zajmę się w kuchni jej drobną, lecz nagłą zachcianką.
<Panienko? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz