Miałem nieodpartą ochotę pójść nad jezioro, pragnąłem tej ostrej, chłodnej kąpieli, która natychmiast oczyści myśli. Może nie zależało mi na „szybkiej” kąpieli. Wiedziałem, że jeśli tylko zanurzę się w wodzie, zniknie mój zmysł czasu. Zwykle trwało to co najmniej pół godziny. Nie dlatego, że musiałem, po prostu nie potrafiłem się oderwać. W tym stanie całkowicie traciłem kontakt ze światem: dźwięki stawały się przytłumione, myśli zwalniały, a spojrzenie rozszerzało się na taflę i dal.
Na szczęście mam u boku męża, który zna mnie na wylot. Ma w sobie cierpliwość i czułość, potrafi delikatnie przypomnieć o obowiązkach i wskazać, kiedy czas wracać do rzeczywistości. Dziś też uśmiechnął się łagodnie, a ja poczułem, że propozycja spaceru nad jezioro jest trafna.
- Tak, to dobry pomysł. Chyba pójdę nad jezioro - Powiedziałem, podnosząc się i przeczesując palcami włosy, które wciąż były rozczochrane od porannego pośpiechu. Poprawiłem je ręką, a on obserwował mnie z tym ciepłym, łagodnym wyrazem twarzy, który znałem aż za dobrze.
- Uczeszesz mnie później? - Zapytałem, choć właściwie znałem odpowiedź: Uwielbiał to robić. Często to on układał mi włosy, a ja zapuszczałem je nie tylko dla siebie, bo lubiłem długie włosy, ale i przede wszystkim dla niego, bo cieszyło go, gdy mogłem mu na to pozwolić. Codzienność z długimi włosami bywała uciążliwa, wymagała pielęgnacji i czasu, lecz mimo to nie wyobrażałem sobie życia bez tej wersji siebie.
- Oczywiście owieczko, dla ciebie wszystko - Obdarował mnie ciepłym uśmiechem.
Słysząc odpowiedź, którą w gruncie rzeczy dobrze znałem, poczułem przypływ radości. Uśmiechnąłem się pod nosem i pozwoliłem sobie na krótką wędrówkę nad jezioro. Miałem ochotę zanurzyć się w zimnej, orzeźwiającej wodzie. Szybko, ale intensywnie, bo czas naglił. Chciałem, żebyśmy dotarli do celu jeszcze dziś. Wiedziałem, że damy radę, ale wolałem nie być tym, który spowolni całą wyprawę.
Gdy wszedłem do lodowatej wody, od razu przeszedł mnie dreszcz, a potem poczułem niesamowite ukojenie. Każdy mięsień nabierał siły, ciało ożywało, a umysł stawał się lekki i czysty. Tym razem zdecydowałem się kąpać nago, nie chciałem moczyć ubrań, a poza tym byliśmy tu przecież zupełnie sami. To poczucie wolności, chłód wody i cisza wokół sprawiły, że przez chwilę miałem wrażenie, jakbym odrodził się na nowo.
Po krótkiej kąpieli wyszedłem na brzeg, szybko otarłem ciało ręcznikiem i ubrałem się. Ruszyłem w stronę obozowiska, gdzie mój mąż siedział spokojnie, uważnie mi się przyglądając. W jego oczach dostrzegłem błysk, coś pomiędzy rozbawieniem a czułością. Byłem prawie pewien, że zauważył, iż pływałem nago. Czy mi to przeszkadzało? W żadnym razie. Znał mnie lepiej niż ktokolwiek na świecie.
- A ty dlaczego tak mi się przyglądasz? - Zapytałem, rozbawiony, podchodząc bliżej. W dłoni trzymał drewniany grzebień i obracał go powoli, jakby zastanawiał się, co odpowiedzieć.
- Cóż - Powiedział z uśmiechem pełnym psoty - Miło było zobaczyć cię nago w jeziorze. Raczej nie mam takich atrakcji na co dzień. - Parsknąłem śmiechem i pokręciłem głową. Dokładnie tego się po nim spodziewałem.
- Wiesz… gdybyś ładnie poprosił, może miałbyś takie atrakcje częściej - Odparłem, siadając obok niego i posyłając mu uroczy, lekko zadziorny uśmiech.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz