poniedziałek, 22 września 2025

Od Mikleo CD Soreya

Oczywiście zgadzałem się ze wszystkim, co mówiły zwierzaki, a dokładniej Psotka, choć ona nigdy nie miała w sobie tyle siły, co na przykład Banshee. My natomiast, odkąd pojawiły się dzieci, musieliśmy zrezygnować z wielu rzeczy, przede wszystkim z tej beztroskiej wolności, której czasami bardzo nam brakowało. Na szczęście teraz dzieci są już na tyle duże, że coraz mniej nas potrzebują, a my nie planujemy kolejnych – przynajmniej w tej chwili. Może kiedyś przyjdzie na to czas, o ile w ogóle się uda… bo każda ciąża zostawiała na moim ciele swoje ślady i nigdy nie wiadomo, czy będę w stanie udźwignąć to jeszcze raz.
Ale nie chciałem się teraz nad tym zastanawiać. Teraz mieliśmy czas tylko dla siebie i to było najważniejsze.
- Wiem o tym - Przyznałem cicho, odwracając się w stronę męża. - I cieszę się, że dzieci są już na tyle duże, że możemy spędzać wakacje poza domem. Brakowało mi tego, tej bliskości, tej swobody, chwil, kiedy jesteśmy tylko my. - Wyznałem, z łagodnym uśmiechem na ustach.
- Są starsze, to prawda, ale wciąż potrzebują naszej opieki i bliskości - Przypomniał spokojnie, a w jego głosie zabrzmiała lekka nuta powagi, jakby bał się, że o tym zapominam.
A przecież doskonale o tym wiedziałem. To ja opiekowałem się nimi, kiedy jego nie było. To ja byłem przy nich każdego dnia i każdej nocy, poświęcając wszystko, by czuły się bezpieczne i kochane.
- Nie musisz mi tego przypominać, wiem o tym doskonale - Odparłem z lekkim uśmiechem. Położyłem się na kocu i spojrzałem w jego stronę. On właśnie dokładał drewno do ogniska, a potem ułożył się obok mnie. Chwycił mnie w pasie i przyciągnął do siebie, a właściwie… na siebie.
- Co ty robisz? - Zapytałem zdziwiony, gdy nagle znalazłem się nad nim.
- Pozwalam ci poczuć, jak to jest być na górze - Zażartował, a na mojej twarzy od razu pojawił się mimowolny uśmiech.
- Tak? To może zacznę próbować dominować… ciekawe, jakby ci się to spodobało - Odpowiedziałem w tym samym tonie, oczywiście żartując. Nigdy mnie do tego nie ciągnęło, a z nim i tak by to nie wyszło.
- Możesz sobie pomarzyć - Wymruczał z figlarnym uśmiechem, a zaraz potem jego usta odnalazły moje w namiętnym pocałunku.
- Pomarzyć? - Powtórzyłem z udawanym oburzeniem, choć w oczach błyszczało mi rozbawienie. - No nie mów, że nie chciałbyś choć raz sprawdzić, jak to jest być tym na dole… - Droczyłem się dalej, doskonale wiedząc, jaką odpowiedź usłyszę.
- Zdecydowanie nie, wolę patrzeć na ciebie gdy jesteś na dole i tak pięknie pode mną jęczysz - Wyszeptał, dłońmi ściskając moje pośladki. 
Pokręciłem tylko głową, uśmiechając się pod nosem. Oczywiście wiedziałem, że właśnie tak odpowie – w końcu znałem go jak nikogo innego. Był moim pierwszym i ostatnim mężczyzną, jedynym, którego pokochałem i którego zawsze będę kochać.
- Ależ ty jesteś romantyczny… - Mruknąłem z rozbawieniem, choć w moim głosie pobrzmiewała szczerość. - Twoje słowa sprawiają, że chcę, żebyś mówił mi tak częściej. Ucałowałem go lekko w czubek nosa, a potem wtuliłem się w niego, opierając głowę na jego klatce piersiowej. Wsłuchując się w ciche bicie jego serce.

<Pasterzyku? C;> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz