W sumie zupełnie zapomniałem o naszym piesku… aż trudno mi to teraz powiedzieć na głos. A przecież to nie jest tylko mój zwierzak, ale nasz wspólny przyjaciel, którego przygarnęliśmy razem, dawno temu. Pamiętam jeszcze ten pierwszy dzień, był niepewny, trochę wystraszony, ale jak tylko podszedł bliżej i nieśmiało machnął ogonem, wiedziałem, że zostanie z nami na dobre. To ja wtedy obiecywałem sobie, że dam mu dom, że nigdy nie będzie czuł się samotny.
A dziś… wstyd mi przyznać, że odwiedzam go tak rzadko. Oczywiście wiem, że ma dobrą opiekę, ktoś go karmi, wyprowadza, że spędza czas z innymi psami na dworze i nie brakuje mu ani towarzystwa, ani troski. Z zewnątrz wygląda to idealnie. A jednak w środku coś mnie gryzie. Bo wiem, że nie chodzi tylko o to, by miał pełną miskę i dach nad głową. On potrzebuje przede wszystkim nas, naszej obecności.
Mamy mnóstwo pracy, obowiązki nas przytłaczają, dlatego tak łatwo było zepchnąć to na kogoś innego. Ale im dłużej o tym myślę, tym mocniej czuję, że powinienem go częściej zabierać ze sobą. Do pracy, do codziennego życia. On byłby wtedy naprawdę szczęśliwy, wystarczyłoby, że miałby mnie obok, nawet gdybym tylko siedział przy biurku. A ja… ja nie czułbym się teraz tak dziwnie, tak winny, przypominając sobie o własnym zwierzaku dopiero w takich chwilach.
- To naprawdę świetny pomysł - Przyznałem w końcu, czując jak ulga miesza się we mnie z zawstydzeniem. - Ostatnio kompletnie go zaniedbałem. Trochę o nim zapomniałem i teraz… naprawdę mi głupio. W końcu to ja go przygarnąłem, ja obiecywałem, że będzie częścią rodziny. A teraz nawet go nie odwiedzam - Powiedziałem, drapiąc się nerwowo po głowie i uśmiechając się krzywo, z tym niezręcznym, pełnym zażenowania grymasem, który zdradzał więcej niż same słowa.
Moja śliczna panienka skinęła głową, mocniej ściskając moją dłoń. Na jej twarzy pojawił się łagodny uśmiech, który od razu rozproszył część mojego zażenowania.
- Nie musisz się aż tak obwiniać - Powiedziała spokojnym tonem. - Przecież on cały czas jest z nami, tylko… nie mamy tyle czasu, żeby być z nim tak często, jakbyśmy chcieli. Masz rację, ostatnio trochę go zaniedbaliśmy, a może wręcz zepchnęliśmy na bok, ale to naprawdę dobry pomysł, żebyś zaczął zabierać go ze sobą do pracy. Ty będziesz się czuł lepiej, a jemu przyda się więcej ruchu i twoja obecność. - Przyznała mi rację, a jej słowa sprawiły, że na mojej twarzy pojawiło się szczere, rozpromienione spojrzenie.
Ucieszyłem się, że mnie poparła. Czasami naprawdę zdarza mi się wpaść na dobre pomysły ot, cały ja, niby od niechcenia, a jednak coś z tego wychodzi.
- A ty z czego się tak cieszysz? - Dopytała, zauważając, że szczerzę się jak głupi do sera.
- Po prostu… cieszę się, że chociaż raz wpadłem na naprawdę genialny pomysł, a ty przyznałaś mi rację - Odparłem z udawaną powagą, choć w głosie nie dało się ukryć dumy.
Kierowaliśmy właśnie kroki w stronę naszego psiaka, który na nasz widok natychmiast zareagował radosnym szczekaniem. Jego długi, ciemny ogon wirował w powietrzu jak napędzana wiatrem chorągiewka, a całe ciało aż drżało z podekscytowania. Aż miło było go znów po tak długim czasie zobaczyć.
<Panienko? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz