Ja potrzebuję odpoczynku... a czego takiego potrzebuje Haru? Czemu nie patrzy on na siebie? On potrzebuje akcji, wykorzystania energii, a przejażdżka raczej mu nie pomoże. Cokolwiek jednak nie powiem, cokolwiek nie zrobię, nie przekonam go do zmiany zdania, a jak się jeszcze uprę i zostanę, to będzie się o mnie martwić. Już chyba lepiej się zgodzić na tę przejażdżkę, by spędzić czas razem i by chociaż trochę jego umysł się skupił na czymś innym.
Podszedłem do szafy, by się przebrać. Jako, że nie wyobrażałem sobie podróżować w spódnicy, czy sukience, zabrałem jedne ze swoich spodni, dobrałem koszulę, i już byłem gotowy. Zostały mi tylko włosy, które samemu było mi ciężko ogarnąć. Jeszcze nie przywykłem do tej długości i gęstości, zazwyczaj to Haru mi pomagał, a ja nie narzekałem. Pozwalałem mu to robić, bo też czułem przyjemność z takiego czesania, a Haru się przy tym dobrze bawił, zatem widziałem tu same zalety.
- Gotowy? - usłyszałem za sobą głos męża.
- Zostały mi tylko włosy, ale myślę, że możesz mi w tym pomóc – powiedziałem zerkając na jego odbicie w lustrze.
- Z wielką chęcią – odpowiedział, podchodząc do mnie z wielkim uśmiechem na ustach. - Wiesz, że uwielbiam twoje włosy? Piękne są – dodał, powoli je rozczesując.
- Nie licz na to, że będę zapuszczać włosy, kiedy wrócę do bycia mężczyzną – powiedziałem, czekając cierpliwie, aż zrobi wszystko, co tak chce. Jeżeli będziemy mieć córkę, dobrze by było, gdyby chociaż jedno z nas potrafiło zająć się dłuższymi włosami. Raz fryzury wychodziły Haru lepiej, raz gorzej, ale mnie to nie przeszkadzało. Najważniejsze, by kosmyki nie wpadały mi do oczu, i też by przy wymiotowaniu się nie pobrudziły. Muszę je związywać do spania, na wszelki wypadek, jakby poranne mdłości się powtarzały.
- Wiem, dlatego się nacieszę, póki mogę – stwierdził, po czym złożył na czubku mojej głowy delikatny pocałunek. - Chociaż wierzę, że ty byś wystylizował te włosy tak, że wyglądałbyś fantastycznie – dodał, lekko mi się podlizując.
- Za żadne skarby mnie na to nie namówisz. Już się nie mogę doczekać, aż wrócę do swojej fryzury – westchnąłem cicho, poprawiając swoją grzywkę. Mam wrażenie, że ta moja grzywka jakaś taka długa jest... albo tylko mi się wydaje. - Dziękuję. Bez ciebie bym sobie nie poradził – dodałem, przyglądając się swojemu odbiciu. Warkocz, mimo że trochę nierówny, podobał mi się i spełniał swoją rolę. Więcej nie potrzebowałem.
- Na pewno dałbyś sobie radę – powiedział grzecznie, chwytając moją dłoń. - Idziemy?
- Możemy iść. Tak sobie myślę, że może jeszcze byśmy wzięli Kodę? Wydaje mi się, że by mu się spodobało – zaproponowałem, tuląc się do niego. Jako, że była dzisiaj pełnia, był tak cudownie ciepły. Nic, tylko się do niego tulić...
<Piesku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz