Delikatnie przesunąłem go do siebie, zaczynając gładzić jego plecy. Czy coś chciałem...? Nie wydaje mi się. Mogliśmy iść spokojnie spać, jeżeli miał taką ochotę, chociaż patrząc na jego wcześniejszą propozycję trochę wątpiłem, by chciał iść spać.
– Myślę, że możesz spokojnie sobie wypić czekoladę, a później... – tutaj zawiesiłem głos, głaszcząc jego plecy. – Możemy sobie odbić to, co straciliśmy – wyszeptałem, podgryzając jego ucho.
Od razu wyczułem, jak delikatnie drży, gotów na więcej. Lubię ten moment, zawieszenie między oddechami, gdy przestrzeń między nami jest naładowana czymś, czego nie da się nazwać inaczej niż pragnieniem. Nie spieszę się. Dotykam jego ramienia, przesuwam dłonią wzdłuż przedramienia, aż zatrzymuję się przy jego dłoni. Jest napięty, ale cichy. Czeka.
– Spójrz na mnie – powiedziałem spokojnym tonem, który nie potrzebuje podniesienia, by stał się rozkazem.
Podniósł oczy. W jego spojrzeniu jest mieszanina niecierpliwości i głodu. To spojrzenie, które mówi: „Zrób ze mną, co chcesz. Prowadź.” I właśnie to zrobię, zaraz, już za chwilę.
Zmniejszyłem dystans pomiędzy nami. Poczułem jego oddech, szybki, niespokojny. Moja dłoń trafiła na jego kark. Zaciska się pewnie, ale nie brutalnie. Miki przymknął oczy, jakby w tym jednym dotyku mieściło się wszystko, czego potrzebuje. Trzymałem go w miejscu, zmuszając, by pozostał nieruchomy, chociaż wiem, że każda część jego ciała aż drży od chęci ruchu.
– Dobra Owieczka – wyszeptałem mu do ucha, przesuwając kciukiem po linii jego szczęki. Ten pojedynczy dźwięk wystarcza, by odetchnął głębiej, jakby właśnie dostał nagrodę.
W ogóle się nie spieszyłem. Czemu bym miał? Mieliśmy przed sobą całą noc. I właśnie dlatego powolutku przesunąłem palcem po jego ustach, tak, jakby ten prosty dotyk był najcenniejszym darem. Zatrzymuję się i pozwalam mu poczuć ciężar mojego spojrzenia. On wie, że nie dostanie niczego więcej, dopóki nie zasłuży. Ale podobało mi się to. Czułem, jak jego oddech drży w oczekiwaniu. Uwielbiałem mi się ten moment, kiedy oddaje kontrolę tak całkowicie, że nawet oddech podporządkowuje mojemu rytmowi. Jednocześnie też byłem zaskoczony, jak mi się poddaje, bez żadnych słów robi wszystko... trochę jak nie on. Ale zamierzałem korzystać z tej okazji.
– Zamknij oczy – rozkazałem cicho, przyglądając się mu z oczekiwaniem.
Posłusznie je zamknął. Przesunąłem dłoń powoli wzdłuż jego ramienia, po nadgarstku, aż do dłoni. Palce oplotły jego nadgarstek i przytrzymują go lekko, jak przypomnienie, że nie ma prawa ruszyć się bez mojego pozwolenia.
Sprawnie położyłem go na łóżku, a następnie się odsunąłem od niego, by mógł poczuć pustkę po moim dotyku. Czekałem, aż oddech mu przyspieszy, aż pojawi się drobny grymas zawodu. Dopiero wtedy ponownie położyłem dłoń na jego szyi, tym razem mocniej, pewniej, znów się do niego zbliżając.
– Powiedz mi teraz, czego chcesz – dodałem cichym, niskim głosem, drażniąc płatek jego ucha.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz