sobota, 13 września 2025

Od Haru CD Daisuke

 Ze snu wyrwał mnie nagły hałas dobiegający z łazienki. Otworzyłem oczy zdezorientowany, a serce od razu przyspieszyło, gdy uświadomiłem sobie, że obok mnie nie ma mojej panienki. Usłyszałem szmer za zamkniętymi drzwiami i dopiero wtedy dotarło do mnie, że zamknęła się w środku.
Niepokój natychmiast przejął nade mną kontrolę. Wstałem z łóżka i podszedłem do łazienki, stukając dwa razy w drzwi.
- Daiske, wszystko w porządku? - Zawołałem, starając się brzmieć spokojnie, choć w moim głosie pobrzmiewał wyraźny niepokój.
- Tak… nic mi nie jest - Odpowiedziała, lecz jej ton zdradzał, że to tylko połowa prawdy.
Nie czekając ani chwili dłużej, nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka.
To, co zobaczyłem, tylko spotęgowało mój lęk. Moja piękna, lecz od pewnego czasu coraz słabsza żona, stała przy umywalce, blada jak płótno, ledwo trzymając się na nogach. Włosy przylgnęły jej do twarzy, a spojrzenie było zmęczone, jakby cała siła uleciała z niej w jednej chwili.
- Co się stało? - Spytałem, natychmiast podchodząc bliżej, gotów ją podeprzeć.
- Nic… spokojnie, to tylko mdłości - Odparła, próbując mnie uspokoić. Jednak w jej głosie drżała nuta niepewności, a ja widziałem wyraźnie, że ledwo utrzymuje równowagę.
Nie potrafiłem się uspokoić. Wręcz przeciwnie, jej słowa tylko dolały oliwy do ognia. Mdłości o poranku, tak nagle? W mojej głowie natychmiast pojawiły się najczarniejsze scenariusze.
- Mdłości? To nie brzmi normalnie... - Powiedziałem, nie odrywając od niej wzroku. - Może powinienem wezwać medyka. Tak, to będzie najlepsze rozwiązanie. - Już miałem odwrócić się w stronę drzwi, by spełnić swoją myśl, kiedy chwyciła mnie delikatnie za rękę, powstrzymując. Jej dłoń była chłodna, a uścisk zaskakująco słaby, ale w jej spojrzeniu pojawiła się prośba, jakby chciała mi przekazać coś, czego jeszcze nie potrafiła ubrać w słowa...
- Haru, nie… nie ma takiej potrzeby, nic mi nie jest, nie martw się tak o mnie. Medyk i tak w niczym mi nie… - Jej głos załamał się, a zanim zdążyła dokończyć zdanie, pochyliła się gwałtownie nad umywalką i znów ogarnęła ją fala mdłości.
Odruchowo pochyliłem się przy niej, jedną ręką podtrzymując jej ramiona, drugą odgarniając delikatnie włosy do tyłu, aby się nie pobrudziły. Były takie miękkie, tak idealnie lśniące, że aż ścisnęło mnie w środku na samą myśl, że coś mogłoby je zniszczyć. A jeszcze bardziej bolała mnie świadomość, że cierpi moja ukochana.
- Spokojnie… jestem tu - Szepnąłem, czując, jak bezradność ściska moje gardło.
Gdy wreszcie opadła z sił, wyciągnąłem ku niej ręcznik i podałem jej, by mogła przetrzeć twarz. Patrzyłem, jak jej drżące dłonie próbują otrzeć ślady tego, przez co właśnie przeszła. Jej bladość była aż nienaturalna, a każdy mój instynkt krzyczał, że nie jest to zwykłe osłabienie.
- Daiske… - Zacząłem ostrożnie, szukając jej spojrzenia. - Nie wmówisz mi, że nic się nie dzieje. Nie mogę siedzieć bezczynnie, kiedy widzę, jak cierpisz - W jej oczach na chwilę pojawił się cień, mieszanka lęku, zmęczenia i czegoś, czego jeszcze nie potrafiłem odczytać.
- Pójdę po medyka, tak będzie najlepiej. - Powiedziałem stanowczo, nie chcąc dać jej nawet chwili na sprzeciw.
Nim zdążyła coś odpowiedzieć, pochyliłem się i złożyłem delikatny pocałunek na jej czole. Jej skóra była chłodna, a ten drobny gest tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że nie mogę zwlekać.
Bez większego wysiłku objąłem ją ramionami i uniosłem, czując, jak lekka się stała, aż za lekka. Ten fakt jeszcze bardziej ścisnął mnie w sercu. Zaniosłem ją ostrożnie do sypialni, starając się, by nie odczuła żadnego dyskomfortu.
- Odpocznij - Szepnąłem, kładąc ją delikatnie na miękkim posłaniu.
Nakryłem ją kołdrą, poprawiając jej włosy, które rozsypały się po poduszce niczym jedwabna kurtyna. Jej oczy zdawały się mówić, że chce mnie zatrzymać, że wolałaby, abym został przy niej… ale wiedziałem, że nie mogę.
Musiałem działać, od razu opuszczając pokój, w drodze do medyka.

<Panienko? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz