Mikleo z dziecięcą ciekawością i entuzjazmem przyglądał się ścianom, nie skupiając się na niczym innym. Jak dobrze, że ja tu jestem, i upewniam się, że nic mu nie grozi. Nie skupiam się przez to na malunkach, i historii... ale jestem pewien, że Mikleo na pewno opowie mi o wszystkim, kiedy wrócimy do obozowiska. A w międzyczasie muszę się skupić na bezpieczeństwie Mikleo. Nic innego w tej chwili nie miało dla mnie znaczenia. Musiałem także pilnować czasu, by przypadkiem psiaki za długo same nie zostały. Jak Banshee sobie radę da, w końcu ona nie jest takim zwykłym psiakiem, tak Psotka nie może za długo zostać sama. Kto ją nakarmi, jak nie my? No i też Miki, on także musi odpocząć.
- Wydaje mi się, że jest to świątynia poświęcona bóstwu – powiedział w pewnym momencie Mikleo, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Świątynia? I dlatego wygląda, jak labirynt? - spytałem, ciekaw tego drobnego szczegółu. W końcu, świątynie są raczej.. proste. Wielka sala z ołtarzem na modlitwy, no i opcjonalnie jakieś pomieszczenia gospodarcze dla kapłanów, może jakiś magazyn, czy biblioteka. Wszystko tak właściwie zależało od rangi bóstwa, i oddania budowniczych. Jednak nie rozumiałem jednego, po co budować cały podziemny kompleks, który wygląda jak więzienie połączone z labiryntem.
- Ja... dochodzę do tego – powiedział, na co pokiwałem głową.
- Może gdzieś na ścianach będzie to wyjaśnione. Bo na zapiski bym nie liczył, chyba, że dobrze byłyby one zabezpieczone – powiedziałem, rozglądając się dookoła.
- Ponoć był to bardzo wybredny bóg. I może trochę psotliwy – dodał po chwili, wstając z klęczek.
- Wybredny, złośliwy, związany z wodą... bardzo mi ten opis kogoś przypomina – wyszczerzyłem się głupio do niego, a Miki w odpowiedzi tylko mi pokazał język.
- To był bóg, nie serafin – burknął, sprzedając mi lekkiego kuksańca w bok.
- Bóg, według tych budowniczych, tak? Czyli istota o wielkiej mocy. Czyli w sumie wszystko, co nie jest człowiekiem. Odnalazłbyś się tu – puściłem mu oczko, po czym spojrzałem w głąb ciemnego korytarza. - Dalej jednak nie rozumiem, co jest takiego wybrednego i psotliwego w budowaniu podziemnego labiryntu. Chyba, że był to kawał na budowniczych. Oni na pewno byli szczęśliwi – powiedziałem w eter, zmniejszając dystans pomiędzy nami. Lepiej, by Miki za bardzo ode mnie nie odchodził. Skoro był psotliwy, mógłby sobie zażyczyć morderczych pułapek. Nie zdziwiłbym się, po takim opisie to nawet było bardziej niż możliwe.
<Owieczko? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz