- Nie teraz – mruknęłam. Jak to się stało, że moje życie w tej chwili było zagrożone? Pijaczyna siedzący w rynsztoku wydał mnie strażnikom za kufel piwa.
- Biegła w tamtą stronę! - westchnęłam. - Wypuśćcie psy! - nie miałam dużo czasu na obmyślenie planu działania. Zaczęłam wymawiać słowa zaklęcia, a dłonią nakreślać znaki. Przed nami pojawił się portal. Złapałam byłego klienta za nadgarstek i wciągnęłam za sobą do przejścia. Nie miałam pojęcia gdzie nas przeniesie. Myślałam tylko i wyłącznie o tym żeby uciec jak najdalej. Minęły sekundy, a my znaleźliśmy się w białym puszku. Portal zniknął.
- Poważnie? Nie dało się gdzieś bliżej? - rzucił mi spojrzenie, pełne wyrzutów. - Dopiero co się wyleczyłem – zaczął ocierać ramiona czując chłód.
- Nie zabawimy tu długo – przewróciłam oczami. Tak jak wcześniej wymówiłam słowa zaklęcia i nakreśliłam znaki palcami. Tym razem w przejściu było widać wnętrze mojego małego sklepu i Marou siedzącego za ladą, który posłusznie czytał jedną z ksiąg tak jak prosiłam. Takie maleństwo to skarb. Przeszłam przez niego pierwsza. W końcu damy mają pierwszeństwo, czyż nie? Kiedy obydwoje znaleźliśmy się w ciepłym pomieszczeniu Marou ucieszony podbiegł do mnie i przytulił się do nogi.
- Gdzie byłaś? Czemu jesteś cała mokra i ktoś przyszedł za tobą? - zmarszczył brwi patrząc na czarnowłosego, który trząsł się delikatnie z zimna.
- Idź zrób herbatę – pogłaskałam go po główce i odesłałam na zaplecze.
- Jedno nie daje mi spokoju – odwróciłam głowę żeby na niego spojrzeć.
- Co takiego?
- Dlaczego wciągnęłaś mnie za sobą?
- Wiem, że nie jesteś człowiekiem. Gdyby strażnicy to wyczuli najprawdopodobniej wydaliby na ciebie wyrok. Musimy sobie pomagać? - wzruszyłam ramionami. - Zapraszam na herbatę w ramach rekompensaty za tą nieprzyjemną podróż – kąciki moich ust uniosły się nieznacznie. Nie protestował. Weszliśmy do części mieszkalnej. Gestem ręki wskazałam mu gdzie może usiąść po czym poszłam pomóc Marou.
Kiedy wszystko było gotowe usiedliśmy razem przy stole. Pstryknęłam palcami, a na drewnianym blacie pojawiła się butelka.
- Co to? - używając telekinezy dolałam odrobinę przeźroczystego trunku do naszych szklanek. Oczywiście pomijając nieletniego.
- Szybciej się rozgrzejesz – zmarszczył delikatnie brwi jednak i tak skosztował. Marou nabrał co do niego podejrzeń, ponieważ nie spuszczał z niego wzroku. Najprawdopodobniej nie podoba mu się fakt, że pojawił się znikąd w moim towarzystwie.
- Wracając do mojej propozycji spłaty długu... – zaczął jednak nie było dane mu skończyć.
- Zgadzam się. Marou musi nabrać trochę siły – powód był jeszcze jeden. Byłam bardzo ciekawa czym dokładnie jest czarnowłosy. Nie dawało mi to spokoju od kiedy pojawił się po raz pierwszy. Jest w nim coś znajomego. Jakbym już kiedyś czuła podobną aurę.
<Hatashi?>
Liczba słów: 407
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz