czwartek, 2 kwietnia 2020

Od Vivian CD Sorena

Spojrzałem na siebie w lustrze. Tylko w ten sposób mogłem się kłócić sam ze sobą. To naprawdę brzmi niedorzecznie… Sam ze sobą? Źle ująłem to w słowa. Z tym drugim mną… To też w sumie brzmi źle. No nie ważne. Grunt że tylko tak mogę się kłócić z moją drugą jaźnią. 
- Nie rozumiesz że miałem dzisiaj plany? - skarżył się chłopak. 
- To jedyny dzień w którym ta biblioteka udostępnia dział z tak starymi artykułami. - mruknąłem nakładając pastę na szczoteczkę. 
- Ale nie możesz tego zrobić potem? Musisz akurat w tym momencie? - marudził niezadowolony z faktu że nie może i tego dnia pohasać po lesie. Zacząłem myć zęby starając się ignorować jego głupie gadanie. Ta… Yhym… O czym jak myślę? Przecież ten typ siedzi mi w głowie. Nie mogę go wyciszyć. To tak nie działa. Tym bardziej że on też nie ma zamiaru się nigdzie stracić. Wyplułem nadmiar piany do umywalki spłukując ją od razu wodą. 
- Enzo. - oparłem się o blat patrząc na siebie w lustrze - Będziesz mógł iść wieczorem na imprezę, nic ci nie powiem. Ale proszę cię. PROSZĘ - nacisnąłem - Daj mi święty spokój. - patrzyłem sam sobie w oczy, chodź tak naprawdę wcale się tak nie czułem. Wydawało mi się jakbym patrzył na tego drugiego siebie. 
- Ale nie będziesz marudził że będziemy mieć jutro kaca? - zapytał zapewne chcąc ugrać jak najlepsze dla siebie warunki. 
- Nie będę, bo ty będziesz się z nim zmagał. Ja podziękuję. - westchnąłem wracając do mycia zębów. 
- Zgoda. - zaśmiał się - Ciesz się swoimi książkami, ja wieczorem poznać kogoś ciekawego. - zaczął się śmiać. Przewróciłem jedynie oczami biorąc się za płukanie ust. Następnie przeczesałem jedynie włosy, już dawno poddałem się w walce z nimi. To nie miało najmniejszego sensu. Nawet gdybym układał je przez 3 godziny one i tak po paru minutach wróciły by do swojego naturalnego nieładu. Westchnąłem cicho ubierając zwykłe proste jeansy i koszule. Niezbyt wyróżniający się ubiór. Taki jaki cenię sobie najbardziej. 
- Mógłbyś czasem ubrać coś wygodniejszego - Mruknął niezadowolony. 
- Ty się tym zajmujesz. - westchnąłem zabierając ze sobą zwykły czarny plecak. Coś do czego oboje nie mieliśmy problemu. W środku były zarówno moje jak i jego rzeczy. 
- Jesteś strasznym nudziarzem. - Ziewnął
- Za to ty mógłbyś trochę spoważnieć. - mruknąłem zakładając buty i wychodząc z mieszkania. Bez chwili zawahania ruszyłem w stronę biblioteki. Na mojej twarzy gościł delikatny uśmiech. 
- Jusuuu… Jesteś jedyną osobą na tym pokręconym świecie która uśmiecha się sama do siebie jak idzie czytać cały dzień. 
- Masz z tym problem? - Warknąłem żałując że nie mogę go teraz zobaczyć. 
- Nawet jakbym miał to i tak nic nie mógłbym z tym zrobić. - westchnął. I w sumie tu miał rację. Nic nie mógł z tym zrobić. Póki co ja zarządzam naszym ciałem więc nie miał nic do gadania. 
- Kto mnie pokarał takim nudziarzem… 
- Ciesz się że nie jestem imprezowiczem i nie chce chodzić na te same imprezy co ty. - wypomniałem mu fakt iż nasze różnice mogła być dobre.  - I że nie musiałeś się nigdy uczyć na żadne sprawdziany. - dodałem wchodząc do biblioteki. Co prawda było więcej ludzi niż zazwyczaj ale i tak nie było ich zbyt wiele. 
- Dobra, masz rację. - przyznał - Ale ja nie mam zamiaru tu z tobą siedzieć. Zostawiam cię. 
- Jak skończę to ci powiem. - powiedziałem jedynie na odchodne kierując się na dział który niezwykle mnie interesował. Wiedza zawarta w tych książkach była niezwykle wartościowa. Aż szkoda że była udostępniana dla ogółu społeczeństwa tylko raz w roku. To aż smutne. 
- Dobra bierzmy się za robotę. - powiedziałem sam do siebie przebiegając wzrokiem po grzbietach książek. Już po chwili zaszyłem się gdzieś w kącie pomieszczenia czytając stosy książek poustawiane naokoło mnie. Czytając je przyswajałem zawartą na stronach wiedzę, szło mi dosyć szybko. Strąciłem również poczucie czasu. Ocknąłem się z tego " transu" dopiero gdy z jednej z książek wyleciała kartka. Nie wyglądała na starą ani na część książki. 
- Co jest? - zapytałem sam siebie czytając zawarte na nich litery. Była zaszyfrowana. 
- Widzisz tą książkę o której wspominała tamta kobieta?- zapytał jakiś głos w oddali. Zapewne mówił do kogoś innego. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę że nie jestem tu sam. 
- Nie, nie znalazłem. - odezwał się inny głos. 
- Musimy znaleźć tą wiadomość inaczej nas zabije. - warknął ponownie ten pierwszy głos. Co jest? Czego szukają? Uniosłem wzrok znad książek. Nie widziałem tych postaci, zapewne chodziły między półkami. Ale na pewno nie były to przyjemne typy. Czyżby szukali tej karteczki? Niemożliwe. Ta część biblioteki działon jeden dzień w roku. Potrząsnąłem głową chcąc wyrzucić z głowy wszystkie myśli. Zacząłem powoli odnosić książki które mi zostały. 
- Przepraszam. - Powiedziałem do postawnego mężczyzny szperającego coś po książkach. Ten z cichym pomrukiem odsunął się a ja odstawiłem ostatnią książkę na miejsce i czym prędzej wyszedłem. Nie chciałem się mieszać w dziwne i szemrane sprawy. Nie było mi to do szczęścia potrzebne. Chyba dobrze że wyszedłem bo po chwili usłyszałem jedynie 
- Znalazłem! Ten chłopak ją czytał! - od jednego z tamtych gości. Wyszedłem z biblioteki. Było późne popołudnie. 
- Enzo wyszedłem. - powiedziałem w myślach do brata. 
- No nareszcie, myślałem że już nigdy nie wyjdziesz z tamtego miejsca. - ziewnął cicho po czym szybko zamieniliśmy się ciałem….

~~~~~~~~~~~~~~

- No to wracamy się przebrać. - Rozciągnąłem się delikatnie kierując swoje kroki do domu. 
- Znowu nie dbasz o nasze ciało!- zawołałem z wyrzutem zwracając na siebie uwagę przechodniów. Nie przejąłem się tym jednak za bardzo - Powinieneś je karmić co jakiś czas. - upomniałem brata. - I że to niby ja jestem nieodpowiedzialny.- prychnąłem wchodząc do mieszkania. Zrobiłem sobie na szybko jakieś kanapki po czym ruszyłem do łazienki biorąc szybki prysznic. Tak, miałem zamiar iść na tą imprezę ale najpierw pokręcę się bez celu po mieście. W końcu czasem da się spotkać kogoś ciekawego…


         ~~~~~~~~~~~~~~~

Była noc. Idealna pora aby w końcu udać się do klubu. Postawiłem na taki którego jeszcze nie znałem. Nowe doświadczenia przede wszystkim.  Pchnąłem pewnie drzwi wchodząc do środka. Było tu dosyć spokojnie. W dalszych pomieszczeniach grała muzyka ale tu, na wejściu było spokojnie. Ludzi też nie było wiele. Zapewne większość bawiła się dalej. Miałem zamiar do nich dołączyć, jednak gdy tylko zrobiłem parę kroków poczułem na sobie ciężar jakiegoś chłopaka. Co jest? Śmierdział alkoholem. Na pewno był pijany. Jednak nie zmieniało to również faktu iż był ciężki i wyższy odjemnie przez co utrzymanie go rak abyśmy oboje nie wylądowali na ziemi było cholernie trudne.
- Zabić? - spojrzałem niepewny na chłopaka po jego pierwszym zdaniu. Na jego policzkach widziałem delikatne rumieńce, na pewno dużo wypił. Jego czarne włosy nieco opadały na czoło a wyróżniające się zielone oczy wręcz świeciły. Chodź mogło mi się wydawać przez półmrok panujący w pomieszczeniu. Zachowanie chłopaka było co najmniej podejrzane i dziwne. Miałem ochotę się stracić. Kurna. Wiedziałem że to koniec kiedy za moimi plecami pojawiła się ściana. 
- ViV…- spojrzałem zaskoczony. Przecież mój brat ma tak na imię. Ale to niemożliwe żeby o niego wchodziło. Przecież on się nie miesza w takie sprawy. Że niby z królem? Niemożliwe. On nigdy nie wychodzi przed szereg. Nawet jak ja mimo wszystko go zmuszam to ten na spokojnie wraca w cień i tam zostaje. 
Po jego kolejnych słowach cicho parsknąłem. On? Rozmowny? Nie wierzę w to. Nigdy w życiu. Ale przecież nie chodzi o niego więc nie muszę się martwić. 
- Chwila…! - zawołałem kiedy ten pociągnął mnie za sobą. Był silniejszy nie byłem w stanie nic zrobić. Na Vi też nie ma co liczyć, po za tym lepiej żeby nie widział nas w takiej sytuacji. Chłopak pociągnął mnie za sobą na łóżko. Nie wiem do czego zmierzał. Zacząłem się wiercić próbując wyrwać. Był w stanie zbijać, nie chce aby po pijaku coś mu strzeliło do głowy. 
- Zostań. Ten jeden raz niech ktoś zostanie przy mnie. Nie chcę znów być sam.- usłyszał jego słowa. Właśnie one spowodowały że moje serce delikatnie zadrżało. Był sam? Spojrzałem na twarz chłopaka który już spokojnie spał. Jednak jego uścisk mimo wszyto nie poluźnił się. 
- Dobrze…- powiedziałem spokojnie. Ja mimo wszystko nigdy nie byłem sam. Nigdy nie znałem tego bólu ale domyślam się że musi być straszny. Brak możliwości odezwania się do kogokolwiek jest straszny, to na pewno… Chyba ten jeden raz mogę dać mu trochę bliskości mimo że nawet nie znam jego imienia. Zaryzykuje. W koń kto nie ryzykuje ten nie żyje. Westchnąłem cicho upierając głowę o jego tors. Ten coś cicho zamruczał i wtulił nos w moje włosy. Bardziej przypominał jakieś zagubione dziecko a nie kogoś kto zabijał. Niepewnie zamknąłem oczy również po chwili zasypiając…. 

Soren?

1369

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz