poniedziałek, 27 kwietnia 2020

Od Keitha CD Kousuke

Spojrzałem na patyk z niedowierzaniem. Spodziewałem się wszystkiego, ale walki patykiem. Od niechcenia zakręciłem nim w dłoni; był zdecydowanie zbyt długi i za lekki. I, co najważniejsze, był to głupi patyk.
- Wiesz, dlaczego na treningach używa się drewnianych mieczy, a nie zwykłych patyków? – spytałem, patrząc na niego ze zrezygnowaniem.
- Wybacz, mam ograniczony budżet – wzruszył ramionami, patrząc na mnie jakby od niechcenia. – Jeżeli ten ci nie pasuje, wybierz sobie inny, jest ich tutaj mnóstwo.
Zdusiłem w sobie westchnięcie irytacji. Mieszka w ogromnej posiadłości i twierdzi, że ma ograniczony budżet. Poza tym, byłem pod wrażeniem. Minęła niespełna godzina, odkąd mnie obudził, a już wyczerpałem na niego cały wachlarz emocji, począwszy od wściekłości, zahaczając o ciekawość i kończąc na irytacji. To było niesamowite, jest jedyną istotą, która jest w stanie zmienić mój nastrój w przeciągu kilku minut. Złamałem przydługi patyk o kolano, co spotkało się z szyderczym parsknięciem ze strony demona.
- Brawo, udało ci się złamać patyk, jestem pod wrażeniem… - zaczął prześmiewczo, ale jego wyraz diametralnie się zmienił, kiedy zaatakowałem. Dzięki zaskoczeniu udało mi się go nawet drasnąć w bok, co skończyło by się o wiele gorzej, gdybym w dłoniach miał sztylety zamiast patyków. – Bardzo dobrze – dodał z szerokim uśmiechem.
Niestety, to był jedyny raz, kiedy udało mi się go trafić. Po moim pierwszym ataku Kousuke był już bardziej uważny i szybszy. Mimo moich usilnych starań za każdym następnym razem przecinałem powietrze, podczas kiedy demon stał dosłownie kilka centymetrów od tego miejsca. W końcu, po długim czasie zarządził przerwę, ale tylko ze względu na mnie; pot wyraźnie perlił się na moim czole, a policzki były nieprzyjemnie zmęczone.
- Jak na pierwszy raz nie było najgorzej – powiedział, podczas kiedy ja siedziałem, nieco zmęczony pod drzewem i może trochę łapczywie piłem wodę. Uniosłem zaskoczony jedną brew. Nie spodziewałem się jakiejkolwiek pochwały z jego ust. – Ale mógłbyś się bardziej postarać.
Wywróciłem oczami na jego drugą uwagę. Oczywiście, nie mogło być tak kolorowo. Otarłem pot z czoła i spojrzałem na niebo. Gdyby nie ten trening, budziłbym się dopiero teraz i powoli szykował na śniadanie. Westchnąłem cicho. Czekał mnie dzisiaj jeszcze jeden trening. Może nie będzie tak trudny i intensywny jak ten, ale równie męczący.
- Muszę wracać, bo zauważą, że mnie nie ma – powiedziałem, unormowawszy oddech. Zauważając, jak demon kiwa głową, kontynuowałem. – Codziennie o tej samej porze?
- Chyba, że wcześniej zrezygnujesz, nie obrażę się – Kousuke wzruszył ramionami. Naprawdę fajnie, że tak mnie motywuje.
- Miałbym jeszcze prośbę – zacząłem, podnosząc się z ziemi. – Twój psychopatyczny przyjaciel podczas naszej potyczki zabrał mi broń.
- I jaki mam z tym związek? – uniósł jedną brew, parząc na mnie z wyczekiwaniem.
- Mógłbyś je dla mnie odzyskać? – poprosiłem, mając nadzieję, że się zgodzi.
Sztylety, które zostały mi odebrane, miały dla mnie dużą wartość sentymentalną i zdecydowanie wolałbym je mieć z powrotem.
- Trzeba było nie być ciamajdą – odpowiedział, patrząc na mnie z politowaniem. – Zobaczę, co da się zrobić.
- Dzięki.
- Niczego ci nie obiecuję, nie wiąż sobie ze mną wielkich nadziei – dodał, zauważając uśmiech na mojej twarzy.
Kiwnąłem głową na znak, że rozumiem, ale lepsza taka nadzieja niż żadna. Chłopak złapał mnie za ramię i już po kilku sekundach znalazłem się w swoim pokoju. Norton nie spał, a leżał rozłożony na moim łóżku, tęskno patrząc na drzwi. Kiedy nas zauważył, zerwał się z łóżka i zaczął wesoło merdać ogonem. Chciałem jeszcze spytać się demona i upewnić się, czy jutro zaczynamy o tej samej godzinie, ale chłopaka już nie było. Westchnąłem ciężko i skierowałem się do łazienki. Miałem nadzieję, że nagle mu się nie odwidzi i że jutro nie wstanę tak wcześnie rano na próżno.

<Kou? C:>

585

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz