Uśmiechnąłem się na słowa przyjaciela i przymknąłem oczy. Kiedy już byłem najedzony, poczułem się naprawdę zmęczony i nie miałem już nawet siły, aby oddać zaczepkę.
- Wiem i dlatego się nie martwię – wymamrotałem, cicho wzdychając.
Nim zasnąłem poczułem, jak chłopak delikatnie odgarnia kosmyki z mojego czoła, na co zamruczałem z aprobatą. Jak dla mnie, mógłby się bawić moimi włosami przez cały mój czas spania, to było naprawdę przyjemne.
***
Obudziłem się nagle, przerażony i zdruzgotany. Momentalnie spojrzałem na swoje dłonie by upewnić się, że nie ma na nich żadnej krwi. Byłem oblany cały zimnym potem, serce chciało mi wyskoczyć z klatki piersiowej. Oddychałem głośno i nierówno, wcale bym się nie zdziwił, gdybym obudził tym Mikleo. Podciągnąłem kolana pod brodę i objąłem je ramionami, próbując chociaż trochę się uspokoić.
Nie usłyszałem, jak mój przyjaciel się budzi. Po prostu nagle poczułem, jak chłopak obejmuje mnie ramieniem, a drugą dłoń położył mi na czole. Pod wypływem jego mocy poczułem, jak powoli się uspokajam chociaż miałem nieodparte wrażenie, że zajmuje mi to znacznie więcej czasu w porównaniu do poprzednich razów. Położyłem głowę na ramieniu przyjaciela, starając się unormować oddech.
- Lepiej? – spytał Mikleo, zaczynając delikatnie gładzić mnie po włosach. Bardzo chciałem mu powiedzieć, że tak, ale nie potrafiłem go okłamać, nie w tej chwili.
- Zabiłem ich – wymamrotałem drżącym głosem. Poczułem, jak mięśnie chłopaka się napinają. – Zabiłem moją rodzinę. I podobało mi się to – dodałem ze wstydem czując, jak łzy zbierają mi się w kącikach oczu.
- To był tylko sen – wyszeptał próbując mnie uspokoić. – Oboje dobrze wiemy, że nikogo byś nie skrzywdził.
- A co, jeżeli to jakiś znak? – spytałem czując, jak ponownie wzrasta we mnie panika. – Jeżeli coś im się stało?
- To sen, koszmar – tłumaczył spokojnie. – Przez kolejny pakt jesteś bardziej narażony na zło, nie możesz się mu poddać.
Pokiwałem głową na znak, że rozumiem, chociaż i tak nie czułem się ani trochę spokojniej. Sen ten był najbardziej realistyczny spośród wszystkich mi pamiętanych, ale to ani trochę mi nie pomagało. Nadal przed oczami miałem rozprute ciało Eve, a kiedy przypominała mi się niewyobrażalna radość, jaką czułem na ten widok, żołądek ściskał mi się nieprzyjemnie.
Odsunąłem się od chłopaka mamrotając cicho, że idę się przebrać. Przez zimny pot koszulka przylepiła się do mojego ciała i czułem się z tego powodu niezbyt przyjemnie. Mikleo nie zatrzymywał mnie, ale ciągle czułem jego zmartwiony wzrok na swojej osobie.
Nie wiem, czy to przez słabe światło świeczki, czy może po prostu ten koszmar tak na mnie wpłynął, ale kiedy spojrzałem na swoje odbicie w lustrze zdałem sobie sprawę, że wyglądałem okropnie. Byłem strasznie blady, a kosmyki przylepiły mi się do czoła.
Jestem naprawdę okropny. I słaby. Obiecałem Mikleo, że będę walczył i zachowuję się jak jakiś tchórz. Powinienem się poprawić i zacząć być silniejszy. Czułem, że te sny będą tylko gorsze, jeżeli nie zacznę z nimi jakoś walczyć. Chłopak się pewnie teraz zadręczał, chociaż nie ma w tym jego winy. Musiałem być silny, chociażby dla niego. Nim wróciłem z powrotem do pokoju, przemyłem twarz wodą z nadzieją, że chociaż w małym stopniu przywróci moja twarz do normalnego wyglądu.
Kiedy wróciłem, Mikleo siedział na łóżku, a od jego osoby wyraźnie biło zmartwienie. Bez słowa podszedłem do łóżka i przytuliłem się do niego. Chłopak odwzajemnił gest, cicho wzdychając.
- Spróbuj się położyć spać, jest środek nocy – polecił mi, na co momentalnie pokręciłem głową. Zabiłem we śnie jednych z najbliższych mi osób, nie chcę skrzywdzić i jego nawet, jeżeli to było tylko i wyłącznie we śnie. – Sorey… - westchnął cicho, praktycznie zmuszając mnie do położenia się.
- Nie chcę iść spać – wymamrotałem, wtulając nos w jego włosy. Bałem się, że nawiedzi mnie kolejny koszmar, mimo bliskości Mikleo, jak to miało miejsce kilkanaście minut temu. Mimowolnie przytuliłem się mocniej do chłopaka, wzdychając cicho. Kolejny koszmar to ostatnie, czego w tej chwili potrzebowałem.
<Mikleo? :3>
622
622
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz