piątek, 24 kwietnia 2020

Od Soreya CD Mikleo

Zadowolony z braku oporu z jego strony, zacząłem powoli rozczesywać jego włosy. Nie sprawiały żadnych problemów, pewnie zdążył uporać się z nimi wcześniej. W takim wypadku pozostało mi tylko spleść je w warkocz. Albo niekoniecznie warkocz… miałem wrażenie, że standardowy kucyk będzie bardziej pasował do stroju podarowanego przez Alishę. Poza tym, ostatnimi czasy często chodził ze splecionymi włosami.
Przyznam szczerze, że specjalnie robiłem to wszystko bardzo dokładnie głównie dlatego, by to wszystko przedłużyć. Jego włosy były takie miękkie i przyjemnie w dotyku, chociaż nie byłem do nich przekonany, kiedy po raz pierwszy po pięcioletniej przerwie zobaczyłem go w takiej fryzurze.
- Gotowe – powiedziałem z dumą upewniając się, że gumka dobrze trzyma się na jego włosach. Kucyk upiąłem wysoko, a z przodu zostawiłem kilka kosmyków wolnych. – Może być?
Chłopak podniósł się z łóżka i podszedł do dużego lustra zawieszonego na ścianie. Widziałem, jak jego odbicie delikatnie się uśmiecha. Poczułem dodatkowy napływ dumy. Jego uśmiech jest wystarczającą dla mnie nagrodą.
Mikleo odwrócił się w moją stronę i pokiwał głową. Zadowolony, przeciągnąłem się leniwie i już zamierzałem podnieść się z łóżka, ale Serafin usiadł się obok mnie i zabrał grzebień z dłoni. Spojrzałem na niego zaskoczony nie za bardzo rozumiejąc jego zamiarów.
Poczułem, jak Mikleo zatapia grzebień w moich włosach i zaczyna mnie czesać. Spodziewałem się prędzej, że zawłaszczy sobie ten grzebień, jak już kiedyś zrobił z moją książką i rękawiczką, a nie nagłego odwrócenia ról. Wpatrywałem się w chłopaka ze zdziwieniem, którego nie próbowałem ukryć, i pozwalałem mu na to, co robi. Na twarzy chłopaka malowała się zaciętość, kiedy próbował doprowadzić moje kosmyki do ładu.
- Ale ty wiesz, że ich nie ułożysz, prawda? – spytałem w końcu, z delikatnym uśmiechem na ustach.
Serafin wymamrotał pod nosem coś w stylu, że się nie podda. Westchnąłem cicho i już mu więcej nie przeszkadzałem. Po kilku długich minutach odsunął się ode mnie, a mi bardzo nie spodobał się ten dziwny błysk w jego oku. Zerknąłem na lustro, chcąc dowiedzieć się co on mi zrobił, i wtedy zamarłem.
Mikleo dopiął swego.
Moje włosy były przygładzone i sprawiały wrażenie, że moja głowa była dziwnie mała. I płaska. Jęknąłem w duchu zastanawiając się, jakie były intencje Mikleo. Chciał mi się odwdzięczyć i robił wszystko, co w jego mocy, czy może chciał zrobić mi na złość. W sumie, to było nieważne, nie ma bata, że tak wyjdę do ludzi. Machinalnie przeczesałem dłonią włosy, doprowadzając je do dawnego stanu.
- No ej, starałem się – burknął Mikleo, krzyżując ręce.
- Doceniam, ale strasznie spłaszczało mi głowę – pokazałem mu język.
Chłopak prychnął cicho i lekko pstryknął w nos. Moje usta uniosły się w złośliwym uśmiechu, ale nim położyłem swoje dłonie na jego żebrach, on złapał mnie za nadgarstki i rzucił ostrzegawcze spojrzenie. Chciałem mu się jakoś wyrwać i przystąpić do łaskotek, ale w tym samym momencie usłyszałem pukanie do drzwi. Mikleo puścił moje nadgarstki i odłożył grzebień na szafkę, a ja zsunąłem się z łóżka i leniwie podszedłem do drzwi.
- Wstałeś – Alisha uśmiechnęła się ciepło, kiedy otworzyłem drzwi. – Proszę, przynieś śniadanie tutaj, zjem z gościem – poleciła służce, a ta jedynie ukłoniła się i odeszła.
Wpuściłem dziewczynę do środka, nie mogąc się doczekać je reakcji na widok Mikleo; na moich ustach już malował się uśmiech.
Alisha patrzyła na Serafina ze zdumieniem przez dobre kilka sekund. Na policzkach chłopaka już po chwili pojawił się delikatny róż. Odwrócił od nas głowę i prychnął z niesmakiem.
- Udało ci się go przekonać – dziewczyna zwróciła się do mnie, a w jej głosie słychać autentyczną radość. Wypiąłem dumnie pierś, nadal nie przestając się szczerzyć. – Mikleo, wyglądasz…
- Proszę, zachowaj swojego uwagi dla siebie – burknął, siadając na krześle i nie zaszczycając nas już ani jednym spojrzeniem.
Zerknąłem na blondynkę i już wiedziałem, co chciała powiedzieć. Uważałem dokładnie tak samo jak ona.
Śniadanie przybyło po kilku minutach, musiałem przyznać, że wyczekiwałem go z niecierpliwością, zaczynałem być naprawdę głodny. Podobnie jak wczoraj, było kilka pozycji, których nie rozpoznawałem i spróbowałem je jako pierwsze. Zauważyłem, że Mikleo jadł niewiele i omijał to, czego nie znał. Udało mi się namówić to spróbowania jedynie dwóch rzeczy, co i tak uznałem za duży sukces, w końcu obyło się bez łaskotek.
- Jak możemy pomóc? – spytałem Mikleo, kiedy już zjedliśmy śniadanie.
- Musimy dotrzeć do źródła zła i je oczyścić, ale to może być trudne – chłopak odpowiedział mi po kilku chwilach. Nagle jego wyraz twarzy się zmienił i przeniósł wzrok na blondynkę. – Wspominałaś wcześniej o mieczu i legendzie z nim związaną. Mogłabyś nas tam zaprowadzić?
- Tak, i tak zamierzałam to zrobić – pokiwała głową. – O tej porze nie powinno być nikogo.
Kiedy wychodziliśmy z pokoju, rzuciłem pytające spojrzenie Mikleo. Ten tylko mruknął ciche „zobaczysz” i nic więcej nie chciał mi zdradzić. Czemu tak bardzo chciał zobaczyć ten miecz? Jestem przekonany, że nic o nim wcześniej nie wspominał.

<Mikleo? c:>

782

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz