poniedziałek, 27 kwietnia 2020

Od Soreya CD Mikleo

Jestem najgorszym przyjacielem. Mogłem pomyśleć, w końcu nie tylko ja straciłem kogoś w tamtym dniu i skoro ja czuję winny odnośnie tamtego wydarzenia, Mikleo mógł czuć się bardzo podobnie. Zachowuję się jak totalny samolub. Powinienem postawić się na jego miejscu i zacząć myśleć więcej dla jego dobra. Sprawiam mu jedynie kłopoty i zmartwienia, jeszcze dzisiaj przeze mnie jest dodatkowo zmęczony, bo czuwał nade mną przez resztę nocy, zamiast spać. Zasługuje na zdecydowanie lepszego przyjaciela niż ja.
A świat zasługuje na lepszego pasterza.
Położyłem mu dłonie na policzkach i uśmiechnąłem się do niego lekko. Nie mogłem teraz się zadręczać, musiałem się zebrać w sobie i pokazać Serafinowi, że jestem silny. Musiałem zmniejszyć jego wieczne poczucie winy na tyle, na ile to tylko możliwe.
- Nie stracisz – zapewniłem. – Nie zamierzam cię zostawiać, będę ci uprzykrzał życie do końca swoich dni.
Mikleo wywrócił oczami, ale kąciki jego ust uniosły się w lekkim uśmiechu. Nagle poczułem, jak zarzuca mi ręce na kark i przytula się do mnie. Odwzajemniłem ten gest, wplatając palce w jego kosmyki.
- Obiecuję, że zacznę być lepszym przyjacielem – wyszeptałem, mocniej się do niego przytulając.
- Już jesteś najlepszym – odparł, odsuwając się ode mnie.
Teraz, kiedy już znałem prawdę o jego wiecznym poczuciu winy, postrzegałem go inaczej. Może i uśmiechał się lekko i wyglądał na spokojnego i rozluźnionego, ale cichy głosik w mojej głowie ciągle mi powtarzał, że wcale tak nie jest, że ciągle obwinia się o moje problemy i nierozsądne decyzje. Naprawdę muszę się poprawić i odciążyć go od tego ciężaru, sprawić, by więcej się uśmiechał i trochę się rozluźnił.
Poleciłem mu, by się odwrócił i na powrót zacząłem pleść jego włosy. Czułem się lepiej, ponieważ wiedziałem, jak wielki ciężar dźwiga mój przyjaciel. Podzieliłem jego włosy na dwie równie części odsłaniając przy tym jego kark. Zamyśliłem się na moment – naszła mnie ogromna ochota na to, by go pocałować w to miejsce. Od razu skarciłem się za to w myślach, ale później naszła mnie kolejna myśl; nie odgryzłem mu się za tamten pocałunek. Zagryzłem wargę i po chwili niewiele myśląc przycisnąłem usta do jego skóry.
Dopiero po sekundzie dotarło do mnie, co takiego zrobiłem. Lekko spanikowałem, przyznaję. Przygryzłem dolną wargę i zerknąłem niepewnie w odbicie lustra. Mikleo wyglądał na zdecydowanie mniej zaskoczonego niż ja, przez co poczułem się jeszcze bardziej głupio. Czy ja naprawdę pomyślałem sobie, że świetnym pomysłem na odgryzienie się za głupotę zrobioną tydzień temu? Jestem totalnym idiotą.
- Och – to była cała reakcja Mikleo na mój gest. Najgorsze było to, że nie wiedziałem, jak powinienem to zinterpretować. Gdyby tylko jakoś lepiej ukazywał emocje… Sądząc po swoim odbiciu w lustrze i wyraźnych wypiekach na mojej twarzy, to ja mógłbym być tym pocałowanym.
- Jesteś zły? – spytałem po chwili milczenia. To był zły pomysł, bardzo zły pomysł, czemu ja w ogóle wziąłem to za dobry pomysł.
- Nie – powiedział, po kilku długich jak dla mnie sekundach. Odetchnąłem cicho z ulgą. – Tak właściwie, to było całkiem przyjemne.
Zamrugałem kilkakrotnie będąc jeszcze bardziej zaskoczony. Świetnie, a jak to powinienem zinterpretować? Ponownie przygryzłem dolną wargę zastanawiając się, co powinienem zrobić teraz. Do mojej głowy przyszedł jeszcze jeden równie wspaniały pomysł w dodatku napędzany faktem, że Mikleo się to podobało. Najwyżej umrę później ze wstydu.
Odwróciłem chłopaka przodem do siebie i nim zdążyłem chociażby przeanalizować swój nowy pomysł i dojść do wniosku, że nie jest on tak wspaniały jak wydawało mi się na początku, przycisnąłem swoje usta do tych jego. Pocałunek był krótki i delikatny, nie chciałem go bardzo peszyć. Kiedy się odsunąłem, zauważyłem mocne rumieńce na policzkach chłopaka. Muszę przyznać, że to było miłe uczucie, kiedy to ja całowałem, a nie odwrotnie.
- To za tamten raz – lekko się wyszczerzyłem, za co dostałem sójkę w bok. Mikleo wyrwał mi z dłoni grzebień i powrócił do rozczesywania swoich włosów. W lustrze mogłem dostrzec jego zarumienioną twarz, co uznałem za naprawdę uroczy obrazek. Spodziewałem się gorszej reakcji. – Mikleo, oddaj mi grzebień – wyburczałem, próbując odebrać swoją własność. Musiałem dokończyć go czesać, beze mnie na pewno nie da rady okiełznać swoich włosów.

<Mikleo? :3>

658

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz