Powoli uniosłem powieki. Zauważywszy serafina ognia zdałem sobie sprawę, że to wszystko nie było jakimś dziwnym, pokręconym snem. Podniosłem się powoli do siadu, czując, jak coś zsuwa się z mojego czoła – tym czymś okazał się być okład. Czyli musiało być ze mną trochę nieprzyjemnie. Zauważyłem także, że nie byłem ubrany w ten dziwaczny strój. Miałem na sobie zwykłą, czarną koszulkę oraz spodnie.
Kiedy napotkałem zmartwione spojrzenie Mikleo, uśmiechnąłem się do niego ciepło, mimo zmęczenia. Czułem się podobnie jak po pierwszej przemianie z Mikleo, o ile nawet nie gorzej. Poczułem nagle mocne pacnięcie w tył głowy.
- Ej, a to za co? – spytałem przyjaciela, masując lekko tył głowy.
- Może to pomoże na twoją głupotę – burknął, krzyżując ręce. Chłopak siedział na brzegu łóżka, podczas kiedy Lailah stała nieopodal posłania i patrzyła na mnie niepewnie.
- Jak się czujesz? – usłyszałem ciepły głos białowłosej.
- Chyba jestem trochę zmęczony i głodny – powiedziałem ostrożnie. – Jak długo byłem nieprzytomny?
- Przez trzy dni leżałeś z wysoką gorączką i gdyby nie Alisha, nie przeżyłbyś – odpowiedział mój przyjaciel. Brzmiał na naprawdę zmartwionego i miałem nieprzyjemne wrażenie, że za coś się obwiniał. Muszę z nim koniecznie porozmawiać, ale bez obecności Lailah.
- Wow – byłem zdumiony. Za pierwszym razem byłem nieprzytomny przez kilka godzin, co wydało się bardzo krótkim czasem w porównaniu do tych trzech dni.
Już chciałem wygrzebać się spod ciepłej kołdry, ale powstrzymał mnie przed tym Mikleo lekkim pacnięciem w czoło. Napuszyłem policzki niczym małe dziecko i pokazałem mu język. Chyba ja sam doskonale wiedziałem, jak się czuję i czy mam siłę wstać. Spałem przez trzy dni i to mi w zupełności wystarczało. Nie mogę wiecznie leżeć, poza tym chciałem coś zjeść, byłem naprawdę głodny.
Drzwi nagle otworzyły się i do środka weszła Alisha. Widząc, że już wstałem, rozpromieniła się. Przysiadła na łóżku i spytała się, jak się czuję. Wzdychając cicho odpowiedziałem jej to samo, co wcześniej i dodając przy tym, że jestem trochę głodny. Dziewczyna poprosiła służbę o przyniesienie posiłku tutaj, za co byłem jej bardzo wdzięczny.
- Obawiam się, że jeden ze służących rozpowiedział wieść, że jesteś pasterzem – powiedziała ostrożnie, podczas kiedy ja napychałem policzki jedzeniem. – Będziesz teraz trochę rozpoznawalny.
- To źle? – spytałem, kiedy w końcu przełknąłem jedzenie.
- Uprzedzam cię, że możesz spodziewać się szeptów, kiedy opuścisz pokój. Prosiłabym również, abyś nie poruszał się sam po zamku ze względów bezpieczeństwa – z tonu jej głosu mogłem wywnioskować, że i ona się o mnie martwiła.
- Nie jest sam – na dźwięk głosu Mikleo moje usta wyniosły się w uśmiechu.
- Racja – uśmiechnęła się delikatnie, ale zaraz przybrała poważną minę. – Co się stało? Byłeś długo nieprzytomny.
Wziąłem głęboki wdech i zacząłem mówić jej wszystko, co wiem. Mikleo znów się nie odzywał, a ja znów odnosiłem wrażenie, że się czymś zadręczał. Ku mojej uldze, czasem wtrącała się Lailah, uzupełniając moje wypowiedzi i poszerzając moją wiedzę. Wytłumaczyła także dziewczynie, na czym polegał pakt pomiędzy człowiekiem i Serafinem i że właśnie taki zawarliśmy. Nadal trzymałem w tajemnicy pakt z Mikleo, ale zacząłem poważnie zastanawiać się nad tym, czy nie powiedzieć o tym blondynce.
- Więc naprawdę jesteś pasterzem – podsumowała blondynka, delikatnie się uśmiechając. Musiała zauważyć moje zmęczenie, bo podniosła się z łóżka, jakby z zamiarem wyjścia stąd. – Nadal jesteś słaby i musisz wypocząć. Lailah, czy uczynisz mi ten zaszczyt i pójdziesz ze mną? Znajdę ci pokój, w którym mogłabyś wypocząć.
- Muszę zostać przy Soreyu… - zaczęła niepewnie, ale szybko jej przerwałem.
- Możesz iść, Alisha ma rację – posłałem jej ciepły uśmiech.
Dziewczyny wkrótce wyszły, zostawiając mnie sam na sam z Mikleo. Chłopak widocznie unikał mojego wzroku.
- Co się stało? – spytałem chłopaka, a kiedy ten wzruszył ramionami i mruknął, że „nic takiego”, przysunąłem się bliżej niego i przytuliłem go od tyłu. – Widzę, że się o coś obwiniasz, ale nie wiem, o co – wymruczałem, kładąc mu podbródek na ramieniu.
<Mikleo? c:>
614
614
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz