Westchnąłem cicho, zerkając na Lucjusza. Kociak był już umyty i najedzony, spał sobie w najlepsze. Podrapałem go za uszkiem, na co zamruczał głośniej i rozciągnął się bardziej, tak rozwalony zajmował jedną trzecią materaca. Próbowałem wcześniej uleczyć nadgryzione ucho, ale na marne; najwyraźniej moc podarowana przez Mikleo też miała swoje ograniczenia.
- To jest sprzeczne z paktem – powiedziałem, lekko pusząc policzki.
Chłopak odwrócił się w moją stronę. Jego wzrok mówił, że w tej chwili nie przejmuje się paktem. To ciekawe, bo ja nie przejmowałem się jego groźbami. Zsunąłem się z łóżka i z delikatnym uśmiechem na ustach ruszyłem w stronę przyjaciela. Skrzyżował ręce na piersi i wpatrywał się we mnie wyzywająco. Nie przejąłem się tym – podszedłem do niego spokojnie i zasunąłem zasłony. Zdecydowałem się zostawić okno otwarte, trochę świeżego powietrza jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
- Mikleo… - wymruczałem, nachylając się nad nim. – Nie zmuszaj mnie do użycia siły.
- Nie będę spał z tym sierściuchem – powiedział hardo.
Westchnąłem ciężko. Czemu on musiał być taki uparty? To tylko zwykły kociak, a on robił z niego wielki problem. Próbowałem być miły, ale nie pozostawiał mi żadnego wyboru.
Wziąłem chłopaka na ręce w stylu panny młodej, co spotkało się z głośnym okrzykiem oburzenia. Mimo, że do łóżka były zaledwie trzy metry, było to dla mnie wyzwaniem aby go nie upuścić. Mikleo szamotał się i bił mnie, jakbym nie wiadomo co mu zrobił. W przeciągu dwóch sekund przez jego usilne próby wydostania się prawie bym przewrócił się na ziemię wraz z nim. Jeśli chciałem wyjść z tego bez uszczerbku na zdrowiu zarówno swoim jak i jego, musiałem go uspokoić. Niewiele myśląc, przycisnąłem swoje wargi do tych jego.
Podziałało. Chłopak zamarł, a jego policzki pokryły się czerwienią. Zadowolony i dumny ze swojego czynu położyłem go ostrożnie na łóżku. Zauważyłem, że Lucjusz zaczął się nam przyglądać z zainteresowaniem. Położyłem się na materacu obok Mikleo, uważając na kociaka.
- Przestań mnie wreszcie znienacka całować, podoba ci się to? – burknął, odwracając się do mnie plecami. Nim mu odpowiedziałem, zagryzłem dolną wargę w geście zastanowienia.
- Nawet bardzo - przyznałem w końcu. Widziałem jak napina mięśnie i wstrzymuje oddech. Po tej reakcji mogłem wnioskować, że nie jestem w tym sam
- To sobie kota całuj, nie jestem zabawką - nie podobał mi się ten ton. Delikatnie się przytuliłem się do jego pleców.
- Oczywiście, że nie - przytaknąłem. - Jesteś moim przyjacielem, aniołem stróżem i osobą, którą kocham i dla której poświęciłbym wszystko. Nie mogę pozwolić, by ktoś tak bliski memu sercu jak ty spał na podłodze tylko dlatego, że focha się na biednego kociaka.
Mikleo odwrócił się do mnie przodem. Zauważyłem, że rumieńce z jego policzków nadal nie zniknęły. Uśmiechnąłem się do niego ciepło i po chwili poczułem pacnięcie w czoło. Na ten gest jedynie uśmiechnąłem się szerzej.
- Jesteś idiotą – usłyszałem, na co zmarszczyłem brwi z zastanowieniu.
- To nie ja jestem zazdrosny o zwierzaka – powiedziałem.
Mikleo po chwili oblał moją twarz zimną wodą i odwrócił się do mnie plecami. Po wytarciu twarzy niewzruszony wtuliłem się w plecy chłopaka i przymknąłem oczy. Poczułem, jak Lucjusz kładzie się w zgięciu moich nóg i zwija się w kulkę.
- Nie powinniśmy zostawać tutaj długo – usłyszałem Mikleo.
- Jeszcze dwa dni – wymamrotałem. – Jutro zajmiemy się źródłem, a pojutrze wyruszamy.
Rozumiałem go. Owszem podobało mi się to, ale nie byłem przystosowany do takiego życia. Trochę tęskniłem za naszymi podróżami i spaniem przy ognisku. Może nie będzie teraz tak samo; Lailah będzie nam towarzyszyć, a jako pasterz będę pewnie musiał zawierać nowe pakty. Właśnie, pakty. Westchnąłem ciężko. Wolałem uniknąć więzienia kolejnych Serafinów. Wystarczy, że Lailah jest już zmuszona do towarzyszenia mi i walczenia w mojej obronie, już przez nią czuję się trochę winny. Poza tym miałem także trochę bardziej egoistyczny powód; mimo wszystko ceniłem sobie prywatność. A im więcej Serafinów ze mną związanych, tym jej mniej.
- Myślisz, że dzięki tobie i Lailah stanę się na tyle silny, bym nie musiał zawierać nowych paktów? – spytałem nagle, otwierając oczy. To też było jakieś wyjście. Może i w legendach pasterz walczył z wieloma Serafinami u boku, ale ja chciałem tego uniknąć tak bardzo, jak tylko to możliwe.
<Mikleo? c:>
665
665
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz