piątek, 10 kwietnia 2020

Od Keitha CD Kousuke

Westchnąłem cicho lekko zirytowany jego słowami. Może i trochę się cieszyłem, ale zdecydowanie nie stęskniłem się za jego ciągłym przypominaniem mi, że jestem słaby. Nie uważałem siebie za osobę słabą, ale on jak zwykle musiał mi podcinać skrzydła.
- A gdzie się podziało zwykłe „Cześć, miło cię widzieć”? – spytałem, ignorując całkowicie jego poprzednie pytanie. Demon cicho prychnął na moje słowa.
- Skąd ta pewność, że cieszę się na twój widok? – mruknął, zerkając na mnie kątem oka.
- Ponieważ jestem ciągle żywy oraz nie zaprzeczasz – uniosłem lekko kącik ust.
- Wolałem cię, kiedy byłeś bardziej głupi – odparł. Słysząc jego słowa uśmiech zszedł z mojej twarzy. Chociaż raz dla odmiany mógłby powiedzieć mi coś miłego.
Norton był jedynym spośród naszej trójki, który się cieszył i nie starał się tego ukrywać. Kiedy Kousuke zaczął mnie prowadzić z powrotem, pies wesoło zaczął dreptać pomiędzy jego nogami. Czasem kątem oka udało mi się zauważyć, jak trąca nosem delikatnie jego dłoń, by wymusić od niego jakieś pieszczoty, ale demon pozostawał niewzruszony. Ten obrazek wyglądał całkiem zabawnie.
Odwróciłem głowę w stronę szczerzącego się demona. Byłem nim zaniepokojony. Jeżeli to o nim opowiadali wieśniacy, musiałem jakoś zareagować. Jeśli wrócę i powiem, że niczego nie widziałem, zachęceni ludzie mogliby powoli tutaj wracać – prosto w łapy tego psychopaty. Do tego nie mogłem dopuścić.
- Zapomniałeś, że potrafię czytać w myślach? Wiem, że już planujesz nas zdradzić – usłyszałem obok siebie, na co wywróciłem oczami.
- Jeżeli tego nie zrobię, będą ginąć ludzie. Dobrze o tym wiesz.
- Jeżeli to zrobisz, Sora cię zabije. I nawet ja nie będę w stanie ci pomóc.
Sora. A więc tak ma na imię ten wiecznie szczerzący się psychopata. To jest informacja warta zapamiętania.
Nie odpowiedziałem mu. Zagryzłem nerwowo wargę, zastanawiając się, co powinienem zrobić w tej sytuacji. Kousuke miał rację, nie wątpiłem w to ani trochę. Ale jeżeli przemilczę ten fakt, będą ginąć ludzie.
Dotarliśmy do miejsca, w którym zostawiłem swojego wierzchowca. Klacz zarżała wesoło na mój widok. Podszedłem do niej i po przywitaniu się, zacząłem odwiązywać ją od drzewa. Demon również przystanął i w milczeniu obserwował moje poczynania. Norton wykorzystał ten moment i skoczył na ciemnowłosego, wesoło merdając ogonem. Ten, z odrazą wymalowaną na twarzy, odtrącił go, co okazało się bezcelowe – zwierzak odebrał to jako zaproszenie do zabawy.
- Możesz coś z nim zrobić? – usłyszałem zirytowany głos mad uchem.
- Czemu? – uśmiechnąłem się niewinnie. – Uwielbia cię. Rzadko kogo tak lubi. Powinieneś się cieszyć.
Nie wyglądał jednak na zadowolonego. Spojrzał na psa z pogardą i wydał mu krótkie polecenie – siad. Norton posłusznie je wykonał, nie przestając patrzeć na niego z nadzieją.
Przyglądając im się wpadłem na pewien pomysł. Wziąłem głęboki wdech, by dodać sobie choć trochę pewności, i odchrząknąłem lekko.
- Mógłbyś mi pomóc. W kwestii samoobrony przed osobnikami twojego pokroju.
Tak jak przeczuwałem, Kousuke podszedł do tego pomysłu bardzo sceptycznie. Uniósł jedną brew, a na jego twarzy pojawił się drwiący uśmieszek.
- Sądzisz, że chciałoby mi się szkolić jakiegoś słabego niedorajdę? – parsknął kpiącym śmiechem.
- Sądzę, że to najwyższa pora, abym nauczył się bronić przed demonami. A ty jesteś moją najlepszą opcją – powiedziałem, wpatrują się w niego zacięcie. Myślałem już nad tym wcześniej, leżąc w szpitalu. Nawet planowałem go o to poprosić już po wydobrzeniu, ale wtedy postanowił mnie wypuścić i odeszło to w niepamięć. Ale teraz, skoro ponownie byłem bliski śmierci z rąk demona i to w tak krótkim odstępie czasu, pozostało mi tylko zrealizowanie tego pomysłu oraz nadzieja, że Kousuke na to przystanie.

<Kousuke? :3>

559

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz