czwartek, 30 kwietnia 2020

Od Mikleo CD Soreya

A więc nadszedł ten moment, teraz wszytko zależy od wiary i umiejętności naszego pasterza, oboje z Lailah wierzymy w niego i będziemy obok w razie potrzeby, nie zostawimy go samego z tym problemem, a w razie czego weźmiemy to na siebie, tego wymaga od nas pakt, aby chronić Soreya. Chociaż ja i bez tego paktu zawsze stanąłbym w jego obronie.
Przez całą drogę do ruin przyglądałem się mojemu przyjacielowi, był bardzo niepewny swego, co mogło nam utrudnić zadanie, mam tylko nadzieję, że sobie poradzi. Nie chciałby, aby przez jeden błąd. Poddał się uważając, że nie nadaje się na pasterza. Jestem przekonany, że pani jeziora wie, co robi i mogę w zupełności jej zaufać, oddając przyjaciela w dobre ręce.
- Jesteśmy - Sorey odezwał się dopiero przed kamienną skałą, wkładając miecz jak klucz w dziurkę. Ściana rozsunęła się, a my mogliśmy wejść do środka, zwiedzając po drodze niesamowite wnętrze, można powiedzieć, łączymy przyjemne z pożytecznym, mimo to im dalej kierowaliśmy się w głąb ruin, tym cięższa aura unosiła się wokół.
- Helion - Szepnęła Lailah, przerywając naszą rozmowę o posągu smoka i tym, co niesie to stworzenie za sobą. Nie zdążyliśmy nawet odpowiedzieć, a z góry zaczęły zlatywać na nas małe nietoperze, łączące się w jednego wielkiego potwornego opanowanego przez zło nietoperza.
Nie było czasu na myślenie, musieliśmy zacząć działać przede wszystkim Sorey, który zareagował natychmiast.
Radził sobie doskonale a ja i Lailah pomagaliśmy mu, jak potrafiliśmy, choć tym razem moja moc była najmniej użyteczna.
- Jak się czujesz? - Zapytałem, aby upewnić się, że z moim przyjacielem jest wszytko w porządku.
- Dobrze, nic mi nie jest - Przyznał, jak zawsze radosny bez względu na sytuację, w której się znajdujemy.
- Kontrakt zemną, jak i z Mikleo, obciąża cię ciężarem, o którym nawet nie masz pojęcia, jeśli tylko będziesz potrzebował przestrzeni. Powiedz, a my będziemy mogli wejść do środka - Lailah nagle powiedziała, coś, o czym nie wiedziałem, przysłuchiwałem się jej w skupieniu.
- Wejdziesz do środka? - Spytał zaskoczony chłopak, na co białowłosa przybrała formę promyka, wchodząc do wnętrza Soreya, co nas obu bardzo zaskoczyło.
- Widzisz, to oznacza do środka - Lailah wytłumaczyła, pojawiając się znów obok nas, to mnie troszeczkę zmartwiło, Sorey będzie mógł to wykorzystywać, zaczynam się bać o własny opór.
- Wiedziałeś o tym? - Zapytał mnie zaskoczony, na co od razu pokiwałem przecząco głową, nie mając nawet zamiaru go okłamywać.
- Miklo jest jeszcze młodym Serafinem, nawet nie wie, jak wielką mocy posiada, która nie raz będzie potrzebna pasterzowi tak jak i innych Serafinów - Lailah stanęła troszeczkę w mojej obronie, co prawda przyjaciel nie na skoczył na mnie ani nic z tych rzeczy jednakże warto było, aby ktoś uświadomił go, że Lailah i ja to różnica wielu naprawdę wielu, wielu lat, nie mam takiego doświadczenia, nie wszystko wiem, nawet gdybym wiedzieć chciał, zapewne wszystkiego się nauczę jednakże w swoim czasie.
- Rozumiem - Sorey kiwnął głową, odwracając głowę w stronę najciemniejszej części ruin, zapewne wyczuł, że to tam znajduje się ostateczne zło, które musimy pokonać.
Weszliśmy do środka ciemności, kiedy to białowłosa rozproszyła mrok promykiem ognia wypuszczonego w górę.
To właśnie wtedy mogliśmy dostrzec, to co się tam znajdowało, widok nie był najciekawszy i nawet mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz. To właśnie tu Lailah wyjaśniła, mojemu przyjacielowi co kryje się i dlaczego w tym miejscu, specjalnie nas tu zabrała, chciała, aby chłopak to zobaczył, aby był gotowy w przyszłości na Pana Nieszczęścia. Od początku wiedziałem, że Lailah ma swój cel w tej wyprawie, ale żeby od razu mówić coś takiego? Tylko straszy niepotrzebnie tego głupka, weźmie sobie za dużo do serca, a potem będzie się obwiniać, oby tylko tak nie było, chyba nie zniósłbym tej myśli, musiałbym go wyciągnąć z tego dołka za wszelką cenę.
Sorey zrozumiał wszytko, co zostało mu przekazane, musiał być ostrożny, a jednocześnie godowy na walne z silnymi przeciwnikami, musi stać się silniejszy, inaczej Pan Nieszczęścia przejmie kontrolę nad jego duszą i ciałem.
Chciałem do niego podejść, aby coś mu powiedzieć, powstrzymał mnie jednak chlupot wody, zaskoczony spojrzałem na dół, otwierając szerzej oczy.
- Woda - Tylko tyle udało mi się wydusić, nim zaczęło spływać jej jeszcze więcej - Uciekajmy - Zawołałem, zamrażając ją, aby chociaż na chwilę nie zagrażała przede wszystkim chłopakowi i kobiecie.
Ucieczka z ruin powiodła się, jednakże to, co ujrzeliśmy po wyjściu z nich, przekroczyło nasze najśmielsze oczekiwania, w powietrze wraz z potężną złą aurą uniósł się smok. Od początku widziałem, że będzie ciężko, ale smoka nie spodziewałem się zobaczyć.
Na chwilę obecną bestia zniknęła, tak szybko, jak się pojawiła, jednakże doskonale wiedziałem, że jeszcze ją spotkamy prędzej czy później.
- Sorey - Już po chwili dało się usłyszeć wołanie księżniczki, która stała przy głównej brami zamku, machając w stronę chłopaka ręką.
Podeszliśmy do niej, na chwilę obecną kończąc zadanie, które miało zostać wykonane. - Tak się cieszę, że jesteście cali i zdrowi - Radosna Alisha przytuliła Soreya, na co i on odwzajemnił gest. Ohyda po prostu ohyda.
- Jak ma się mój kot? - Sorey jak gdyby na chwilę zapomniał o, tym co przed chwilą się wydarzyło, interesując się w tym momencie tylko swoim zwierzaczkiem, okropny kot jak ja go nie lubię.
- Niestety mam złe wieści, kotek zniknął - Alisha nie była pocieszona z słów, które powiedziała, ale Sorey, on nagle posmutniał. No pięknie jeszcze tego mi teraz trzeba, żeby zaczął się przejmować dodatkowymi sprawami.
- Znajdźmy go - Zawołał nagle, na co wszyscy kiwnęli głową, cóż nie lubię tego kota i wiem, że nie polubię, ale jeśli ma sprawić mu to radość to się poświęcić i poszukam, ale jeśli już go znajdziemy, nie będę udawał, że go lubię i traktował go jak małego słodkiego przyjaciela, już zacznę szykować sobie łóżko na ziemi, z takim nastawieniem będę wkurzał Soreya, zniechęcał do siebie potworka i jakoś wcale mi to nie przeszkadza, poszukam go tylko ze względu na Soreya, sam kot mało mnie obchodzi..

<Sorey? c:>

944

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz