Pokręciłem przecząco głową z szerokim uśmiechem na ustach. Chłopak zmrużył niebezpiecznie oczy i podjął desperacką próbę odzyskania gumki. Widok zirytowanego Mikleo stojącego na palcach, byleby tylko dosięgnąć swojej rzeczy, był przeuroczy. Jego włosy, wreszcie uwolnione od ucisku gumki, spływały kaskadą po jego ramionach, a przez to, że były lekko kręcone, jego fryzura przywodziła na myśl wodospad. Nie rozumiem, dlaczego on je związywał – jego włosy były prześliczne.
- Ale dlaczego? – spytałem z niewinnym uśmieszkiem, zaczynając się powoli cofać. – Masz piękne włosy, powinieneś je częściej rozpuszczać.
- Ludzie i tak mnie nie widzą, więc nie ma to sensu, oddawaj – wydawał się coraz bardziej zirytowany i coraz bardziej na mnie napierał, ale ja nie zamierzałem się tak łatwo poddać.
- Ja cię widzę, więc mógłbyś to robić dla mnie.
W końcu potknąłem się i opadłem na łóżko, w czym Mikleo zauważył swoją szansę w odzyskaniu przedmiotu. Poczułem, jak kładzie się na mnie i wyciąga rękę po gumkę. Zdobyłby ją, gdybym odpowiednio szybko nie zareagował – zacisnąłem dłoń w pięść razem z jego własnością. Chłopak jęknął zrezygnowany i oparł głowę o moją klatkę piersiową. Uśmiechnąłem się do niego zwycięsko i w tej samej chwili poczułem, jak ochlapuje moją twarz zimną wodą. Prychnąłem cicho i otarłem twarz wolną ręką.
- Ej, to było nie fair, ja nie mam mocy – fuknąłem, lekko naburmuszony. Zauważyłem, że teraz to chłopak się uśmiechał. Z uniesionymi kącikami ust i rozpuszczonymi włosami wyglądał rozbrajająco.
- Więc oddaj mi gumkę – po mojej kolejnej niewerbalnej odmowie chłopak przygryzł wargę w zastanowieniu. – Opóźniasz tylko naszą podróż do ruin.
Zmarszczyłem w brwi. Nie dość, że uderzył w mój słaby punkt, to jeszcze miał rację. Ale to on zaczął te igraszki pstryczkiem w nos, nie powinien teraz narzekać. Z lekkim wahaniem otworzyłem dłoń i ten krótki moment wystarczył chłopakowi. Już po chwili Mikleo wstał ze mnie i zaczął wiązać włosy.
Leniwie podniosłem się z łóżka. Czułem się przyjemnie wypoczęty, nie pamiętałem, kiedy ostatni raz miałem tak spokojną noc. I to wszystko dzięki Mikleo. Gdyby nie on, prawdopodobnie budziłbym się co godzinę. Będę musiał mu się jakoś odwdzięczyć za to.
- A ty się wyspałeś? – spytałem, przeczesując dłonią swoje włosy, robiąc przy tym na głowie jeszcze większy bałagan.
- Tak, tylko trochę kark mnie boli – odpowiedział szczerze, poprawiając swoją fryzurę.
- Następnym razem połóż się obok mnie, robiliśmy tak, jak byliśmy mali – powiedziałem z lekkim uśmiechem na ustach i z nostalgią wspominając tamte chwile.
- Tak, ale wtedy byliśmy mali i zajmowaliśmy mniej miejsca.
- Nie jestem gruby – burknąłem pod nosem, patrząc wymownie na swoje ciało. Za ten komentarz dostałem sójkę w bok. Domyślałem się, że nie o to mu chodziło, ale nie mogłem się powstrzymać. – Podczas podróży do ruin będziemy zahaczać o jakieś miasta?
- Hmm… - przyłożył dłoń do podbródka w geście zastanowienia. – Raczej to nie będzie po drodze, będziemy mijać parę wsi, ale wolałbym tam nie zaglądać, jeżeli nie będziemy musieli.
- Czyli będziemy musieli zrobić dzisiaj zapasy… – podsumowałem krótko. Jedzenie, na pewno jakieś koce, by nie musieć spać na gołej ziemi, w dodatku trzeba będzie zrobić te zapasy oszczędnie, nasze są lekko ograniczone.
- Najpierw to się musisz przebrać – głos przyjaciela momentalnie sprowadził mnie na ziemię.
Miał rację, ponownie. Pokazałem mu język i sięgnąłem po swoją torbę w celu wyciągnięcia odpowiednich ubrań i zacząłem bez krępacji się przy nim przebierać – nie, żebym miał jakikolwiek wybór pomieszczeń, do naszego pokoiku nie była dołączonej żadnej łazienki. Poza tym, Mikleo był moim przyjacielem, więc nie miałem się czego przy nim wstydzić.
<Mikleo? :3>
560
560
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz