niedziela, 12 kwietnia 2020

Od Kousuke CD Keitha

Westchnąłem ciężko, opierając się plecami o jedno z wielu drzew, które się tu znajdowały, to będzie ciężki trening niewróżący mu stuprocentowej szansy na ani przeżycie, ani ukończenie go może i chce być silny, jednakże samo chce, nie daje mu wiele szans. Padnie przy najbliżej okazji, jestem tego pewien. 
- Po pierwsze muszę cię oświecić, abyś nie czuł się później zawiedziony, nigdy nie będziesz w stanie zabić demona. Nie dlatego, że to nie możliwe bardziej dlatego, że nie ujawnię ci jak to zrobić, mimo wszystko jesteś człowiekiem a ja demonem, żywię się duszą ludzką, a ty jako człowiek chcesz się mnie pozbyć, jest pewien sposób, o którym ci nie powiem, mogę za to pomóc ci w treningu siłowym i pokazać jak potężna i dusząca może być moc twojego przeciwnika, jeśli kiedyś się z nim spotkasz - Wyjaśniłem, nie ufałem mu na tyle, aby zdradzić mu sekret unicestwienia demona, czytając w jego myślach. Wiem, że gdyby mógł już dawno, ukróciłby mój żywot, gdyby tylko wiedział jak. Po części jestem, sobie sam winien, nie jedną kłodę pod nogi mu rzucam, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo, a ja nie obiecałem, że będę dla niego miły, chociaż i tak jestem mimo wszystko, powinien bardziej to docenić, żaden demon nie puściłby go wolno ani tym bardziej nie ratowałby go, porzucając na pastwę losu. Mimo wszystko lubię tego człowieka i okazuje to w taki sposób, jaki tylko potrafię. 
- Co masz na myśli, mówiąc o mocy przeciwnika? - W myślach zadawał mnóstwo pytań, jednak tylko to konkretne wydobyło się z jego ust, a więc to chce wiedzieć, niech będzie. Podszedłem do niego, nie okazując zbyt wiele zainteresowania, co w moim wypadku nie było niczym specjalnym, kładąc swoje dłonie na jego policzkach, moje oczy zalśniły, a ja przeniosłem naszą dwójkę do mojego świata, świata dusz gdzie wszystko było czarno czerwone, a moja aura zła okryła całe moje ciało, w ciemności odbijała się jedynie moja biała maska założona na twarz. Chłopak upadł na kolana pod wpływem energii, która w niego uderzała, ledwo łapiąc powietrze do płuc.
- Co, co się dzieje - Wydusił, nie mogąc podnieść się z ziemi pod naciskiem uderzającego w jego dusze zła.
- To moja moc, demoniczna moc bez formy ludzkiej nie widzisz nic prócz ciemności i maski, bo na więcej nie mogę ci pozwolić, twoje ciało nie jest w stanie unieść niewielkiej ilości mojej mocy. Pod ludzką postacią jesteśmy słabsi bardziej ludzcy, możemy w te sposób tuszować swoją aurę, ale gdy chcemy, uwalniamy ją, aby wykorzystać całą swoją moc, przeciwko potencjalnemu zagrożeniu, ale ty nim nie jesteś, miałem racje, jesteś za słaby, nigdy nie pokonasz demona.
- Nie przekreślaj mnie ta od razu - Krzyknął, starając się podnieść, co nie było w żadnym wypadku takie proste. - Mam wrażenie, jak gdyby m dźwigał ciężar tysięcy ludzi - Dodał, opadając na ziemię, starając się walczyć z moją przytłaczającą aurą, co nie bardzo mu wychodziło.
Westchnąłem, wiedząc, że długo tak nie wytrzyma, wracając z nim do świata żywych, przybierając znów ludzką formę.
- Was ludzi przed prawdziwym złem obroni jedynie pakt z większym złem - Odparłem, widząc, że nie do końca jeszcze pozbierał się po tym, co się wydarzyło.
- Jaki pakt? Mówisz o tym pakcie z demonem? - W końcu doszedł do siebie, podnosząc się z ziemi, cóż kiedyś już mu o tym wspominałem, dobrą pamięć ma jak na takiego głupa. No cóż, nie wszystko można mieć prawda?
- Tak, pakt chroniący człowieka, demon chroni go do momentu wypełnienia rozkazów pana, a później odbiera jego duszę, aby odebrać swoją nagrodę za usługiwanie mu, dziwne, że demony dają się w to wkręcić, jak dla mnie słaba wymiana poniżanie za duszę wolę zdychać z głodu - Burknąłem.
Podszedłem spokojnie do chłopaka, aby przyjrzeć mu się uważnie, po kilku chwilach rozglądając się po lesie, dostrzegając patyk, który wziąłem do rąk, podając go chłopakowi.
- Zacznijmy od podstaw walka z bronią w dłoni, do zabójcy ci daleko, więc zapewne nie umiesz walczyć. Widząc, jak poradziłeś sobie z moim przyjacielem, nie wróże ci wygranej, ale poćwiczmy, jestem twoim celem, spróbuj mnie zranić - Przystanąłem kawałek dalej, dając mu minimalne szansę na jakiekolwiek zwycięstwo.
- Mam cię zranić patykiem? - W jego głosie słychać było zaskoczenie, a jednocześnie irytację. - Drwisz sobie? - Warknął, w moją stronę zaciskając rękę na patyku.
- To tylko ćwiczenia, gdy opanujesz patyk, z mieczem będzie łatwiej, ciesz się, że ci pomagam i poświęcam czas osobie, która nawet tego nie docenia - Mruknąłem, już z leksza znudzony czekaniem na jego pierwszy ruch.

<Głupku? C:

723

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz