Spokojnie szliśmy za dziewczyną, choć tylko ja wiedziałem, po co chcę akurat tam zajrzeć, miałem pewne przeczucie, jeśli historia, o której mówi Alisha, nawiązuje do pani ognia, możemy zdziałać naprawdę wiele. Co prawda, jeśli Sorey zechce posiąść jej miecz, by ratować świat przed złem, podpisze z nią pakt, a wtedy nie będzie już odwrotu. Brzemię, które będzie nosił stanie się znacznie cięższe, i trudniejsze niż sobie może wyobrazić. Za cenę życia będzie musiał walczyć ze złem oby jego serce i ciało poradziło sobie z tym brzemieniem. Nie każdy stać może się pasterzem ratując ten świat przed złem, które jest w sercach każdego człowieka.
Zatrzymaliśmy się przed wielkim kościołem, już stąd wyczuwałem energie duchową Lailah, bez słowa otworzyłem drzwi, wchodząc do środka, dziewczyna, a raczej kobieta leżała spokojnie na ziemi wyglądała jak gdyby spała, czekając na uwolnienie miecza.
- Mikleo - Usłyszałem zaskoczony głos przyjaciela. - To ona jest panią jeziora z tej legendy? - Przez chwilę nie dowierzał, jednocześnie zaczynając rozumieć, dlaczego chciałem tu przyjść. Chłopak, widząc, moje twierdzące kiwniecie głową, musiał w to uwierzyć, Alisha która stała obok również była zaskoczona, wreszcie mogła zobaczyć, kto pilnował miecza przez ten cały czas. - Więc to dzięki niej można stać się pasterzem? - W głosie przyjaciela wciąż słyszałem zaskoczenie, cóż to może brzmieć dziwnie, ale tak, miecz pozwala stać się pasterzem i tylko ktoś godny może go wyjąć, legenda zawsze mówiła prawdę, nikt jednak nie miał pojęcia, kto pilnuje tego artefaktu.
- Tak, tylko ktoś godny o czystym sercu może posiąść miecz i stać się pasterzem - Wyjaśniłem tej dwójce, chcąc podejść do białowłosej pani. - Lailah - Wypowiedziałem jej imię, podchodząc powoli do kobiety, która otworzyła ostrożnie swoje zielone oczy, a na jej ustach zagościł łagodny uśmiech, trochę minęło od naszego ostatniego spotkania, a ona nic się nie zmieniła, piękna jak zawsze.
- Mikleo - Wypowiedziała moje imię, podnosząc się do siadu, gdy ja zrobiłem to samo, siadając na nogach. Kobieta zadała mi kilka pytań, na które musiałem przymusowo odpowiedzieć, dopiero po dłuższych chwilach zwracając uwagę na moich towarzyszy. - Kim są ci ludzie? - Nie była zaskoczona, wielu ludzi zapewne pojawia się w tym miejscu, aby spróbować wydostać miecz, tym razem to ja chciałem tu przybyć, aby spotkać Lailah, a jednocześnie dowiedzieć się co można by zrobić, aby uwolnić świat od zła. Białowłosa była najstarsza z naszej czwórki, mam tu na myśli, mnie, Edne i tego głupka Zaveida, więc kto jak nie ona mogła nam powiedzieć co robić dalej.
Wyjaśniłem pani jeziora, kim byli i czego chcemy się dowiedzieć, serafin ognia patrzył na nas przez dłuższą chwilę w milczeniu, w końcu wyjaśniając, że nie może nic zrobić, dopóki jej miecz znajduje się w kamieniu, zrozumiałem doskonale, co chce mi przekazać, Sorey i Alisha nie byli też głupi widać, że szybko doszli do tego, co ma na myśli kobiet. Chłopa nawet chciał wyciągnąć miecz, aby ponieść ten ciężar, chcąc za wszelką cenę chronić ludzi od zła. Coś jednak poszło nie tak, nie zdążył nawet dotknąć miecza a wokół nastała ciemność, zło przedostało się do kościoła, przybierając smoczy wygląd, nie mogło jednak zbliżyć się do miecza, który w tej chwili chronił naszą czwórkę przed złem, ono jednak stawało się coraz silniejsze, chcąc zniszczyć to święte miejsce.
- Zaczekaj - Do moich uszu dobiegł głos dziewczyny, odwróciłem głowę w jej stronę, widząc przyjaciela, który podjął już decyzję teraz już nikt ani nic nie zmieni tego. - Zapewne będzie mógł dobyć miecza, a moje przeznaczenie stanie się twoim przeznaczeniem jednak pozwól, że zadam ci pytanie. Dlaczego chcesz zostać pasterzem - Pani jeziora chciała, poznać odpowiedz, nim miecz zostanie wyjęty, miało to dla niej wielkie znaczenie, a ja doskonale wiedziałem dlaczego. Człowiek, który chce wsiąść na swoje barki ciężar serafina, musi być pewny swojej decyzji, gdy ją podejmie, nie ma już odwrotu, co prawda może zrezygnować, o ile da radę dłużej pożyć, to dlatego tak bardzo wstrzymywałem się od paktu z nim, nie chcąc, aby nosił mój ciężar, tym razem jednak sam rzuciłem go w objęcia pani, która może nam pomóc, jeśli tylko miecz pozwoli mu się wydobyć.
Odpowiedz mojego przyjaciela, lekko mnie zaskoczyła. Wiedziałem, że za wszelką cenę chce nam pomóc, przysięgając na własne życie, jednakże aż dziwnie to przyznać pierwszy raz słyszałem go składającego zdania bez ekscytacji czy radości. Wiem, że dana chwila na to nie pozwalała, jednakże Sorey był dość specyficzny, każdego zaskoczy. Poważnie mówił o tym, dlaczego chce zostać pasterzem, a z jego ust nie wypłynęło ani jedno kłamstwo. Dotknął miecza, który zalśnił. Oboje zamienili jeszcze kilka zdań, których już nie słyszałem, skupiając się na Helionie, który za wszelką cenę starał się do nas przedostać.
Lailah podarowała mu swoją moc, zawierając pakt z chłopakiem, od teraz jego brzemię stanie się zdecydowanie cięższe oby dał sobie radę.
Przemieniony chłopak z łatwością pokonał potwora, po którym zostało tylko wspomnienie, mrok zniknął, a budynek wrócił do swojego poprzedniego wyglądu, tak jakby w żadnym wypadku nic się tu nie wydarzyło.
Mój przyjaciel upadł na ziemię, tracąc kontakt z rzeczywistością, przy naszej przemianie było podobnie, wciąż musi stać się jeszcze silniejszy, aby dać sobie radę, z każdą następną przemianą nie chcemy go skrzywdzić tylko dlatego, że nasza moc niesie takie, a nie inne konsekwencje za sobą.
Przez tę całą sytuację zapominałem o Alishy która stała zaskoczona wpatrując się w całą tę sytuację, przypomniałem sobie o niej, gdy spróbowała dowiedzieć się czegoś dowidzieć.
- Sorey wszystko ci wyjaśni, teraz trzeba zabrać go stąd - Nie chciałem jej mówić, a nawet nie mogłem, nie w moim interesie to było. Teraz najważniejsze było, aby się obudził, gdy wystarczająco odpocznie. Alisha jako księżniczka była w stanie szybko sprowadzić powóz zabierający Soreya do zamku, tam zajęła się nim osobiście, robiąc mu zimne okłady, kontrolując jego stan zdrowia, cierpliwie czekając, aby zamęczać go pytaniami. Cóż sam chciał się z nią trzymać, niech teraz weźmie za to odpowiedzialność, ja ostrzegałem, a on nie słuchał nic nowego.
<Sorey? C:>
954
Zatrzymaliśmy się przed wielkim kościołem, już stąd wyczuwałem energie duchową Lailah, bez słowa otworzyłem drzwi, wchodząc do środka, dziewczyna, a raczej kobieta leżała spokojnie na ziemi wyglądała jak gdyby spała, czekając na uwolnienie miecza.
- Mikleo - Usłyszałem zaskoczony głos przyjaciela. - To ona jest panią jeziora z tej legendy? - Przez chwilę nie dowierzał, jednocześnie zaczynając rozumieć, dlaczego chciałem tu przyjść. Chłopak, widząc, moje twierdzące kiwniecie głową, musiał w to uwierzyć, Alisha która stała obok również była zaskoczona, wreszcie mogła zobaczyć, kto pilnował miecza przez ten cały czas. - Więc to dzięki niej można stać się pasterzem? - W głosie przyjaciela wciąż słyszałem zaskoczenie, cóż to może brzmieć dziwnie, ale tak, miecz pozwala stać się pasterzem i tylko ktoś godny może go wyjąć, legenda zawsze mówiła prawdę, nikt jednak nie miał pojęcia, kto pilnuje tego artefaktu.
- Tak, tylko ktoś godny o czystym sercu może posiąść miecz i stać się pasterzem - Wyjaśniłem tej dwójce, chcąc podejść do białowłosej pani. - Lailah - Wypowiedziałem jej imię, podchodząc powoli do kobiety, która otworzyła ostrożnie swoje zielone oczy, a na jej ustach zagościł łagodny uśmiech, trochę minęło od naszego ostatniego spotkania, a ona nic się nie zmieniła, piękna jak zawsze.
- Mikleo - Wypowiedziała moje imię, podnosząc się do siadu, gdy ja zrobiłem to samo, siadając na nogach. Kobieta zadała mi kilka pytań, na które musiałem przymusowo odpowiedzieć, dopiero po dłuższych chwilach zwracając uwagę na moich towarzyszy. - Kim są ci ludzie? - Nie była zaskoczona, wielu ludzi zapewne pojawia się w tym miejscu, aby spróbować wydostać miecz, tym razem to ja chciałem tu przybyć, aby spotkać Lailah, a jednocześnie dowiedzieć się co można by zrobić, aby uwolnić świat od zła. Białowłosa była najstarsza z naszej czwórki, mam tu na myśli, mnie, Edne i tego głupka Zaveida, więc kto jak nie ona mogła nam powiedzieć co robić dalej.
Wyjaśniłem pani jeziora, kim byli i czego chcemy się dowiedzieć, serafin ognia patrzył na nas przez dłuższą chwilę w milczeniu, w końcu wyjaśniając, że nie może nic zrobić, dopóki jej miecz znajduje się w kamieniu, zrozumiałem doskonale, co chce mi przekazać, Sorey i Alisha nie byli też głupi widać, że szybko doszli do tego, co ma na myśli kobiet. Chłopa nawet chciał wyciągnąć miecz, aby ponieść ten ciężar, chcąc za wszelką cenę chronić ludzi od zła. Coś jednak poszło nie tak, nie zdążył nawet dotknąć miecza a wokół nastała ciemność, zło przedostało się do kościoła, przybierając smoczy wygląd, nie mogło jednak zbliżyć się do miecza, który w tej chwili chronił naszą czwórkę przed złem, ono jednak stawało się coraz silniejsze, chcąc zniszczyć to święte miejsce.
- Zaczekaj - Do moich uszu dobiegł głos dziewczyny, odwróciłem głowę w jej stronę, widząc przyjaciela, który podjął już decyzję teraz już nikt ani nic nie zmieni tego. - Zapewne będzie mógł dobyć miecza, a moje przeznaczenie stanie się twoim przeznaczeniem jednak pozwól, że zadam ci pytanie. Dlaczego chcesz zostać pasterzem - Pani jeziora chciała, poznać odpowiedz, nim miecz zostanie wyjęty, miało to dla niej wielkie znaczenie, a ja doskonale wiedziałem dlaczego. Człowiek, który chce wsiąść na swoje barki ciężar serafina, musi być pewny swojej decyzji, gdy ją podejmie, nie ma już odwrotu, co prawda może zrezygnować, o ile da radę dłużej pożyć, to dlatego tak bardzo wstrzymywałem się od paktu z nim, nie chcąc, aby nosił mój ciężar, tym razem jednak sam rzuciłem go w objęcia pani, która może nam pomóc, jeśli tylko miecz pozwoli mu się wydobyć.
Odpowiedz mojego przyjaciela, lekko mnie zaskoczyła. Wiedziałem, że za wszelką cenę chce nam pomóc, przysięgając na własne życie, jednakże aż dziwnie to przyznać pierwszy raz słyszałem go składającego zdania bez ekscytacji czy radości. Wiem, że dana chwila na to nie pozwalała, jednakże Sorey był dość specyficzny, każdego zaskoczy. Poważnie mówił o tym, dlaczego chce zostać pasterzem, a z jego ust nie wypłynęło ani jedno kłamstwo. Dotknął miecza, który zalśnił. Oboje zamienili jeszcze kilka zdań, których już nie słyszałem, skupiając się na Helionie, który za wszelką cenę starał się do nas przedostać.
Lailah podarowała mu swoją moc, zawierając pakt z chłopakiem, od teraz jego brzemię stanie się zdecydowanie cięższe oby dał sobie radę.
Przemieniony chłopak z łatwością pokonał potwora, po którym zostało tylko wspomnienie, mrok zniknął, a budynek wrócił do swojego poprzedniego wyglądu, tak jakby w żadnym wypadku nic się tu nie wydarzyło.
Mój przyjaciel upadł na ziemię, tracąc kontakt z rzeczywistością, przy naszej przemianie było podobnie, wciąż musi stać się jeszcze silniejszy, aby dać sobie radę, z każdą następną przemianą nie chcemy go skrzywdzić tylko dlatego, że nasza moc niesie takie, a nie inne konsekwencje za sobą.
Przez tę całą sytuację zapominałem o Alishy która stała zaskoczona wpatrując się w całą tę sytuację, przypomniałem sobie o niej, gdy spróbowała dowiedzieć się czegoś dowidzieć.
- Sorey wszystko ci wyjaśni, teraz trzeba zabrać go stąd - Nie chciałem jej mówić, a nawet nie mogłem, nie w moim interesie to było. Teraz najważniejsze było, aby się obudził, gdy wystarczająco odpocznie. Alisha jako księżniczka była w stanie szybko sprowadzić powóz zabierający Soreya do zamku, tam zajęła się nim osobiście, robiąc mu zimne okłady, kontrolując jego stan zdrowia, cierpliwie czekając, aby zamęczać go pytaniami. Cóż sam chciał się z nią trzymać, niech teraz weźmie za to odpowiedzialność, ja ostrzegałem, a on nie słuchał nic nowego.
<Sorey? C:>
954
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz