Może i kociak był ze mną przez jeden dzień, ale już zdążyłem się do niego przyzwyczaić. Podczas poszukiwań przez moją głowę przewijały się najciemniejsze scenariusze. Co, jeżeli Lucjusz już nie żył? Mógł zostać rozszarpany przez wściekłe psy. Lub wpaść pod końskie kopyta. Przed oczami stanął mi obraz jego martwego, stratowanego ciałka, który natychmiast odsunąłem.
Przez resztę dnia szukaliśmy Lucjusza po całym mieście, co okazało się niezbyt owocne. Byłem gotów nawet szukać kociaka po zmroku, ale Mikleo skutecznie wybił mi ten pomysł z głowy. Wróciłem do zamku przygnębiony. Poszedłem na posiłek jedynie z grzeczności; pomimo, że jadłem jedynie rano, nie czułem głodu. Starałem się podtrzymywać rozmowę, ale kiepsko mi to szło. Naprawdę ucieszyłem się, kiedy wraz z Mikleo wróciliśmy do pokoju, chociaż jeszcze bardziej byłbym zadowolony, gdybyśmy wrócili do poszukiwań.
- Myślisz, że uciekł przeze mnie? – spytałem nagle przyjaciela, siadając na łóżku.
- Raczej uciekł do ciebie – mruknął Mikleo, zajmując miejsce obok mnie. – To nie twoja wina, że jest głupi i się zgubił – na tę uwagę pacnąłem go w tył głowy. – Naprawdę nie powinieneś się nim bardzo przejmować. To nie jest jego pierwsza noc w mieście – powiedział, pstrykając mnie w noc.
Westchnąłem cicho, niespecjalnie tym pocieszony. Miałem zwierzaka przez dzień i już zdążyłem go zgubić. Jestem beznadziejną osobą. Jeżeli przy odrobinie szczęścia Lucjusz się odnajdzie, może powinienem znaleźć mu lepszy dom. Przy mnie najwidoczniej długo nie pożyje.
Mikleo polecił mi, abym poszedł spać, a on na chwilę pójdzie do Lailah. Niechętnie się z nim zgodziłem. Zasypiając miałem nadzieję, że chłopak wkrótce wróci, bo czułem się dziwnie zasypiając bez niego.
***
Obudziłem się w środku nocy, czując ciężar na piersi. W nikłym świetle świeczki udało mi się dostrzec zadowolony pyszczek Lucjusza. Podniosłem się do siadu i przetarłem zaspane oczy. Byłem pewien, że śnię, ale głośne mruczenie stanowczo temu zaprzeczało.
- Nie ma za co – powiedział nagle Mikleo, siadając na materacu i podwijając rękawy.
Zamrugałem zaskoczony, drapiąc kociaka po uchu. Więc nie szedł do Lailah, a szukał Lucjusza. Byłem mu niezwykle wdzięczny i jednocześnie bardzo na niego zły. Mnie kazał wracać do zamku, bym wypoczął i wznowił poszukiwania dnia następnego, a co zrobił sam? Delikatnie przeniosłem kota ze swojej klatki piersiowej na łóżko i przybliżyłem się do Serafina. Chłopak, wyczuwając ruch z mojej strony, odwrócił głowę w moim kierunku. Pacnąłem go w tył głowy, ku jego wielkiemu zaskoczeniu, a chwilę później przytuliłem się mocno do niego. Po kilku sekundach białowłosy lekko odwzajemnił gest.
- Jesteś idiotą – powiedziałem w końcu, odsuwając się od niego. – Czemu mi nie powiedziałeś, że idziesz go szukać?
- Bo byś nalegał, aby dołączyć – Mikleo wzruszył ramionami, zerkając na swoje przedramiona. Podążyłem za jego wzrokiem; na jego bladej skórze odznaczały się długie, czerwone kreski. Lucjusz naprawdę za nim nie przepadał, skoro podrapał go aż do krwi. Może nie były to rany śmiertelne, ale na pewno potrafiły być irytujące.
Nim chłopak wycofał się, delikatnie złapałem go za nadgarstek. Skupiłem się na mocy podarowanej mi przez Mikleo i delikatnie przesunąłem palcami po drobnych ranach. Chłopak syknął cicho. Po chwili czerwone ślady pozostawione przez Lucjusza zniknęły. Zerknąłem na twarz Mikleo; nawet pomimo słabego światła mogłem zauważyć delikatne rumieńce. Chłopak przeniósł na mnie swój wzrok, a jego rumieńce powiększyły się. Uśmiechnąłem się do niego szeroko, a po chwili poczułem pstryknięcie w nos.
- Fajne mi podziękowanie – mruknąłem, drapiąc grzbiet nosa. Poczułem, jak kot wskakuje mi na kolana, głośno przy tym mrucząc.
- To twój zwierzak mi to zrobił, więc to twoja powinność – burknął, rzucając kotu spojrzenie pełne nienawiści.
Zmarszczyłem brwi. Czemu Mikleo tak go nie lubił? Z tego co pamiętałem, chłopak bał się psów, ale do kotów miał całkowicie neutralny stosunek. Zatem czemu tak bardzo nie przepadał za Lucjuszem? To nie było normalne.
- Sam bym cię podrapał, gdybyś był dla mnie taki niemiły – pokazałem mu język, lekko przytulając kociaka. Chłopak wywrócił oczami na moją uwagę.
- Powinieneś iść już spać, z rana mamy ruszać – przypomniał chłopak, patrząc na moją twarz.
Słysząc jego słowa, pokiwałem głową. Sam mu wczoraj o tym mówiłem, i nawet nie mogłem się doczekać wyruszenia w dalszą podróż.
- Masz kota z powrotem, do niego się przytulaj – burknął Mikleo, kiedy położyłem się za nim i przytuliłem się do jego pleców. Z jakiegoś powodu nie był zadowolony, a ja nie rozumiałem, dlaczego.
- Wolę do ciebie – wymamrotałem, wtulając nos w jego włosy.
<Mikleo? :3>
699
699
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz