Napuszyłem policzki, kiedy chłopak złapał mój nadgarstek, skutecznie uniemożliwiając atak mojej strony. Chciałem poczochrać jego włosy, w końcu i tak na jego głowie panował chaos, więc nie miało to dla niego żadnego znaczenia. Chociaż, kto powiedział, że muszę odwdzięczyć się mu od razu? Mogę równie dobrze zrobić to trochę później, kiedy nadarzy się dogodna okazja.
- Nie możesz wyruszyć z taką fryzurą – powiedziałem poważnie, patrząc na niego z dezaprobatą. Nawet przez chwilę udało mi się zachować beznamiętny wyraz twarzy. – Najpierw cię uczeszę.
Wykorzystałem to, że trzymał mnie za nadgarstki i pociągnąłem go w stronę łóżka. Usłyszałem, jak z piersi Mikleo wyrywa się ciężkie westchnięcie, kiedy kazałem usiąść mu na podłodze. Zauważyłem także, jak Alisha przygląda się nam w zaciekawieniu. Musiała mieć bardzo niecodzienny widok. Ciekawe, jak bardzo dziwnie musi wyglądać to z jej perspektywy. Nie przejąłem się za bardzo dziewczyną i zsunąłem z włosów Serafina gumkę. Ten z kolei wydawał się być speszony obecnością dziewczyny.
- To uwłaczające – wymamrotał pod nosem, podciągając kolana pod brodę. Korzystając z okazji, sprzedałem mu pstryczka w ucho.
- Nie ruszaj się – powiedziałem wesoło zadowolony z tego, że udało mi się odegrać.
W odpowiedzi usłyszałem jedynie burczenie pod nosem na tyle ciche, że nie potrafiłem rozróżnić słów. Pewnie przeklinał na mnie, albo na Alishę. Albo, jeszcze prędzej, na wszystkich ludzi. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem i zabrałem się za rozczesywanie jego splątanych kosmyków.
- To wygląda zabawnie – usłyszałem nagle głos dziewczyny. Zerknąłem na nią tylko na chwilę, w końcu miałem bardzo ważne zadanie do wykonania i nie mogłem tego zawalić, ale zdążyłem zauważyć, jak wpatruje się w nas z zainteresowaniem. – Szkoda, że nie mogę go zobaczyć.
- Hej, Mikleo, czy istnieje szansa, że… - nim jednak zdążyłem dokończyć swoje pytanie, już otrzymałem odpowiedź.
- Nie wiem, i nie chcę wiedzieć – wyburczał. Przygryzłem dolną wargę w zastanowieniu.
- A może mogłaby cię jakoś usłyszeć?
Tym razem minęła dłuższa chwila, nim usłyszałem odpowiedź chłopaka, która okazała się przecząca. Byłem przekonany, że mój przyjaciel kłamał. Skończyłem go czesać i pstryknąłem go lekko w policzek, co spotkało się z dużym oburzeniem ze strony chłopaka.
- Nie okłamuj mnie – powiedziałem, spoglądając na Serafina z założonymi rękami. Jako, że siedziałem na łóżku, mogłem spoglądać na niego z góry.
- Nie musisz zmuszać Mikleo, jeżeli nie chce – zaczęła dziewczyna, próbując nie doprowadzić do konfliktu.
- Słyszysz? Zawsze się jej słuchasz, więc zostaw mnie w spokoju – wyburczał, wstając z podłogi i otrzepując ubranie z kurzu. – Możemy już wyruszać.
- Nie wyruszymy, póki nie powiesz mi prawdy – powiedziałem hardo, uparcie stawiając przy swoim. Nie dawałem mu za bardzo wyboru i doskonale o tym wiedziałem.
Mikleo westchnął ciężko i dokładnie w tym momencie wiedziałem, że go złamałem. Kazał mi podejść do dziewczyny i chwycić jej dłoń. Uczyniłem to z przesadnym entuzjazmem, a zauważając zdziwione spojrzenie blondynki, wytłumaczyłem jej moje działania.
- Powinna mnie w tym momencie usłyszeć, ale nie jestem pewny, czy to zadziała – powiedział Serafin bez większego przekonania. Spojrzałem na Alishę, ale ta ciągle spoglądała na mnie z wyczekiwaniem. – Zamknij oczy. – zmarszczyłem brwi, ale posłuchałem go. Przez moment przeszło mi przez myśl, że chce zrobić ze mnie głupka, by się odegrać. Kolejna próba okazała się równie bezowocna jak pierwsza. – Wstrzymaj oddech.
Moim zdaniem to już była lekka przesada. On się ze mnie nabijał.
- Nie no, żartujesz sobie ze mnie! – krzyknąłem, patrząc na chłopaka z oburzeniem.
- Nie, jestem całkowicie poważny – powiedział, a prawy kącik jego ust uniósł się w lekkim uśmiechu. – To, że będziesz wyglądał głupio, już nie jest moją winą.
Naburmuszyłem się, ale w końcu go posłuchałem. Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki wdech. Jeżeli to nie przyniesie żadnych rezultatów, obiecuję samemu sobie, że nie dam mu żyć.
- Naprawdę wyglądasz jak idiota – usłyszałem drwiący głos chłopaka, który jedynie sprawił, że się we mnie zagotowało.
- Mikleo? – ton głosu Alishi trochę mnie uspokoił. Skoro była w stanie go usłyszeć, cała ta szopka była tego warta.
Blondynka zaczęła przepraszać Serafina za swoje zachowanie, a ten zapewniał ją, że nic takiego się nie stało. Nawet nie sprawiał wrażenia takiego, jego głos pozostał beznamiętny. Żałowałem, że nie mogłem dołączyć się do rozmowy, co prawda to Alisha głównie mówiła, a odpowiedzi Mikleo były krótkie i rzeczowe. Miałem wrażenie, że chłopak nie był bardzo zadowolony. W pewnym momencie nawet przestałem ich słuchać i skupiłem się tylko na tym, by jak najdłużej wytrzymać w bezdechu.
W końcu jednak dotarłem do swojej granicy. Wypuściłem gwałtownie powietrze, zwracając tym samym uwagę moich znajomych. Dopiero, jak wyrównałem oddech, odezwałem się do Serafina:
- Jest jakiś inny sposób? Ten nie wydaje się dobry na dłuższą metę.
- To zależy od ciebie oraz od niej samej – chłopak wzruszył ramionami. – Jeżeli dobrze pójdzie, z czasem będzie mnie w stanie usłyszeć i bez twojej pomocy. Niestety.
Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, ta informacja naprawdę mnie ucieszyła. Mikleo, zauważywszy moją przesadną radość, sprzedał mi pstryczka w nos i zaczął mnie pospieszać. W sumie, niepotrzebnie, ja i Alisha byliśmy gotowi, czekaliśmy jedynie, aż on się obudzi. Wystarczyło mi jedynie założyć torbę na ramię i mogliśmy wyruszać.
<Mikleo? :3>
811
811
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz