Lithium mimowolnie rozbudziła się, gdy poczuła mocny uścisk na swoim ciele. Powoli otworzyła oczy, a jej wzrok od razu przeszedł na mężczyznę, a właściwie tył jego głowy. Przypomniała sobie wtedy o ich rozmowie na temat przytulania, jako świetnej terapii. Czy to o to chodziło?
Gdy ten nieustannie był w nią wtulony, niewiele mogła dostrzec z jego twarzy. Podpowiedzią były jednak łzy, które czuła na swoim ramieniu oraz delikatne trzęsienie się mężczyzny.
- Co się dzieje, Josh…? - zapytała cicho, próbując delikatnie odsunąć swoją głowę, by spojrzeć mu w oczy. Słysząc, że ta się przebudziła, mężczyzna jakby z lekka się wzdrygnął.
- Nie, nic… Taki tam, zły sen - odparł, starając się ustabilizować swój głos, chociaż w połączeniu z płaczem nie było to łatwe. Poczuła w tym momencie, że zaczyna powoli rozluźniać swój uścisk. Gdy jego głowa znalazła się trochę dalej niż wcześniej, wykorzystała okazję i powoli ulokowała swoją dłoń na jego policzku. Chociaż w pomieszczeniu panował półmrok, udało jej się nawiązać z nim kontakt wzrokowy.
- Nie jestem psychologiem, jednak jako medyk musiałam poznać przynajmniej podstawy. Jeśli jest ci smutno, nie powstrzymuj proszę łez. To tylko źle na ciebie zadziała - powiedziała wyjątkowo ciepłym i łagodnym tonem. Jednocześnie kciukiem delikatnie otarła wciąż obecne na jego policzkach łzy. Uśmiechnęła się do niego delikatnie, przy tym powoli przenosząc swoją dłoń na jego ramię, a następnie na plecy. Przytuliła go do siebie, przymykając jednocześnie oczy. Gdy poczuła, że jego głowa ponownie znalazła się przy jej ramieniu, powoli opuściła swoją dłoń. Przejechała nią wzdłuż jego ramienia, by wkrótce dotrzeć do jego nadgarstka. Po kilku sekundach pozwoliła sobie uchwycić delikatnie jego dłoń. - Jestem tu by ci pomóc, Josh… - dodała cicho, mówiąc przy tym prosto do jego ucha. Delikatnie rozchyliła swoje powieki, w tym samym momencie splatając palce ich dłoni.
Przez kilka minut panowała cisza, w trakcie której dziewczyna próbowała uspokoić mężczyznę. Jedynie instynkt podpowiadał jej co powinna robić, by jego stan psychiczny nieco się polepszył. W tym czasie w głowie Lithium ukształtowało się nowe pojęcie - “czułość”, zdefiniowana jako forma pomocy psychicznej dla pacjenta. Po okazaniu jej swojemu aktualnemu pacjentowi jego stan mimowolnie, z minuty na minutę się polepszał. Czuła swego rodzaju zadowolenie, które płynęło ze świadomości pomocy drugiemu człowiekowi.
- Dziękuję, Lith… - usłyszała po jakimś czasie, gdy ten już całkowicie doszedł do siebie. Dziewczyna odsunęła się delikatnie, by móc spojrzeć mu w oczy.
- Nie musisz mi za nic dziękować. Zrobię wszystko by mój pacjent czuł się dobrze… - Mimowolnie zacisnęła nieco mocniej swoją dłoń, na jego dłoni. Wewnętrznie zastanawiała się, czy aby na pewno rola medyka nie jest jej swego rodzaju przykrywką. W końcu… To ona, sama z siebie czuła, że musi go pocieszyć. Gdy widziała jego smutek, na swój sposób sama stawała się przygnębiona. Po prostu wewnętrznie nie chciała, by był w takim stanie.
- Wybacz, że cię obudziłem - powiedział już z większym spokojem w głosie, co trochę ją uspokoiło. Przy tym również delikatnie się uśmiechnął.
- Przeszłam trening wytrzymałościowy, więc potrafię wytrzymać bez snu. Jeśli będzie taka potrzeba, będę czuwać nad tobą do rana - wróciła do swojego typowego tonu służbistki. Położyła swoją wolną dłoń w okolicach serca, zaciskając jednocześnie palce na materiale swojej koszuli nocnej. - Twój smutek oddziaływuje również na mnie, Joshua. Zrobię wszystko, by go zlikwidować. -
<Joshua~?>
524
Gdy ten nieustannie był w nią wtulony, niewiele mogła dostrzec z jego twarzy. Podpowiedzią były jednak łzy, które czuła na swoim ramieniu oraz delikatne trzęsienie się mężczyzny.
- Co się dzieje, Josh…? - zapytała cicho, próbując delikatnie odsunąć swoją głowę, by spojrzeć mu w oczy. Słysząc, że ta się przebudziła, mężczyzna jakby z lekka się wzdrygnął.
- Nie, nic… Taki tam, zły sen - odparł, starając się ustabilizować swój głos, chociaż w połączeniu z płaczem nie było to łatwe. Poczuła w tym momencie, że zaczyna powoli rozluźniać swój uścisk. Gdy jego głowa znalazła się trochę dalej niż wcześniej, wykorzystała okazję i powoli ulokowała swoją dłoń na jego policzku. Chociaż w pomieszczeniu panował półmrok, udało jej się nawiązać z nim kontakt wzrokowy.
- Nie jestem psychologiem, jednak jako medyk musiałam poznać przynajmniej podstawy. Jeśli jest ci smutno, nie powstrzymuj proszę łez. To tylko źle na ciebie zadziała - powiedziała wyjątkowo ciepłym i łagodnym tonem. Jednocześnie kciukiem delikatnie otarła wciąż obecne na jego policzkach łzy. Uśmiechnęła się do niego delikatnie, przy tym powoli przenosząc swoją dłoń na jego ramię, a następnie na plecy. Przytuliła go do siebie, przymykając jednocześnie oczy. Gdy poczuła, że jego głowa ponownie znalazła się przy jej ramieniu, powoli opuściła swoją dłoń. Przejechała nią wzdłuż jego ramienia, by wkrótce dotrzeć do jego nadgarstka. Po kilku sekundach pozwoliła sobie uchwycić delikatnie jego dłoń. - Jestem tu by ci pomóc, Josh… - dodała cicho, mówiąc przy tym prosto do jego ucha. Delikatnie rozchyliła swoje powieki, w tym samym momencie splatając palce ich dłoni.
Przez kilka minut panowała cisza, w trakcie której dziewczyna próbowała uspokoić mężczyznę. Jedynie instynkt podpowiadał jej co powinna robić, by jego stan psychiczny nieco się polepszył. W tym czasie w głowie Lithium ukształtowało się nowe pojęcie - “czułość”, zdefiniowana jako forma pomocy psychicznej dla pacjenta. Po okazaniu jej swojemu aktualnemu pacjentowi jego stan mimowolnie, z minuty na minutę się polepszał. Czuła swego rodzaju zadowolenie, które płynęło ze świadomości pomocy drugiemu człowiekowi.
- Dziękuję, Lith… - usłyszała po jakimś czasie, gdy ten już całkowicie doszedł do siebie. Dziewczyna odsunęła się delikatnie, by móc spojrzeć mu w oczy.
- Nie musisz mi za nic dziękować. Zrobię wszystko by mój pacjent czuł się dobrze… - Mimowolnie zacisnęła nieco mocniej swoją dłoń, na jego dłoni. Wewnętrznie zastanawiała się, czy aby na pewno rola medyka nie jest jej swego rodzaju przykrywką. W końcu… To ona, sama z siebie czuła, że musi go pocieszyć. Gdy widziała jego smutek, na swój sposób sama stawała się przygnębiona. Po prostu wewnętrznie nie chciała, by był w takim stanie.
- Wybacz, że cię obudziłem - powiedział już z większym spokojem w głosie, co trochę ją uspokoiło. Przy tym również delikatnie się uśmiechnął.
- Przeszłam trening wytrzymałościowy, więc potrafię wytrzymać bez snu. Jeśli będzie taka potrzeba, będę czuwać nad tobą do rana - wróciła do swojego typowego tonu służbistki. Położyła swoją wolną dłoń w okolicach serca, zaciskając jednocześnie palce na materiale swojej koszuli nocnej. - Twój smutek oddziaływuje również na mnie, Joshua. Zrobię wszystko, by go zlikwidować. -
<Joshua~?>
524
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz