Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek usłyszę to pytanie z jego ust. Cóż niestety ja i Lailah mamy swoje ograniczenia, nie mamy mocy, którą mógłby zyskać, podpisując pakt z Serafinem, powietrza czy ziemi. Jednakże wiele zależy też od niego samego, to on musi zdecydować czy chce podpisać paktu, czy też nie. My Serafiny tak naprawdę nie mamy wyboru, gdy nasz artefakt zostanie nam tak jakby zabrany, stajemy się własnością człowieka. Oczywiście byle kto nie może go dotknąć, tylko ci wybrani, nie zmienia to jednak faktu, że takie Serafiny jak Lailah muszą służyć ludziom, bez względu na to, czy tego chcą, czy nie.
- Sorey, to wszytko będzie zależało od ciebie - Przyznałem, odwracając głowę w jego stronę, przez chwilę patrząc w jego oczy. - Ja i Lailah to Serafiny wody i ognia, jeśli naprawdę chcesz pokonać najpotrzebniejsze zło, możemy być mało wystarczający, to właśnie dlatego pasterz miał przy sobie więcej Serafinów, gdy łączył się z nimi, stawał się bardzo potężny, a zło nie miało z nim szans - Przyznałem, zauważyłem lekki niezadowolone, a jednocześnie rozmyślanie na jego twarzy. - Wszytko okaże się na pewno w przyszłości - Szepnąłem, pstrykając go w nos, na co pokręcił nim lekko, wbijając mi palce w żebra, od razu wygiąłem się, burcząc pod nosem.
- Zemną, nie wygrasz - Sorey pewny swego powtórzył swój ruch, na co znów wygiąłem swoje ciało, chwytając jego dłoń, aby mnie już nie dotykał.
- Nie dotykaj, bo cię pacne - Odparłem z powagą wypisaną na twarzy, mrucząc niebezpiecznie oczy, mój przyjaciel zaśmiał się cicho, wtulając w moje ciało, westchnąłem głośno, bo co, więcej mi zostało. W tej chwili musiałem już zostać na łóżku, gdybym nawet chciał, nie mogłem się ruszyć, jego ręce trzymały mnie w żelaznym uścisku, pozostało mi tylko odwrócić głowę i zamknąć oczy. Mając nadzieję, że ten mały sierściach nie podejdzie za blisko.
***
Otworzyłem oczy, po niespełna dwóch godzinach i pierwsze co zobaczyłem to pysk tego małego kota, patrzący na mnie, wyglądał jakby był lekko niezadowolony, skrzywiłem się lekko na jego widok, kot chyba odczuł, że go nie lubię, bo syknął na mnie cicho, dając mi łapką w twarz, co za mały potwór. Burknąłem cicho poirytowany, oblewając go wodą, na co wystraszony zwierzak syknął głośno, uciekając z łóżka, był tak głośny, że zdołał obudzić nawet śpiącego Soreya.
- Co się dzieje? - Usłyszałem głos zaspanego chłopaka, podnoszącego się do siadu.
Nie odpowiedziałem, wzruszając ramionami, nie mając ochoty tłumaczyć mu się, co jest grane. Przyjaciel spojrzał w stronę kota lekko zaskoczony, po chwili zmrużył oczy, odwracając głowę w moją stronę.
- Mikleo - W jego głosie słychać było lekkie zirytowane. - Dlaczego mój kot jest mokry? - Zapytał, coś czuję, że gdyby wzrok zabijał, już bym nie żył, jak dobrze, że takich umiejętności nigdy nie będzie posiadał.
- Nie mam pojęcia, głupie zwierzęta to i głupie rzeczy ich spotykają - Stwierdziłem, wzruszając ramionami, nie przejmując się tym małym potworkiem, niech trzyma się od mojej osoby z daleka, bo częściej spotka się z moją mocą.
Nie dam się temu maluchowi może i zdobył serce Soreya, ale mojego nie, on nigdy nie wygra z Serafinem wody, pokaże mu gdzie jego miejsce i nawet mój przyjaciel nie stanie mi na drodze, oczywiście nie skrzywdzę zwierzaka, nie jestem okropnym demonem czy potworem, ale nie dam sobie wejść na łeb przez jakiegoś małego potwora.
<Sorey?C:>
532
532
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz