Czasem zapominał, że nie wszyscy są tak wykształceni jak on i nie każdy musi jednocześnie znać parę języków oraz anatomię człowieka, przez co czasem zachowywał się tak, jakby wszystko było oczywistym faktem i to inni ludzie są idiotami, którzy powinni to wiedzieć. Mimo to jakoś nie potrafił zmienić tego i nie przeszkadzał mu fakt, że być może dziewczyna poczuła się źle z myślą, że nie potrafi tak prostego języka: był prosty, ponieważ wystarczyło poznać litery i parę słówek, żeby wszystko zrozumieć.
Gdy zapytała o tłumaczenie, poczułem, jak kropelka wody spada mi na ucho. By go przypadkiem nie wytrzeć, gdyż wyszłoby to dziwnie w oczach dziewczyny, odsunąłem się do tyłu i pokiwałem głową.
- Przetłumaczę ci za drobną opłatą – oświadczyłam. Na twarzy dziewczyny pojawiła się ulga, a ja się cieszyłem, że mogłem zarobić w tak prosty sposób. Tym bardziej, że nauka jednej osoby jest o wiele łatwiejsza, niż nauka dwudziestu, rozwydrzonych nastolatków. - Akurat miałem posiedzieć w tej altance, póki nie przestanie padać – dodałem. Keya pokiwała głową i przyznała, że także miała taki zamiar. Oboje weszliśmy do końca po schodach, a na górze usiedliśmy na ławeczce, która znajdowała się pośrodku altanki. Nie chciałem, by jakakolwiek kropelka wylądowała na mnie, a tym bardziej na książce, dlatego im dalej od krawędzi dachu, tym lepiej.
Siedząc obok siebie, otworzyłem pierwszą stronę i zacząłem jej tłumaczyć. Najpierw robiłem to słowo w słowo, by coś załapała, a potem czytając cały akapit, tłumaczyłem mniej więcej o co chodziło. Ogółem księga mówiła o mrocznych istotach, takich jak demony i chimery. Przy okazji jeden rozdział był poświęcony karykaturze, która była w połowie człowiekiem, a w drugiej połowie kozłem. Była Szatanem, coś na wzór wrednego chochlika, który zmuszał ludzi do popełniania złych rzeczy.
Przetłumaczyłem jej połowę książki, gdy deszcz zniknął. Rozpogodziło się, na niebie pojawiło się słońce i zaczął wiać zimny wietrzyk. Wtedy altanka stała się celem wielu ludzi, którzy postanowili wybrać się na spacer i odetchnąć świeżym powietrzem. Po paru minutach wszystkie ławeczki były zajęte i nastał cichy szmer. Ludzie rozmawiali, śmiali się i przez to nie miałem ochoty do dalszego tłumaczenia książki. Mimo to jakoś się zmogłem i ostatnie kartki szybko przetasowałem.
- Na końcu jest mowa, że każdy, kto nie jest zwykłym człowiekiem, jest potworem i kryje się w nim mroczna strona – powiedziałem, zamykając księgę i oddając jej egzemplarz. Keya była bardzo dobrą słuchaczką, kiwała głową, mruczała i wszystko rozumiała, dzięki czemu odbyło się bez zbędnych pytań.
- Bardzo dziękuje – powiedziała z uśmiechem i sięgnęła po moją zapłatę. Przyjąłem ją z cichą radością i schowałem do torby, po czym wstałem.
- Miło się siedziało – powiedziałem. Dziewczyna wstała i mi przytaknęła.
- Myślisz, że autor ma rację? Z tym ostatnim? - zapytała, jej pytanie mnie dość zdziwiło. Wzruszyłem ramiona.
- Książki to zbiór wiedzy, jak ją wykorzystasz, twoja sprawa.
<Keya?>
Liczba słów: 453
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz