środa, 3 lipca 2019

Od Mordimera CD Samuela

Spojrzałem na piwo i się zastanowiłem, po co miałbym go upijać. Rzeczywiście, niektórzy ludzie tak robią, głównie z trzech powodów: do wyłudzenia ważnych informacji, gdyż język po alkoholu się rozwiązuje, do okradzenia lub zgwałcenia, gdyż ofiara może paść nieprzytomna, a ty z uśmiechem uświadamiasz wszystkich wokół, że się nim zajmiesz i nic mu nie grozi. Najsmutniejsze jest to, że takich zdarzeń nie ubywa, wręcz przeciwnie.
- Miła ta twoja koleżanka – zacząłem rozmowę, wkładając do ust ziemniaka. Był miękki, ale w jakiś sposób żylasty, mimo to dobry, jednak każdy kawałek musiałem popijać piwem. Tak się dzieje, kiedy sobie robisz dobre obiady w domu, a w karczmach jesz to, co ludzie sprzedają najtaniej.
- Gdyby nie była miła, nie byłaby moją koleżanką – stwierdził, przytaknąłem.
- Teraz wiem, w jakich ludziach gustujesz – zerknąłem za niego, dziewczyna o kręconych włosach akurat odbierała zamówienie od jakiejś grupy przyjaciół, którzy perfidnie ją rozbierali wzrokiem. Kiedy się odwróciła, najstarszy z nich klepnął ją w pośladek, wtedy ta się odwróciła i zaczęła mu prawić morały, koniec z końców uderzając go w twarz. Potem się szybko wycofała do kuchni. Rzeczywiście, koleżanka Samuela była bardzo sympatyczna.
- Delikatnie mówiąc, nie wpasowujesz się w moje gusta – powiedział żartobliwie, na co się krótko zaśmiałem. Chociaż nie wyczuwałem w tych słowach powagi, miał racje, chociaż nie zdawał sobie z tego sprawy.
- Masz racje – przyznałem mu.
Potem zaczęła się zwyczajna rozmowa o tym, ile mamy lat, gdzie pracujemy i skąd pochodzimy. Ja oczywiście skłamałem, mówiąc, że mieszkałem w ludzkiej wiosce, a konkretnie to w Lachdale, miasteczko położone trzy dni drogi na północ. Chłopak był ode mnie młodszy o rok i także mieszkał w pomniejszej wsi. Po tej wymianie informacjami, zamówiłem kolejne piwo. Może bogaty nie byłem, ale nigdy nie wydawałem pieniędzy na niepotrzebne rzeczy, dlatego teraz nie musiałem się zastanawiać ile mi zostanie.
- Mieszkasz tylko z matką? - zapytałem, na co Samuel pokiwał głową.
- Parę lat temu ojciec zmarł na zapalenie płuc – powiedział smutno. - A ty? - zapytał. Chociaż piwo z karczmy alkoholem mocnym nie można było nazwać, to jednak czułem się nieco podchmielony. Był to pewnie wynik tego, że trunki piłem tak często, jak brałem wolne od pracy: czyli dość rzadko.
- Ja? - na chwilę zamilkłem, nigdy nie lubiłem sobie przypominać o moich więzach, ale w tej chwili nie widziałem problemu, by o nich nie wspomnieć.
- Jak miałem sześć lat, to zmarli na jakaś chorobę – odpowiedziałem, chłopaka to widocznie przybiło.
- Przykro mi – machnąłem ręką, lekko się uśmiechając.
- Nie może, bo ich nie znałeś.
- Ale poznałem ciebie – wzruszyłem ramionami, nie widząc w tym żadnego połączenia.
- Babka się mną zaopiekowała – dodałem, przypominając sobie te siwe uszy i zimne spojrzenie. Zawsze, gdy się denerwowała, czyli bardzo często, strzygła szarymi atrybutami, sypiąc przy tym łupież na boki. Kąpiel brała rzadziej niż zawodowy alkoholik, ponieważ, jak to mówiła „nie chciała stracić swego zapachu zwierzęcia”.
- Jesteś jedynakiem? - o nie, miałem siostrę, uroczą, młodszą dziewczynkę, która mnie znienawidziła przez babkę.
- Tak – odpowiedziałem i napełniłem usta piwem.
- Yhym – poszedł w moje ślady, powoli kończyliśmy i nasze ziemniaczki znikały z talerza. - Długo pracujesz jako nauczyciel? - pokiwałem głową.
- Na tyle, by znać rodziny moich uczniów – na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. - Największy problem mają z łaciną – dodałem, nie wiedząc po co. Po prostu miałem ochotę podzielić się z nim nie wartościowymi informacjami.
- Nie dziwie im się – odparł, delikatnie się uśmiechając, zawtórowałem mu.
- Dobrze się żyje z zielarstwa? - przeszedłem na jego temat.
- Nie narzekam.
Nim zdołaliśmy coś dodać, zapytać o nowe rzeczy, za Samuelem zamajaczyła jakaś postać. Chwiała się na boki, jakby nie potrafiła się utrzymać na nogach. Zmrużyłem oczy, przyglądając się mężczyźnie, który na oko był po trzydziestce i aktualnie kierował się w naszą stronę. Wyprostowałem się, sądząc, że chce o coś zapytać, poprosić o pieniądze lub łyk piwa, ale to, co się stało, nawet nie pojawiło się w moich myślach. Tajemniczy osobnik nagle położył się na głowie zielarza, kiedy stracił równowagę, potem go przytulił i ucałował w policzek. 
- Ale ty śliczny – wyseplenił przez czarne zęby, które, nie wiem jakim cudem, kołysały się, gdy się szeroko uśmiechał.

<Zemsta XD>

Liczba słów: 658

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz