środa, 24 lipca 2019

Od Keyi CD. Samuela

Mój wzrok błądził po krańcach książek, pokrytych teraz gdzieniegdzie kurzem. Ich okładki zdradzały brak zainteresowania, albo jak kto woli dbałość o brak zniszczeń. Myśląc ile czasu tutaj spędziłam i jak wiele informacji udało mi się wydobyć, było mi niezmiernie miło. Dostałam od losu szansę na zagłębienie wiedzy, ale czas wciąż próbował mi to utrudnić.
Nawet nie próbowałam szukać Samuela pośród regałów. Widząc jego ekscytację robiło mi się przyjemnie na sercu. Biblioteka na tyle go pochłonęła, że tylko co jakiś czas dobiegał do mnie pomruk zadowolenia. Wszystko co wybierze na pewno trafi w dobre ręce. Oby mądrze to wykorzystał.
- I jest! – gromki głos dobiegł z kierunku, w którym znajdował się chłopak.
Słysząc starca od razu skierowałam się w jego stronę. Jego sroga twarz i nieco dziwny sposób bycia, mógł zaniepokoić Samuela, a tego nie chciałam. Po cichu liczyłam, że się nie spotkają. Obawiałam się wyznania moich tajemnic, co ostatnio podejrzanie często zdarzało się siwemu mężczyźnie.
- Widzę, że masz dobry gust. – kontynuował. – Interesujesz się istotami nadnaturalnymi, co?
Pytanie zdziwiło samą mnie, ale na szczęście pomogłam Samuelowi uniknąć odpowiedzi. Wkroczyłam  w miejsce, w którym stali i stanęłam obok staruszka.
- Za to ty zgubiłeś dobre maniery. – wymierzyłam w niego oskarżycielski wzrok. – Mój gość specjalny Samuel. Samuel, to Loren.
Zerknęłam na młodego mężczyznę, który trzymał na rękach dość duży zbiór ksiąg. Zauważyłam w nich kilka naprawdę ciekawych tytułów, po chwili odkładając kupkę na bok. Ukłonił się bardzo delikatnie, uśmiechając szeroko usta.
- Miło mi pana poznać. – powiedział w stronę starca, który również odpowiedział ukłonem.
- Mów mi po imieniu, chłopce. – zaśmiał się, spoglądając teraz na mnie. – Miło widzieć, że jednak rozmawia z innymi ludźmi.
Samuel zachichotał i uniósł pytająco brwi, na które zdołałam jedynie przewrócić oczami. Wiedziałam, że mówi to z troską i nie potrafiłam ukryć faktu, że ma rację. W końcu znał mnie najlepiej.
- Co to za okazja, że wtajemniczasz Samuela w mój księgozbiór? – mówił przyjaznym tonem, ale martwiłam się, że chłopak może odebrać to zbyt osobiście.
- Bardzo mi pomógł, a ty i tak nie będziesz ich czytać. – odgryzłam się.
- W punkt. – westchnął, smutniejąc. – Korzystaj, bo można znaleźć tu wiele perełek. Znajdą się nawet księgi, które dawno powinny zostać spalone. Król na szczęście nigdy się o nich nie dowiedział i lepiej, żeby tak zostało.
Zawarł w swoich słowach nutkę ostrzeżenia, mając w tym szczególną rację. Nie było tutaj w prawdzie czegoś co zmieniłoby świat lub spowodowało coś nieodwracalnego, ale czasami niektóre rzeczy nie mogą ujrzeć światła dziennego. Gdzieś tutaj był nawet dziennik wygnańca, który dokładnie opisywał swoje badania nad genami. Według niego istniał sposób dla ludzi, pozwalający na pojawienie się nadnaturalnego genu. Niestety nie udało mu się do tego dojść, ale może to i lepiej.
- Długo zajęło zgromadzenie tylu egzemplarzy? – spytał wyraźnie zainteresowany Samuel, który powrócił do przeglądania regałów.
- Niemal całe moje życie. – zamyślił się w odpowiedzi Loren. – Dopiero kilkanaście lat temu, kiedy się tu osiedliłem  i stałem się nauczycielem Keyi, poukładałem je i zaprzestałem szukania. Czasem można dorwać co ciekawego na targu, ale zdecydowanie jest to rzadkością.
Stukot laski, na której się opierał rozległ się w pomieszczeniu. Po paru krokach zasiadł się wygodnie w najbliższym krześle, wyraźnie pogrążony we wspomnieniach. Pomimo zajęcia, Samuel nadal uważnie słuchał. Jego chude palce co chwila kartkowały strony, robiąc to zgrabnie i delikatnie. 
- Nauczycielem? – zapytał, zatrzymując wszelkie czynności i patrząc w stronę Lorena.
- Niestety. – westchnął zmęczony. – Nadal jednak wygląda jak zagubione dziecko.
Zmarszczyłam gniewnie brwi i wystawiłam w jego stronę język. Samuel jedynie się zaśmiał, ale widziałam, że temat go zaciekawił. Niedługo potem starzec powrócił do swoich zajęć i zniknął, pozostawiając nas samych.
Dopadła mnie fala nostalgii i rozżalenia, co nie uniknęło uwadze towarzyszowi. Dosiadł się obok mnie, trzymając w dłoni kolejną książkę o wygnańcach. Zastanawiało mnie skąd u niego takie zainteresowanie, ale nie powinno mnie to dziwić. Myślę, że temat był na tyle ciekawy, że każdy skusiłby się na dawkę wiedzy o tamtych istotach. Tym bardziej, że obecny król skutecznie ją wyplenił z królestwa ludzi.
- Nie mówiłaś, że był kiedyś nauczycielem. – wydawało mi się, że chce poznać resztę historii.
Przygryzłam wargę, minimalnie marszcząc czoło. Do tej pory niewiele osób znało moją posadę i nie byłam pewna czy Samuel ją zaakceptuję. Wolałam unikać tematu przeszłości, która wcale ciekawa nie była. Jednak chłopak przycichł i wyglądał na kogoś, kto czeka na opowieść.
- Był okropny. – skrzywiłam się. – Teraz mu przeszło, ale kiedyś wściekał się o wszystko. Nie lubił pogawędek i rzadko obchodziło go co ja myślę o jego nauczaniu. Na początku było strasznie, ale w gruncie rzeczy bardzo się starał.
Zaśmiałam się na powrót przeszłości. Przypomniałam sobie mordercze treningi i krzyki, które we mnie wymierzał. Z biegiem czasu wydawało mi się to komiczne.
- Faktycznie ma w sobie coś przerażającego. Nie wiem czy to jego głos, czy może jednak ta laska, którą zamaszyście wymachuje.  – na zakończenie imitował ruchy Lorena.
Przytaknęłam mu, kiwając głową i szeroko się teraz uśmiechając.
- Bądź co bądź mnie wychował i zapewnił przyszłość. Nie wiem niestety do końca co go skłoniło do nauczania, bo totalnie nie miał do tego drygu, ale raczej nigdy od niego się tego nie dowiem.
Pierwszy raz pozwoliłam sobie na nieco większy manewr w stronę opowieści o sobie. Poczułam dziwną ulgę i spokój, że Samuel dzielnie mnie wysłuchiwał.
- Nie chce być wścibski, ale czym tak właściwie się zajmujesz na co dzień? – zapytał niespodziewanie.
- Niczym specjalnym. Tak jak wspomniałam, utrzymuję się ze spadku, a czasem dorabiam w klubach. – pominęłam kwestię niewygodną. – Jako kelnerka oczywiście!
Dodałam szybko, zdając sobie sprawę jak to może wyglądać. Raczej nie chciałam, aby wiedział, że świecę tyłkiem przed obcymi. O zabijaniu też nie zamierzałam wspominać, obawiając się jego reakcji. Chociaż właściwie nie rozumiałam, dlaczego nagle to ukrywam.
- Nie śmiem nawet myśleć inaczej. – uniósł obronnie ręce do góry, co mnie rozśmieszyło.
Wstałam i podeszłam do jednego z regałów, wyciągając mocno zniszczoną książkę. Kiedy ją otwarłam, na beton spadło coś metalowego. Spojrzałam w dół, aby zaraz podnieść starą monetę, na której widział wizerunek smoka.
- Widziałeś kiedyś coś podobnego? – okręciłam w dłoniach znajdę, podając następnie Samuelowi.

<Samuel? Wybacz, ze tak długo, ale szukałam weny T.T>

Liczba słów: 980

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz