wtorek, 9 lipca 2019

Od Samuela CD Keya

- Dziękuję – powiedziała kobieta, przygryzając lekko dolną wargę. Ten niepozorny gest zwrócił moją uwagę na ogólną mowę ciała Keyi. Wyglądała na zmieszaną, może ciut przestraszoną. – Masz u mnie dług wdzięczności, więc gdybyś czegoś potrzebował, jestem do usług. 
     - Zapamiętam – powiedziałem, uśmiechając się ciepło. Miałem cichą nadzieję, że w ten sposób dodam jej otuchy. Bądź co bądź, nie miałem jej za złe tamtego wybryku. – Mogę ci zaproponować mój napar? Sam go opracowałem! – szybko zmieniłem tok rozmowy, aby nie musieć kontynuować nieprzyjemnego dla dziewczyny tematu. Jeszcze tego mi brakowało, żebyśmy niepotrzebnie roztrząsali drobnostki, które już dawno powinny odejść w niepamięć. – Dodałem tam parę ciekawych ziół, ale wcale nie jest przez to niesmaczne. 
     - Skoro to twoja receptura, to chętnie spróbuję – słysząc te słowa, odetchnąłem z ulgą. Z zadowoleniem popędziłem w głąb zakładu, skinieniem ręki namawiając Keyę do podążenia w krok za mną. Szybko zanurzyłem się we wewnątrz jednej ze stojących przy ścianie skrzyń, podczas gdy kobieta z zainteresowaniem przyglądała się starannie ułożonej wystawie sezonowych środków nasennych. Przez głowę przeszła mi myśl, czy zainteresował ją skład, zastosowanie czy może ozdobne buteleczki, w których owe płyny były przetrzymywane. Od razu zszedłem jednak na ziemię, gdy pod palcami wyczułem to, czego szukałem. Z dumą wyciągnąłem mały, nieco podniszczony flakonik, wewnątrz którego znajdował się delikatnie połyskujący, żółtawy płyn, który konsystencją przypominał miód. Ostrożnie włożyłem go do kieszeni.
     - Zwracam pieniądze i jeszcze raz dziękuję – wydukała z lekkim zawstydzeniem Keya, kiedy ponownie od niej podszedłem. Następnie wyciągnęła w moim kierunku małą, skórzaną sakiewkę, wewnątrz której cicho zabrzęczały monety. Spojrzałem na nią ze zmieszaniem. Na początku, jak na kulturalnego młodzieńca przystało, chciałem odmówić przyjęcia zapłaty, bohatersko zasłaniając się savoir vivrem. Chwilę potem doszedłem jednak do wniosku, że to mogłoby wprowadzić kobietę w jeszcze większe zakłopotanie, dlatego szybko odrzuciłem tenże pomysł. – Pani recepcjonistka bardzo cię wychwalała. Jakie zioła jej podałeś? – zaśmiała się dziewczyna. Wyraz jej twarzy nareszcie złagodniał, przez co nie wydawała się równie spięta, co na początku. – Jestem pewna, że to były jakieś roślinki, które powodują zmiany w mózgu. 
Gdy dotarł do mnie sens jej wypowiedzi, nie potrafiłem powstrzymać fali śmiechu, która nieelegancko wypłynęła z moich ust. Starałem się zasłonić je dłonią, jednak to jedynie pogarszało sytuację.
     - Błagam, nie wspominaj przy mnie tej kobiety – mruknąłem ze śmiechem, dłonią ocierając łzy z kącików oczu. – Mogę śmiało poskarżyć się, że po wizycie w tym motelu będę mieć traumę do końca mojego nieszczęsnego życia. Na samym początku kochana pani recepcjonistka w myślach szykowała dla mnie stryczek. Uspokoiłem ją dopiero na odchodne. Musiałem przez prawie pół godziny tłumaczyć się, że wcale nie chciałem cię zgwałcić, tylko położyć gdzieś spać, żebyś nie nocowała na ławce pod pubem – na wspomnienie zmieszanego wzroku kobiety ponownie przeszła przeze mnie fala zażenowania, której wtedy doświadczyłem. – Wychodzi na to, że koniec końców mi uwierzyła – skwitowałem, odbierając od Keyi sakiewkę z pieniędzmi. Dosłownie poczułem, jak z serca towarzyszki spada ciężar pożyczki, jakiej nieświadomie się podjęła. 
     - Widzisz, ma się ten dar przekonywania – powiedziała z uśmiechem, na co ja odpowiedziałem jej tym samym. 
     - To co, napijesz się ze mną? – spytałem, skinieniem głowy zapraszając ją za ladę. Dzięki bogu dzisiejszy ruch był niemalże zerowy, dzięki czemu mogłem pozwolić sobie na wypicie herbaty przy stanowisku pracy. – Musze ci opowiedzieć coś niesamowitego o tym naparze! 
Keya spojrzała na mnie z zainteresowaniem. 
     - Jasne – odparła. Żwawo wemknęła się za blat, zajmując miejsce na jednym z dwój taboretów ustawionych przy nim. Nie czekając na dalsze zachęty, wyciągnąłem spod lady dwa kubki, do których nalałem gorącej wody ze stojącego obok termosu. Następnie dodałem odrobiny syropu do każdej ze szklanek. 
     - Napij i powiedz mi co czujesz. Później opowiem ci co to tak właściwie jest – powiedziałem tonem, w którym wyraźnie wyczuwalne było moje podekscytowanie. Szybko usiadłem na drugim ze stołków.
Keya uniosła delikatnie kubek, przez chwilę przyglądając się półprzeźroczystej, złotej cieczy. Następnie zamoczyła usta w naparze, duszkiem wypijając połowę z zawartości szklanki. Na jej twarzy pojawił się ciekawy, błogi wyraz. 
     - Niesamowite – mruknęła, pociągając kolejny łyk. – Jest takie lekkie, a jednocześnie ma jakby oleiste działanie. Dobrze nawilża gardło i od razu daje poczucie ciepła. No i przy tym dobrze smakuje… co to jest?
Spojrzałem na swoje dzieło z dumą. Słowa kobiety sprawiły, że momentalnie napuszyłem się jak paw.
     - To ta roślina, którą znalazłem w dniu, kiedy się spotkaliśmy! – powiedziałem z dumą. – Tak się na nią napaliłem, że praktycznie bez przerwy badałem jej właściwości. W końcu udało mi się dojść do tego, że ma działanie rozgrzewające, rozluźniające i nawilżające, najpewniej również przeciwgorączkowe. Przyjmowane regularnie może nawet pomagać w zwalczaniu chorób na tle nerwicowym – wymieniałem z zapałem. – Swoją droga, dojście do tego wszystkiego było droga przez męki. Okazało się, że ta roślina jest bardzo delikatna. Nie można jej przetworzyć w prawie żaden sposób, jednocześnie nie tracąc na jej wartości. Właśnie dlatego trzeba ją trzymać w płynnej postaci – tylko tak na dłuższą metę nie będzie marnieć.
Powoli zaczynałem po raz kolejny wpadać w swój zielarsko-pasjonacki słowotok. W ostatniej chwili zwolniłem nieco, spoglądając z zaciekawieniem na Keyę. 
     - Co o tym myślisz? – spytałem. 

Keya?

Liczba słów: 814

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz