Zamrugałem kilkukrotnie powiekami, analizując jego słowa. Kiedy tylko zdałem sobie sprawę, że demona nie ma w domu postanowiłem się przespać, dlatego byłem teraz trochę zaspany - czułem się o wiele bezpieczniej, kiedy chłopaka nie było w pobliżu. Co prawda, obudziło mnie to jego trzaskanie drzwiami, ale po cichu liczyłem na to, że jednak będę miał spokój. Cóż, bardzo się przeliczyłem.
- Gotowanie nie jest moją mocną stroną – od razu zaznaczyłem. Potrafiłem przygotować kilka prostych dań tylko dlatego, by w trasie nie umrzeć z głodu.
Kousuke uśmiechnął się do mnie złośliwie i poklepał mnie lekko policzku. Kiedy tylko poczułem jego dłoń na swojej skórze, przeszły mnie dreszcze obrzydzenia. Miałem nadzieję, że tego nie wyczuł.
- Lepiej, żebyś się postarał – powiedział to tak miłym tonem, że gdybym go nie znał nawet nie pomyślałbym, że jest najprawdopodobniej chory psychicznie. – Ma być smaczne.
Czarnowłosy minął mnie i zajął miejsce przy stole. Świetnie, będzie miał idealny widok na moją totalną porażkę. Westchnąłem cicho i podszedłem lodówki, zastanawiając się, jak wiele potraw potrafiłem przygotować, lista długa nie była.
- A, i najważniejsze, zero ryb i owoców – usłyszałem za sobą ostrzegający ton.
- Się robi – mruknąłem bez większego przekonania. – Jeszcze jakieś życzenia? – spytałem, spinając włosy w kucyka, by nie przeszkadzały mi podczas „gotowania”.
- Trochę grzeczniej, bo mogę się zdenerwować – brzmiało to jak przyjacielska rada.
Moja lista momentalnie się zwęziła, dlatego niepewnie zajrzałem do lodówki. Z takim asortymentem jakoś dużo opcji nie miałem. Najprostszą oraz najbezpieczniejszą opcją wydawała się zupa jarzynowa. Raczej przyrządzając ją nie powinienem podpalić całego domu.
Nastawiając wodę, krojąc warzywa czy obierając ziemniaki czułem na sobie jego wzrok, a to jego bębnienie palcami o blat stołu mnie dekoncentrowało. Nie mógł poczekać w jakimkolwiek innym miejscu niż kuchnia? Sama jego obecność sprawiała, że moja pewność siebie spadała niemalże do zera.
W dodatku po głowie nadal krążyły mi jego słowa z naszej ostatniej konwersacji. Dwa wcielenia, co? To nie brzmiało za ciekawie, podobnie jak to, że swoim aktualnym zachowaniem prezentuje to „dobre”. To tylko bardziej utwierdzało mnie w przekonaniu, że mam styczność z niezbyt stabilnie psychiczną personą. I ze wszystkich ludzi w mieście musiał sobie wziąć na celownik akurat mnie.
Byłem rozkojarzony i przez to mniej ostrożny, za co zapłaciłem. Przekląłem cicho, kiedy poczułem nieprzyjemne szczypanie; ostrze noża zamiast natrafić na warzywo, natrafiło na mój palec, dość głęboko mnie raniąc. By ograniczyć sobie późniejszego sprzątania, włożyłem skaleczony palec do ust. Naprawdę świetnie idzie mi przed nim robienie z siebie niedorajdy.
- Co za niemota – usłyszałem za sobą drwiący głos niebieskookiego, a później szuranie krzesła i otwieranie szafek. – Łap – odwróciłem się i ledwo udało mi się złapać przedmiot rzucony przez chłopaka. Z zaskoczeniem zauważyłem, że był to bandaż.
- Dzięki…? – powiedziałem, jednocześnie na szybko opatrując ranę. Najważniejsze, by nie uwalić wszystkiego krwią. Przyznam, że byłem lekko zszokowany jego gestem. To zdecydowanie był zbyt miły gest jak na niego, a przypominając sobie jego wcześniejsze akcje, to wydało się aż nazbyt podejrzane.
- Nie przyzwyczajaj się – prychnął, na powrót zajmując swoje miejsce. – I pospiesz się.
Posłuchałem go, bo w końcu im szybciej wykonam swoją robotę, tym szybciej będę miał spokój. Przynajmniej reszta mojego gotowania przebiegła bezproblemowo i już po kilkunastu minutach zupa była gotowa. Wystarczyło tylko podać i chwilę poczekać, by później móc pozmywać – pewnie i ten obowiązek zgoni na mnie.
- Smacznego – powiedziałem beznamiętnie, stawiając przed nim talerz z zupą. Biorąc pod uwagę moje zdolności kulinarne, smakowała całkiem dobrze, więc Kousuke nie powinien się do niczego przyczepiać. Mimo tego z niepewnością oczekiwałem na jego werdykt, nigdy nie potrafiłem przewidzieć jego zachowania.
<Kou? :3>
Liczba słów: 573
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz