Wychodząc z łaźni miałem na sobie jedynie ręcznik na biodrach, a drugi na ramionach. Wycierałem się powoli, jednak gdy słyszałem podmuch, zdecydowałem się podejść i sam zobaczyć. Erina była pierwsza. Białe długie włosy, czarno-fioletowa sukienka z falbankami. Wyglądała jak szlachetnie urodzona, ale za to była księżniczka demonów. Ona zamknęła drzwi, a ja stałem i patrzyłem, o co chodzi. Nie na co dzień, można ją zobaczyć, zwykle gdzieś zajęta jest, albo coś ważnego robi. Tym razem było inaczej.
- Kto to? - rzuciłem w jej kierunku. Uśmiechnęła się, jakby dobrze wiedziała.
- Idź się ubrać mój drogi i przyjdź do salonu. Będę czekać z naszym gościem. Potem mu pomożesz, a gdy będzie się opierać, to się z nim umyjesz, a może i nawet więcej. Jednak to już od ciebie zależy Reo. - rzekła. Jej głos, zawsze prowadził do gęsiej skórki, dreszczów albo drżenia. Potężna, nie do zabicia i w dodatku, zajęła się mną, gdy się spotkaliśmy. Jednak czasem jest dzieckiem, tak też się zachowuje.
Ruszyłem po schodach do komnaty, a po chwili do szafy, pełnej ubrań nasączonymi demoniczna energia. Nikt nie zadziera ze mną, chyba że chcą się zabawić z demonami, które są zawsze przy mnie.
Wybrane ubrania, które odziałem, były w ciemnych kolorach. Zanim jednak ruszyłem do Eriny, w oknie mogłem dostrzec... Rozszalała burza, śnieg, oraz łowcy.
- Ragnor, Verus. - powiedziałem. Oba demony się zjawiły, w sumie to bardziej ochroniarze, którzy pilnują by nikt nie godny, nie przekroczył bramy. Wskazałem im, a gdy ci zniknęli, mogłem się przyjrzeć dokładnie temu, co zrobią. Odziani w ludzkie skóry, ochroniarze. Zostawili uchylona bramę, jednak nałożyli talizmany na nie. Teraz brama wybierze kogo wpuścić, a ogród i sam zamek określi, czy mogą wejść dalej, czy mają odejść.
Tu jest wiele demonów, znam ich wszystkich. Nawet gdybym nie wiedział, usłyszę głos naszej pięknej młodej Eriny. Zaledwie 10 lat ma, a już jest najwspanialsza, wszyscy się przed nią kłaniają nikt, nie odważy się jej zdradzić.
Jednak wciąż coś nie gra, cały czas coś jest nie tak.. Zostanę człowiekiem, nawet mimo pomocy demonów i księżniczki, wciąż nim będę, aż do końca mych dni, takie już moje szczęście, w nieszczęściu. Nie zostałem obdarowany, przeklęci rodzice, byli, mieli moc, ale ja już nie. To nie sprawiedliwe, pragnąłem jej tak bardzo, że ona się pokazała. Erina księżniczka demonów, księżniczka, która podrałowała mi zdolności zawierania paktów, przyzywanie ich oraz pobieranie mocy. Jednak moje ludzkie ciało, musi cały czas być ćwiczenie, by pochłonęło więcej mocy, inaczej sam zostanę pochłonięty i stanę się demonem, który pochłania i niszczy wszystko na swej drodze.
Udałem się na dół, krętymi schodami do salonu. Ciężkie zasłony, były długie, aż do samej ziemi. Słychać było krople deszczu, które waliły w szybę, jakby chciały się dostać do środka. Ciemne ściany, ciemne meble oraz żyrandol. Z małymi diamentami, bogaty i niezwykle piękny. Stałem oparty o ścianę, jednak po chwili, gdy gosposia przyniosła trochę przekąsek. Podszedłem i rozsiadłem się w fotelu. Dostałem kielich z krwią, tą, która zwykle mi dawają, każdego dnia na wzmocnienie. Są jeszcze inne strony tego, ale tym razem jest coś innego też..
Patrzyłem na Erine. Przyglądała się gościowi, ale też jakby się cieszyła. No przecież rzadko mamy gości, a ona rzadko wychodzi. Gdyby ktoś ją znalazł, złapał, bądź też złapał ją głód, mogłoby być źle. Jednak, gdy chce czasem, można się wybrać, wraz z nią.
Teraz tylko czekać, aż się obudzi, zje, umyje i opowie o sobie.
Yael?
Liczba słów: 556
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz