piątek, 5 lipca 2019

Od Samuela Do Keyi

       - Jedną porcję zupy jeżynowej, proszę – bez dłuższego namysłu złożyłem zamówienie, nawet nie zaglądając do otrzymanego wcześniej spisu dań. Nie raz bywałem już w tej knajpie i zdawałem sobie sprawę z faktu, że poza zupami warzywnymi, wszystko pozostałe smakowało tu równie dobrze, co posolony piach. Dlatego też nawet nie siliłem się na przejrzenie menu. Posłałem czarnowłosej kelnerce uprzejmy uśmiech, tym samym dając jej znać, że na nic więcej się nie skuszę. Kobieta odpowiedziała mi tym samym, chowając drobny kawałek papieru oraz grafit do kieszeni kremowego fartucha. Odeszła żwawym krokiem, po chwili znikając za kuchennymi drzwiami. 
     - No to teraz pora na ciebie… - mruknąłem pod nosem do samego siebie, gdy dziewczyna zniknęła z pola mojego wzroku. Schyliłem się pod stół. Wyciągnąłem spod niego nieodłączną część swojego wizerunku – niedużą, skórzaną torbę zamykaną poprzez obwiązany u góry, czarny rzemyk. Otworzyłem ją, po chwili wydobywając z plecakowych trzewi rzecz, którą miałem na myśli. Był to nieduży, oprawiony jasnym drewnem notatnik w którym od lat zapisywałem swoje spostrzeżenia oraz odkrycia w dziedzinie zielarstwa. Towarzyszył mi od kiedy pamiętam, dlatego też wyłożyłem go ostrożnie, uprzednio upewniając się, że stojący przede mną blat nie jest usyfiony resztkami cudzego obiadu. Przekartkowałem go szybko, z łatwością odnajdując ostatnią z zapisanych kartek. Przebiegłem wzrokiem po niezgrabnie zapisanej ścianie tekstu, upewniając się, że tusz zdążył wyschnąć na tyle, żeby nie powodować rozpływania się atramentu po drugiej stronie kartki. Po tym przerzuciłem stronę. Sięgnąłem do torby po pióro i atrament, jednocześnie wyciągając na stolik źródło mojego podekscytowania. Małą, urwaną tuż przy ziemi żółtolistną roślinkę, której nigdy wcześniej nie widziałem w tych okolicach. Ani właściwie nigdzie – ten rodzaj po raz pierwszy na oczy ujrzałem dzisiaj, przypadkiem znajdując go w trakcie porannego poszukiwania kwiatów aronii. 
Nie czekając chwili dłużej, wziąłem się za szczegółowe opisywanie wyglądu gałązki. Jak najszybciej przenosiłem swoje myśli na papier, w efekcie czego – jak zresztą w większości przypadków – pismo wychodzące spod mojego pióra było krzywe i nieestetyczne. W duchu ubolewałem nad wyglądem stawianych w zeszycie literek.

Moje wcześniejsze zajęcie bezceremonialnie przerwała czarnowłosa kobieta, która po dwudziestu minutach przyniosła mi jedzenie. Dopiero widok ciepłej zupy sprawił, że poczułem się faktycznie głodny. 
     - Dziękuję – powiedziałem szybko, odkładając zamknięty wcześniej zeszyt na bok. Ostrożnie położyłem na jego okładce roślinę, następnie biorąc się za pałaszowanie zupy. 

W pewnej chwili kątem oka dostrzegłem, jak do lokalu wchodzi kolejny klient. Normalnie najpewniej nie zwróciłbym na ten fakt uwagi, jednak tym razem mój wzrok przykuł jeden szczegół. Mianowicie kaskada długich, wyraziście rudych włosów okalających twarz kobiety przekraczającej próg knajpy. Prezentowały się wyjątkowo ładnie oraz nie były zbyt często spotykanym widokiem, dlatego mimowolnie spędziłem chwilkę na ciekawskim przyglądaniu się nieznajomej. Później od razu wróciłem do swojej zupy oraz rozmyślań nad możliwymi właściwościami znalezionej dzisiaj rośliny. 
Do momentu, gdy rudowłosa usiadła przy stoliku, który sąsiadował z tym moim. Zajęła krzesło stojące tuż obok mojego, przy czym obydwa były ustawione do siebie tyłem. To jednak nie przeszkodziło mi w usłyszeniu tego, co mówiła kobieta. A raczej tego, co nuciła pod nosem. Była to zaskakująco znajoma melodia, jednak mimo wysilania wszystkich szarych komórek, nie byłem w stanie przypomnieć sobie tytułu tejże piosenki. Wodzony ciekawością, odwróciłem się, wzrokiem napotykając tył rudej czupryny obserwowanej wcześniej kobiety. 
     - Co to za melodia? – zapytałem, jednak napotykając zdezorientowany wzrok nieznajomej, sprostowałem się. – Jaki tytuł ma piosenka, którą nucisz? Jestem pewien, że ją znam, jednak ni jak nie potrafię przypomnieć sobie tytułu.


Keya? Nie siliłam się na lepsze pierwsze wrażenie, bo wena jak zwykle ucieka w najgorszym momencie. Plus rozpoczynanie wątku ssie. Następnym razem bardziej się postaram cx

Liczba słów: 550

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz